Odczyty inflacji z ostatnich tygodni w Stanach Zjednoczonych i krajach Unii Europejskich, w tym także w Polsce wskazują, że wysoka inflacja rozgościła się na świecie już na dobre i kładzie się cieniem na gospodarce, w tym również na rynku kapitałowym.
Kłopot z wysoką inflacją polega nie tylko na tym, że coraz szybciej drenuje ona nasze kieszenie, utrudnia, a w niektórych branżach wręcz uniemożliwia racjonalne planowanie, ale również na tym, że jest ona dla dzisiejszego biznesu – w tym także dla inwestorów – zjawiskiem właściwie nieznanym. Naturalnie, wszyscy o niej słyszeli, wszyscy znają to pojęcie i związane z nim zagrożenia, ale wiedza na ten temat przytłaczającej części społeczeństwa – w tym również ludzi biznesu – jest tylko teoretyczna. Niewielu z nas na własnej skórze i we własnych portfelach doświadczyło wysokiej inflacji. Dotyczy to również analityków i zarządzających funduszami inwestycyjnymi, bo to w znacznej większości ludzie młodzi, dorastający w trwającej czterdzieści lat rzeczywistości deflacyjnej.
Aby lepiej poznać wysoką inflację, łatwiej się w niej poruszać i zabezpieczyć się przed jej niszczącymi skutkami dobrze byłoby zapoznać się z anatomią kryzysu, który wybuchł na początku lat siedemdziesiątych po gwałtownym podniesieniu cen ropy naftowej przez państwa arabskie. Zapewniam, że poświęcony na to czas nie będzie stracony, bo inflacja nie będzie gościła w gospodarce przez miesiąc czy rok. Rozsiadła się, rozpleniła i zamierza zostać długo. Ta wspomniana wyżej, która rozpoczęła się w 1973 roku, była trwałą częścią krajobrazu gospodarczego przez blisko dziesięć lat.
Lekarstwem na inflację jest oczywiście podniesienie stóp procentowych. Przy czym nie miejmy złudzeń, stopy procentowe to nie zastrzyk, który boli przez ułamek sekundy i przynosi natychmiastową ulgę w cierpieniu. To długotrwała, bolesna terapia, podczas której los pacjenta jest często niepewny, a jego organizm zawsze wychodzi z terapii osłabiony. Przy czym terapia oparta na podwyższaniu stóp procentowych jest skuteczna tylko wówczas, gdy dawka leków jest odpowiednio duża. Widać to na wykresie – gdy stopy procentowe tylko podążały za wzrostem inflacji, ta niewiele sobie z tego robiła i ostatecznie wspięła się aż na poziom 15%.
Źródło: https://www.gzeromedia.com/the-graphic-truth-50-years-of-us-inflation-vs-interest-rates. Carlos SantamariaAri Winkleman, GZERO.
Terapia zadziałała dopiero, gdy amerykański bank centralny gwałtownie zwiększył dawkę. Od tego momentu inflacja w USA zaczęła spadać i później trwała na niskim poziomie aż do 2020 roku. Terapia jest więc dobrze znana i sprawdzona. Do jej zastosowania trzeba jednak odwagi. Najważniejsze obecnie pytanie brzmi, czy dzisiejsi bankierzy centralni oraz politycy są wystarczająco zdeterminowani, aby pójść tą drogą. Mam obawy. Od połowy lat siedemdziesiątych świat mocno się zmienił. Wysoka inflacja skutkuje wysokimi wpływami do budżetu, a to powoduje, że politycy mogą się bawić w świętych Mikołajów i rozdawać pieniądze na prawo i lewo tylko imitując walkę z inflacją. Skutki takiego sposobu prowadzenia wojny z inflacją dobrze widać na zamieszczonym wyżej wykresie – inflacja w Stanach Zjednoczonych rosła do momentu, gdy Fed został wreszcie zmuszony do zastosowania „opcji atomowej” w postaci 20-procentowej stopy procentowej, podczas gdy inflacja wynosiła 15%. Niestety, wiele wskazuje, że tym razem będzie podobnie. Tym bardziej, że pod ręką jest wygodne alibi w postaci wojny w Ukrainie i konieczność znacznego podniesienia wydatków na zbrojenia. I jest też, najzupełniej prawdziwa, obawa, że gwałtowne podniesienie stóp procentowych wprowadzi gospodarkę w recesję. Strach przed recesją będzie hamował odwagę banków centralnych.
Pytanie, czy światu recesja nie jest potrzebna, bo jej oczyszczająca moc zawsze wprowadza gospodarkę na nowe tory. Bankierzy centralni (a zapewne także wielu polityków) muszą zdawać sobie z tego sprawę, ale tu ujawnia się całkiem prozaiczna chęć zapisania się w historii. Wszyscy chcą trafić do niej jako bohaterowie pozytywni, nikt nie chce tkwić w niej pod postacią „czarnego charakteru”. Tyle tylko, że o wejściu w recesję mogą zdecydować procesy ekonomiczne, na które banki centralne i politycy nie będą już mieli żadnego wpływu. To tym bardziej prawdopodobne, że świat jest dzisiaj bardzo zadłużony i w państwowych kasach brakuje już pieniędzy na sztuczne podtrzymywanie wzrostu gospodarczego.
Wygląda na to, że recesja może być nieunikniona. Rzecz w tym, aby była krótka i nie tak niszcząca jak w napisanych już czarnych scenariuszach.
Autor: Andrzej Miszczuk, Członek Zarządu Caspar TFI SA
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję