- Amerykański rynek ciągle rośnie w siłę
- Ogromna przewaga USA nad resztą świata
- Jak długo to jeszcze potrwa?
Ameryka znów wydaje się wielka
Donald Trump nie zdążył jeszcze oficjalnie rozpocząć swojej kadencji, a wydaje się, że już sprawił, że Ameryka znowu jest wielka. W zaledwie kilka tygodni wydarzyło się mnóstwo rzeczy, które umocniły tamtejszą gospodarkę. Najważniejsze indeksy giełdowe, na przykład S&P 500 pną się w górę i dobijają do wyjątkowo wysokich poziomów. Kapitalizacja tamtejszych rynków akcyjnych osiąga rekordowe sumy. Dolar amerykański umacnia się względem niemalże każdej innej waluty. Jest na najlepszej drodze do tego, by niedługo osiągnąć parytet względem euro. Obserwujemy masową migrację kapitału do Stanów Zjednoczonych.
To sprawia, że analitycy i eksperci korygują swoje prognozy. Nawet te, którymi dzielili się ledwie kilka miesięcy wcześniej. Ben Yardeni jeszcze niedawno twierdził, że indeks S&P 500 w sprzyjających okolicznościach osiągnie poziom 8000 punktów pod koniec tej dekady. Teraz uważa, że realnym wynikiem do tego czasu ma być pułap 10 000 punktów! Jak donosi Reuters, analitycy podnieśli swoje prognozy dotyczące zysków amerykańskich spółek o średnio 1,3% zaledwie po dwóch tygodniach całego zamieszania. Z tego też powodu obywatele tego kraju masowo lokują swoje oszczędności w tamtejszych akcjach. Jak podaje Goldman Sachs, Amerykanie już przebili pod tym względem swój dotychczasowy rekord.
Czytaj także: Amerykańskie fundusze akcyjne z imponującymi napływami. Niepewności zepchnięte na dalszy plan
Inne rynki przestają być konkurencyjne
Rosnącą przewagę amerykańskiej gospodarki nad pozostałymi widać wyjątkowo dobitnie na wykresie indeksu MSCI. Opracowano go pod koniec lat 60. ubiegłego wieku. Od tamtego czasu sugeruje inwestorom, w które rynki powinni pompować swoje pieniądze. Choć już od jakiegoś czasu wskazuje on przewagę USA nad resztą świata, widać, że ta w ostatnim czasie jeszcze się pogłębiła. Udział USA w światowym indeksie MSCI to teraz bowiem aż 75%! Podobne wartości amerykański rynek osiągał tylko na początku lat 70. Jak zauważa tamtejszy ekonomista, Albert Edwards, ta dysproporcja robi się już wręcz niepoważna.
Zwraca on jednak uwagę na bardzo oczywisty, ale jednak bagatelizowany przez wielu fakt - nic nie trwa wiecznie. Edwards przypomina, że pod koniec lat 80. to japoński rynek był według indeksu MSCI najpotężniejszy i wówczas rósł jeszcze dynamiczniej niż ten amerykański ostatnio. Tymczasem jego szczyt był dosyć krótki. Już na początku lat 90. Japonia zaczęła ponownie ustępować USA.
Japońskie firmy, a zwłaszcza banki, dominowały na świecie. Nikt nie mógł sobie wyobrazić, że to się skończy, ale tak się stało - przypomina Edwards
Czytaj także: Kapitalizacja na poziomie niemal połowy światowego PKB. Amerykanie biją rekordy
Czy Amerykanie przedobrzą?
W obliczu dynamicznych oraz intensywnych wzrostów na tak wielu ekonomicznych i gospodarczych płaszczyznach zdrowy rozsądek każe zastanowić się, jak długo to jeszcze potrwa. No i jak drastycznie się skończy. Amerykanie, nie tylko zwykli obywatele, ale też tamtejsi eksperci oraz analitycy (może poza wspomnianym wyżej Edwardsem), na żaden koniec się nie nastawiają. Julian Emanuel i Ben Yardeni prognozują hossę, która ma trwać jeszcze przez kilka lat. Zauważają, że skoro recesja nie nastąpiła w trudnym, pandemicznym okresie, to tym bardziej nie powinna mieć miejsca w momencie, gdy gospodarką będzie zarządzał Donald Trump wraz ze swoją świtą.
Niemniej, nie sposób nie podejrzewać, że możemy mieć jednak do czynienia z pewną bańką. Szczególnie europejscy eksperci, którzy na tamtejszy rynek mogą spojrzeć z pewnym dystansem i odpowiednim obiektywizmem, dostrzegają już sygnały, które mogą świadczyć o tym, że Amerykanie się przeliczą.
Czytaj także: Bańka na rynku akcji już trwa? Sygnały ostrzegawcze na giełdzie w USA
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję