Jedna z fundamentalnych zasad o (nie)omylności rynku domaga się rewizji jej prawdziwości. Podobnie jak towarzysząca jej, która głosi, że większość inwestorów się myli.
Czy to już jest ten moment? Jesteśmy na szczycie? Rynek jest w arcyciekawym miejscu - inflacja, tapering, epidemia... Niezależnie od tego czy spotkamy się zdalnie czy stacjonarnie, chcemy przedstawić Państwu naszą perspektywę i ogląd rzeczywistości przez pryzmat psychologii, analizy fundamentalnej i analizy technicznej. Zapraszamy na cykl 4 wykładów pandemicznych.
Wstępem do takiego kroku była sonda, którą w ostatni weekend wrzuciłem na nasz profil twitterowy. Pytanie do niej zbudowałem w formie logicznej implikacji, łącząc obie wspomniane zasady w nieco prowokujący sposób, który wymagał nieco więcej refleksji przy odpowiedzi niż tylko automatyczne postawienie ptaszka.
No tak, przyznam że celowo podbiłem w ten sposób bębenek i cieszę się, że znalazło to odzew w komentarzach. To szansa na odpowiednie ustawienie pryncypiów, co już przy samych podstawach pozwala lepiej zrozumieć giełdę i poruszać się po jej meandrach.
Wyniki sondy ostatecznie wyglądają tak:
W tym wpisie zajmijmy się pierwszą częścią pytania z sondy, czyli racją rynku. Większość komentujących to głosowanie zajęła się racją inwestorów, a nikt nie próbował kwestionować zasady „rynek ma (zawsze) rację”. A czy jest to w ogóle prawdziwe założenie? Sprawdźmy.
Wzięło się ono bezpośrednio z amerykańskiego popularnego powiedzenia:
„market is always right”
Przypisywane jest w jakiś sposób legendzie spekulacji, czyli Jessie Livermore’owi, ale nie znalazłem potwierdzenia tego, choć on sam pośrednio dawał to do zrozumienia. Natomiast jego autorstwa jest wypowiedź:
Bez problemu znajdziemy jednak wypowiedzi znanych inwestorów kwestionujące rację rynku. I po części mogą się w tym nie mylić. Aby ocenić prawdziwość tych stwierdzeń trzeba na wstępie wyjść aż od 3 różnych rozumień tego zjawiska, którymi w odniesieniu do rynku posługuje się