Od ponad 10 lat na amerykańskim parkiecie giełdowym panuje hossa. Podobna sytuacja ma się na innych indeksach giełdowych notowanych na parkietach krajów rozwiniętych. Coraz częściej jednak pojawiają się głosy ostrzegające o potencjalnej recesji w światowej gospodarce i spadkach na rynkach akcji. Przemawiają za tym liczne argumenty, takie jak obniżanie stóp procentowych, pogarszające się wyniki produkcyjne z krajów rozwiniętych czy lata pompowania akcji poprzez dodruk ze strony banków centralnych. W momencie załamania na rynkach inwestorzy zaczną w popłochu wyprzedawać akcje i przerzucać swój kapitał do bardziej bezpiecznych aktywów bądź pozostaną przy gotówce. Czy w przypadku nadchodzącego potencjalnego kryzysu jest szansa, aby część kapitału popłynęła do Bitcoina? Czy możemy spodziewać się wzrostu jego ceny podczas załamania na rynku akcji?
Kryzys? Jaki Kryzys?
Od dołka z marca 2009 roku indeks S&P 500 urósł o 350%. Z racji tego, że amerykańska giełda odpowiada za połowę całkowitej światowej kapitalizacji giełdowej, wyznacza ona trendy na całym świecie. Hossa trwa więc w najlepsze. Niedawno Rezerwa Federalna USA obniżyła ponownie stopy procentowe o 0.25%, doprowadzając je do poziomu 1.75%. W uproszczeniu oznacza to, że oprocentowanie kredytów spadnie, co pobudzi gospodarkę oraz inwestycje firm, które dzięki większym zyskom wypłyną pozytywnie na rynek akcji. Jednakże już wielokrotnie w przeszłości mogliśmy zaobserwować, że w momencie obniżania, a nie podwyższania stóp procentowych dochodziło do załamania na rynku akcji. Poniższy wykres przedstawia zależność pomiędzy obniżaniem stóp procentowych (linia niebieska) a spadkami na giełdach (szary obszar). Jak można zaobserwować, obniżka stóp procentowych poprzedzała spadki na rynkach akcji w latach 1960, 1970, 1982, 1990, 2001 oraz 2007.
Źródło: FED
Coraz częściej napływają także do nas negatywne informacje z najbardziej rozwiniętych gospodarek. W Niemczech, które są największą europejską gospodarką, wskaźnik PMI dla przemysłu spadł mocno poniżej 50 punktów, co oznacza kurczenie się tego sektora gospodarki i znaczny spadek produkcji. The Economist donosi, że największe światowe gospodarki zwalniają. Widać to w poniższej tabeli, która przedstawia wzrost PKB kwartał do kwartału dla najlepiej rozwiniętych gospodarek świata. Jak można zaobserwować dla Niemiec, Japonii, Włoch i Wielkiej Brytanii przyszłość rysuje się w mocno ciemnych barwach. Kanada, Francja czy USA nie radzą sobie dużo lepiej.
Źródło: The Economist
Bezpieczna przystań dla kapitału
Jak widać, przyszłość nie jest aż tak kolorowa i perspektywiczna jak niektórym może się wydawać. W przypadku załamania na rynkach akcji możemy spodziewać się dość klasycznego scenariusza, w którym algorytmy rozpoczną lawinowe wyprzedawanie akcji, a następnie lokowanie kapitału w aktywach określanych mianem safe heaven (pol. bezpieczna przystań). Do takich aktywów należy zdecydowanie amerykański dolar ze względu na pozycję lidera, jaką zajmuje w światowych rezerwach banków centralnych, a także rozliczeniach międzynarodowych. Jest nim także frank szwajcarski ze względu na niezależność i neutralność Szwajcarii na arenie międzynarodowej. Naturalnie znajdziemy tu także metale szlachetne, a w szczególności złoto, które od tysięcy lat utrzymuje swoją siłę nabywczą w dłuższym terminie czasowym i jest bardzo cenione przez inwestorów z całego świata. Do aktywów safe heaven można zaliczyć także krótkoterminowe obligacje USA, które dzięki robotyzacji i automatyzacji handlu na największych światowych giełdach, są w przypadku spadków na akcjach, automatycznie kupowane przez algorytmy.
A może Bitcoin?
Wielu z nas zadaje sobie pytanie, jak zachowa się najpopularniejsza kryptowaluta w przypadku załamaniu na rynku akcji. Bitcoin powstał w styczniu 2009 roku, czyli w ostatniej fazie ostatniego kryzysu finansowego. Od 10 lat nie mieliśmy większych perturbacji na największych giełdach, dlatego też tak ciężko jest przewidzieć czy choćby ułamek inwestorów ulokuje w nim swój kapitał. Szybką odpowiedzią na to pytanie jest stanowcze nie. W jaki sposób nieuregulowany cyfrowy pieniądz tworzony przez nieznanych ludzi z całego świata, który dodatkowo jest w pewnym stopniu anonimowy, miałby stać się bezpiecznym aktywem w czasach niepokoju? Do dzisiaj nawet nie wiemy kto stworzył Bitcoina i czy była to jedna, czy grupa osób. Jest więc to na pierwszy rzut oka nierealny scenariusz.
Z drugiej strony potencjalne spektrum inwestorów Bitcoina cały czas się poszerza. Jest to spowodowane dwiema rzeczami. Pierwszą z nich jest stały wzrost liczby użytkowników, portfeli oraz aktywności na giełdach. Moc obliczeniowa sieci najpopularniejszej kryptowaluty cały czas wzrasta i co chwila podłączane są do niej nowe koparki. Ilość aktywnych adresów odbudowuje się po mocnym spadku wraz z pęknięciem bańki w grudniu 2017. Niedawno Bitcoin przekroczył 11 bilionów dolarów wartości transakcji jakie miały miejsce w jego sieci. W ostatnim czasie jest to 10 miliardów dolarów dziennie przesłanych przy pomocy tej kryptowaluty. W łańcuchach bocznych jest zaalokowane ponad 75 milionów dolarów. Czas życia Bitcoina zbliża się do 50% średniej przeżywalności walut fiducjarnych, która wynosi 27 lat. Pomimo braku wielkich wzrostów ceny najpopularniejszej kryptowaluty, jej popularność rośnie. Potwierdzają to także m.in. właściciele polskich giełd kryptowalut, którzy wskazują na ciągły wzrost liczby użytkowników na swoich platformach.
Drugim aspektem są produkty finansowe, które są oferowane na Bitcoinie. W grudniu 2017 roku giełda CME wprowadziła kontrakty terminowe na najpopularniejszą kryptowalutę. Niedawno ruszyła także platforma Bakkt, która również pozwala na zajęcie ekspozycji na Bitcoina. Coraz częściej mówi się też o ETF na Bitcoina. Fakt, że wszystkie poprzednie wnioski o stworzenie tego instrumentu były odrzucane przez regulatorów, aczkolwiek co rusz kolejne firmy próbują swoich sił w tej sprawie. To wszystko pokazuje, że zainteresowanie Bitcoinem rośnie i powstają kolejne możliwości dla inwestorów instytucjonalnych, aby wejść w ten rynek. To właśnie oni, miliardowe fundusze inwestycyjne, fundusze hedgingowe czy banki inwestycyjne, mają odpowiedni kapitał, aby dać kopa Bitcoinowi. Być może w momencie kolejnego załamania na rynku akcji, najwięksi gracze oprócz klasycznego wycofania swoich funduszy do obligacji amerykańskich, dolara i franka, zdecydują się ulokować choćby ich ułamek w najpopularniejszej kryptowalucie. Byłby to największych w historii rynku kryptowalut zastrzyk kapitału, który przy tak niskiej, jak obecna kapitalizacji, mógłby wnieść wyceny na dużo wyższe poziomy. Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że tak naprawdę nie wiemy co się stanie z Bitcoinem w przypadku krachu na giełdzie. Aczkolwiek już wielokrotnie mogliśmy się przekonać, że lubi on zaskakiwać i to w najmniej spodziewanych momentach. Być może tak będzie i w tym przypadku.