Komitet Otwartego Rynku zgodnie z oczekiwaniami podniósł stopy procentowe o 75 pb. Jednak to nie sama decyzja, a jastrzębi wydźwięk komunikatu, projekcje ścieżki monetarnej, a wreszcie konferencja Powella przyniosły pogrom na rynkach. Dla złotego oznacza to historyczną słabość, która może się jeszcze pogłębić po decyzjach banków centralnych ze Szwajcarii (tu na razie efekt jest odwrotny i gwałtowny) i Wielkiej Brytanii.
FOMC bez zaskoczeń podniósł stopy procentowe o 75 pb do poziomu 3,00-3,25%. Z jakiegoś powodu część rynku chciała uwierzyć (albo została zręcznie przekonana), że możliwe będzie choćby symboliczne złagodzenie stanowiska Komitetu. Do niczego takiego nie doszło, a amerykańscy decydenci jeszcze wyraźniej niż do tej pory pokazują swoją determinację w opanowaniu inflacji. Już 6 jastrzębich członków widzi główną stopę na poziomie 4,75% w 2023 r. (w czerwcu nikt nie mierzył tak wysoko), a do zmiany cyklu mogłoby dojść dopiero równo za rok. Tym samym najważniejsza władza monetarna idzie ścieżką wyznaczoną już jakiś czas temu, a wszelkie oczekiwania co do zejścia z tej drogi są w mojej opinii zdecydowanie przedwczesne. Pogłoski o bliskim końcu ery dolara można włożyć między bajki.
Efekt posiedzenia FOMC był widoczny od razu w notowaniach amerykańskiej giełdy, a czerwień rozlewa się po rynku kapitałowym także dziś. W jeszcze jaskrawszy sposób zareagował rynek walutowy, gdzie USD nie bierze jeńców. Kurs dolara w czwartkowy poranek zaliczył historyczny rekord, docie