Czy inwestowanie to faktycznie tego rodzaju działalność, gdzie można się nie narobić, a dobrze zarobić? Taki przekaz funkcjonuje bowiem w powszechnym obiegu zaraz obok zupełnie przeciwnego, w którym aktywni traderzy śledzą każdy tik rynku, każdą wiadomość i do tego wstają obsesyjnie w nocy, żeby sprawdzić notowania w Japonii.
Czy to już jest ten moment? Jesteśmy na szczycie? Rynek jest w arcyciekawym miejscu - inflacja, tapering, epidemia... Niezależnie od tego czy spotkamy się zdalnie czy stacjonarnie, chcemy przedstawić Państwu naszą perspektywę i ogląd rzeczywistości przez pryzmat psychologii, analizy fundamentalnej i analizy technicznej. Zapraszamy na cykl 4 wykładów pandemicznych.
To udowodniła nasza sonda powieszona na twitterze w ostatni weekend.
Przyznam, że miałem mały problem z odpowiednim doborem owych 4 przedziałów czasowych, ale jakoś intuicyjnie wyszło jak wyszło i chyba założone przeze mnie proporcje nieźle zgrały się w ostatecznych wynikach głosowania.
Największa grupa głosujących inwestorów poświęca od pół do 2 godzin dziennie na wszystko związane z inwestowaniem. No i mamy 2 skrajne grupy po nieco ponad 20%, które istnienie owych 2 odległych światów oddają.
Założyłem przy tworzeniu sondażu, że skoro pasywnie inwestuje 24% odwiedzających nasz profil (tak wyszło w jednej z sond niedawno), to ich czasowy nakład pracy musi mieścić się w niewielkim przedziale, po to właśnie wymyślono pasywny styl inwestycyjny. Właściwie tylko z ciekawości można sprawdzić w takim trybie co dzieje się na rynkach lub ewentualnie w mediach społecznościowych. W pasywnej rewolucji odpada więc czas tracony co dzień na monitoring i analizy rynku, a ten poświęcony na sporadyczne doglądanie „jak rośnie trawa” to mikroskala.
Materiał pojawił się na portalu, dzięki uprzejmości blogi.bossa.pl