Wczorajsze wystąpienie szefa FED w Klubie Ekonomicznym w Waszyngtonie było w zasadzie podzielone na dwie części. W pierwszej Jerome Powell powtórzył sformułowania o widocznym procesie dezinflacyjnym w gospodarce, które w ubiegłą środę stały się pretekstem do "gołębiej" interpretacji całego przekazu. W drugiej dał jednak do zrozumienia, że jeżeli silny rynek pracy, lub wysoka inflacja będą się utrzymywać, to konieczne mogą być dodatkowe podwyżki stóp procentowych. Jak to rozumieć?
Powell nie zmienił oczekiwań rynku, co do tego, że zobaczymy jeszcze dwie podwyżki po 25 punktów baz. (w marcu i maju). Powtórzenie argumentacji o procesie dezinflacyjnym podbiło oczekiwania, co do tego, że pivot i tak jest bliski - plus dla "gołębi". Z kolei sformułowanie dotyczące tak naprawdę tego, że będziemy uważnie obserwować bieżące dane makro, jest w pewnym sensie zapobiegawcze i ma pokazać, że "jastrzębie" kontrolują sytuację. To powoduje jednak, że rynek będzie zwracał ogromną uwagę na dane, jakie pojawią się przed marcowym posiedzeniem FED (zwłaszcza te za luty). Odczyty styczniowe, w tym inflacja CPI, które poznamy w przyszłym tygodniu, mogą mieć tu mniejsze znaczenie.
Rynki odetchnęły - dolar się cofnął, a giełdy odbiły w górę. Przez kilka (kilkanaście) dni możemy mieć powrót do starych schematów rajdu ryzyka. Tyle. że według prawideł analizy technicznej może być to korekta. Sytuacja może ponownie się pogorszyć w ostatniej dekadzie lutego (jeżeli świat zacznie znów spoglądać na Ukrainę), a cały marzec będzie dość nerwowy.
W środę dolar traci na wartości na szerokim rynku. Najlepiej zachowują się te waluty, które były ostatnio słabe