Inwestowanie w wartość często odłączane jest od pojęcia inwestowania we wzrost. Tymczasem są to dwie tożsame “dziedziny” lokowania kapitału. Sama idea natomiast kojarzona jest głównie z Warrenem Buffettem oraz jego przepowiedniami na temat rentownych spółek. W obecnych czasach każdy, kto wchodzi na (szeroko rozumianą) giełdę, pragnie się szybko wzbogacić, najlepiej niewielkim kapitałem, nie ryzykując przy tym nic lub niewiele. Dopiero z czasem, gdy ponadczasowa rada kup tanio, sprzedaj drogo przestaje działać, inwestor zaczyna zastanawiać się, czy czasem nie nabył walorów po zawyżonych cenach. Skupuje zatem coraz niżej notowane akcje, uśredniając cenę w dół. Zostajemy wówczas z taką ilością papierów wartościowych, której nie planowaliśmy. Pojawia się zatem problem natury niemalże filozoficznej - czy teraz jest już wystarczająco tanio, by notowania spółki odbiły? Są oczywiście wskaźniki i przeróżne modele wyceny, które pozwalają ocenić, czy faktycznie papiery przedsiębiorstwa są tanie. Jednak czy ta informacja powinna być kluczowym czynnikiem decydującym o zakupie? Otóż nie. Mówimy wtedy bardziej o spekulacji w krótkim terminie niż o faktycznym inwestowaniu. Idea inwestowania w wartość czynnik w postaci ceny rynkowej spółki traktuje jednak pobocznie. W takim razie na jakich założeniach opiera się opiera? Jakie są kluczowe informacje czy dane finansowe, na które zwracają uwagę (zarabiający) wyznawcy tej idei?
Sam Warren Buffett, Philip Fisher czy Benjamin Graham przyznają, że termin inwestowania w wartość jest dziś mocno przestarzały. Niemniej jednak wszedł on do powszechnego użycia. Jak zdefiniować i