Wczoraj GUS publikował dane o inflacji CPI za luty, rewizję wag w koszyku (będą obowiązywały w całym ’23) i skorygowany o ten element odczyt styczniowy. Odczyt lutowy pokazał na liczniku 18,4% r/r wobec naszych oczekiwań 18,5% r/r oraz konsensusu PAP 18,7% r/r. Trzeba jednak przyznać, że zbliżona do oczekiwań lutowa CPI to po części skutek silnej, zaskakującej rewizji w dół, danych styczniowych. Te zostały skorygowane z 17,2% r/r do 16,6% r/r.
Gdyby nie ten element lutowy wynik CPI byłby wyraźnie wyżej. Spośród „dodatnich” zmian w koszyku inflacyjnym na pierwszy plan wysuwa się wzrost udziału żywności, użytkowania mieszkania, transportu oraz restauracji i hoteli, oddając silne wzrosty cen, zwiększoną konsumpcję związaną z napływem uchodźców, czy też w końcu postpandemiczne odbicie w turystyce. Inflacja bazowa naszym zdaniem znalazła się w okresie styczeń-luty w przedziale 11,4% -11,9% r/r (w grudniu’22 11,5% r/r), przy czym nie znamy jeszcze szczegółowych wag, który pozwoliłby na większą dokładność tych szacunków. Dziś dane o inflacji bazowej za styczeń i luty poda NBP.
Odczyt inflacji bazowej za 1Q’23 będzie raczej niższy niż w projekcji NBP. To pozytywny sygnał. Negatywny jest taki, że momentum inflacji z początkiem roku jest wysokie. Per saldo uznajemy wczorajsze dane za lekko niepokojące w kontekście oczekiwanego chłodzenia inflacji, ale sygnałów alarmowych jeszcze nie widzimy. Zakładamy, że początek tego roku jest specyficzny pod kątem dostosowania cenników i te efekty mogły się kumulować w pierwszych miesiącach w szczególny sposób. W kolejnych wciąż wypatrujemy (aczkolwiek z nieco większą dozą niepewności) skutkó