Artykuł z serii: "Piotr Kuczyński dla iWealth"
Jak zwykle rozpoczynam komentarz od piątku (10.12), którego to dnia komentarz tygodniowy dla iWealth nie obejmował. A wtedy wszyscy czekali na dane o amerykańskiej inflacji. Były paskudne, ale oczekiwane.
Inflacja CPI wzrosła do poziomu 6,8% - niewidzianego od 32 lat. I nikt Jerome Powella, szefa Fed, za to nie winił ;-). Na początku tygodnia sposób liczenia inflacji ma być zmodyfikowany, więc niektórzy podejrzewają, że zostanie to zrobione tak, żeby pokazać mniejszą inflację (https://www.zerohedge.com/markets/and-just-inflation-about-disappear ). Ja w to wątpię, ale sprawdzimy już za miesiąc.
Nie to, czego można było oczekiwać. Wręcz przeciwnie – wszystkie aktywa ruszyły w nieoczekiwanym kierunku. Indeksy giełdowe zyskały po około jeden procent, a S&P 500 w cenach zamknięcia (nie intra day) ustanowił nowy rekord wszech czasów, dolar stracił, a rentowności obligacji nieco spadły. Jedynie złoto zareagowało w miarę logicznie i nieco zdrożało.
Skąd taka dziwna reakcja? Otóż stąd, że takie dane w niczym nie zmienią stanowiska Fed, a Wall Street stwierdziła, że stanowiska tego już się nie boi. Może powinien pojawić się czas przeszły „nie bała”, bo nie wiedzieliśmy, co będzie się działo po posiedzeniu. Już w kolejnych dniach strach się pojawił. W Europie jednak nastroje były słabe i indeksy zakończyły dzień mikroskopijnymi spadkami.
Tym razem indeksy spadały. Teoretycznie czekanie na posiedzenie FOMC mogło zwiększyć chęć do pozostawania poza rynkiem, ale przecież w piątek to giełdom