O franku szwajcarskim prawdopodobnie słyszał już każdy Polak, bez względu na to, czy interesuje się rynkami finansowymi, czy też nie. Wszystko za sprawą słynnych kredytów zaciąganych właśnie w tej walucie obcej. Popyt na nie występował w Polsce od bardzo długiego czasu. Punktem zwrotnym była akcesja do Unii Europejskiej. Zachęciła ona bowiem inwestorów zagranicznych do angażowania kapitału między innymi właśnie w Polsce. Kredytobiorcom z kolei otworzyło to nowe możliwości. Zamiast zadłużać się w Polsce na kredyty, których oprocentowanie sięgało rzędu sześciu, siedmiu procent (w wersji i tak dość optymistycznej), korzystali z kredytów we franku szwajcarskim.
Kredyty te charakteryzowały się znacznie niższym oprocentowaniem. Jednym z przełomowych dni dla frankowiczów był tzw. „czarny czwartek” (15 stycznia 2005 roku). To wtedy właśnie kurs franka znacznie się umocnił (względem różnych walut od kilku do nawet kilkudziesięciu procent). Zmiana ta została wywołana przez decyzję banku centralnego Szwajcarii, czyli Szwajcarskiego Banku Narodowego, który zadecydował o porzuceniu polityki obrony minimalnego kursu wymiany euro na franka. Na rynku nastąpiła chwilowa panika, która doprowadziła do zmiany wartości różnych par walutowych. Nagła zmiana jednak była przewidywalna. Osoby, które bardziej interesowały się ekonomią i rynkami finansowymi, mogły przewidzieć to, mając świadomość, że kurs franka od lat był zaniżany. Polityka ta miała oczywiście podłoże inwestycyjne. Nie mogło to jednak trwać w nieskończoność. Trzymanie stałego kursu franka nie było też już w dłuższej perspektywie opłacalne dla szwajcarskiego banku centralnego w obliczu faktu osłabienia euro wobec dolara amerykańskiego.
W naturalnej konsekwencji powyższego lepiej mogli poczuć się eksporterzy towarów do Szwajcarii, gorzej zaś – importerzy. Sytuacja ta miała też bezpośredni wpływ na oprocentowanie zaciągniętych kredytów we frankach. Zrobiło się o tym bardzo głośno w Polsce i temat ten cały czas powraca medialnie. Osoby, które mają zaciągnięte we franku szwajcarskim kredyty, tzw. frankowicze, domagają się pomocy od państwa polskiego, argumentując niejednokrotnie, że decyzje dotyczące zmian kursu franka to decyzje „banksterów”. Z drugiej jednak strony warto spojrzeć na dwa inne fakty. Po pierwsze, nie tylko Polacy zaciągali kredyty we franku. Były one też popularne w innych państwach UE. Po drugie, w większości przypadkach gdyby policzyć stopę oprocentowania kredytów przed uwolnieniem kursu oraz po, to w ujęciu zbiorczym i tak wielu frankowiczów zapłaciło za kredyt mniej, niż gdyby zaciągnęło go w złotówkach. Ostatecznie również nikt do takich decyzji nikogo nie zmuszał.