Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
profile icon
Reklama
Reklama
Aa
Udostępnij
facebook
twitter
linkedin
wykop

Temat bardzo często powtarzany przez ekonomistów, analityków i strategów, którzy przy cenach ropy powyżej 100 USD/b, miedzi na poziomie 9000 USD/t, czy złota na poziomie 1900 USD/uncję, dowodzili, iż ceny głównych surowców po prostu nie mogą spaść.

 

Nieprzerwanie rosnąca liczba ludności na świecie, coraz trudniej dostępne zasoby kopalin i aktywność spekulantów – to aspekty, które miały już na zawsze sprzyjać tylko jednemu: dalszemu wzrostowi cen surowców. Ostatnie dwa lata na rynkach surowców przyniosły jednak coś, co miało nigdy nie nadejść - potężny spadek cen wszystkiego. Zaczynając od złota, poprzez miedź, węgiel i surowce rolne, kończąc na ropie i jej ostatnim spadkowym trendzie. Obniżkom cen towarzyszył potężny szum medialny, związany z tym, że 10 lat hossy na surowcach (oraz pro-wzrostowe prognozy największych instytucji) zamgliły oczy tak profesjonalnym inwestorom jak i dziennikarzom.

Jako pierwsze zanurkowało złoto. Co ciekawe spadki nastąpiły w momencie, gdy FED prowadził jeszcze skup aktywów, Bank Japonii przygotowywał się do wprowadzenia podobnego programu, a EBC co prawda jeszcze nie rozważał go na poważnie, ale już nie wykluczał. Niewiele osób zwracało uwagę w 2012 roku na fakt, iż hossę na złocie napędzali inwestorzy, którzy odkładali kupowane złoto na półkach lub w skarbcach, i którzy będą musieli je w końcu sprzedać, by zrealizować zyski. To właśnie przyczyniło się w ostatnich latach do silnego spadku cen kruszcu.

Później przyszła kolej na inne metale. Banki centralne „drukowały” pieniądz (co nie jest do końca prawdą), chińska gospodarka zaczynała spowalniać, choć nadal rosła o mocne 9% rocznie. Mimo tego ceny rud żelaza, miedzi, aluminium, cynku, cyny, niklu czy stali zaczęły gwałtownie spadać i spadają do dziś.

W 2012 roku liczba ludzi na świecie przekroczyła magiczne 7 mld i nieprzerwanie rośnie o ok. 70-80 mln każdego roku. Mimo tego, w ciągu ostatnich 3 lat ceny kukurydzy spadły o ponad 38%, ceny pszenicy o 20%, ceny ryżu o 26%, a cukru aż o 50%.

No i wreszcie ropa. Ropa, której rezerwy miały się coraz szybciej kurczyć i na którą popyt miał szybko rosnąć z każdym kolejnym nowym Mercedesem zakupionym przez szybko bogacących się Chińczyków. Ceny surowca miały być również podbijane wydarzeniami na arenie międzynarodowej: niepokoje w Strefie Gazy, wojny domowe w krajach Afryki Północnej, konflikt w Syrii. Mimo tego ceny ropy Brent w ciągu ostatnich 3 lat spadły o ponad 50%.

Reklama

O spadkach można by długo pisać, lecz jak nas uczy historia rynków finansowych i poprzednia hossa na surowcach, ekstrapolacja nie jest jedyną i najlepszą metodą dla prognoz. Co więcej, jeśli staje się ona zbyt popularna wśród szerokiej gamy profesjonalistów, często doprowadza nadmiernych reakcji rynku w jedną ze stron oraz zaburza wnioski wyciągane na podstawie prostej dedukcji. Większość uczestników rynku surowców uległa kilka lat temu złudzeniu, że ceny mogą iść tylko w jedną stronę (podobnie było z rynkiem nieruchomości w USA przed ostatnim kryzysem). Mało kto 3 lata temu zwracał uwagę na ogromne ilości surowców, które miały się pojawić na rynkach w efekcie rekordowych nakładów na inwestycje w nowe kopalnie, pola naftowe i maszyny rolnicze. Mało kto prognozował, iż chińska gospodarka nagle zacznie spowalniać, a inne duże gospodarki grupy Emerging Markets pogrążą się w stagnacji lub recesji.

Po ponad 3 latach spadków najważniejszym pytaniem jakie wszyscy sobie zadają jest pytanie o przyszłość rynku surowców, producentów i krajów, które przez lata funkcjonowały tylko dzięki wysokim wpływom z eksportu ropy, gazu, węgla czy też miedzi.

Wielu inwestorów z pewnością pamięta załamanie cen w roku 1998, 2001 czy też przede wszystkim w 2008 roku i szalone tempo, w jakim ceny surowców odreagowały. Wielu z nich wierzy, że również w tym, bądź w przyszłym roku dojdzie do silnego odbicia cen. Dowodzą tego działania wielu mniejszych funduszy private equity, które kupują kopalnie i pola z ropą od większych producentów. Co więcej, wielu producentów, szczególnie w krajach rozwiniętych, wcale nie musi sprzedawać aktywów, ponieważ ich dług czy też akcje są nadal chętnie kupowane przez inwestorów. Dowodem był kolejny rekord emisji akcji producentów ropy i gazu w USA w I kwartale tego roku. W utrzymanie się niskich cen przez długi okres nie wierzą chyba nawet sami producenci surowców z takimi tuzami na czele jak BHP, Rio Tinto czy też Exxon Mobil, których zarządy pozostają bardzo ostrożne w cięciu wydatków inwestycyjnych.

Moim zdaniem spadek cen większości surowców ma jednak charakter trwały i nie powinniśmy spodziewać się znacznego odbicia cen w rejon historycznych szczytów przez bardzo długi czas. Za takim scenariuszem przemawia przede wszystkim nadprodukcja większości surowców na świecie. Jest ona z jednej strony wspierana mniejszym od oczekiwań popytem z Chin i rynków rozwijających się oraz z drugiej strony przez podaż, która z silnym opóźnieniem dostosowuje się obecnie do wysokich cen zaobserwowanych kilka lat temu.

Od 2 lat obserwujemy bardzo wysoką dynamikę wzrostu wydobycia większości metali przemysłowych. Mocno rośnie eksport miedzi z Chile i Peru, jak również z krajów Afryki, która w ostatnich latach stała się znaczącym graczem na rynku metali. Także producenci w Australii sprzedają coraz więcej surowca. Dodatkowo w Chinach, które są oczywiście głównym odbiorcą metali, produkcja rośnie nawet wobec faktu, iż chińscy producenci należą do jednych z najdroższych pod względem kosztów.

Od roku z nadprodukcją mamy również do czynienia na rynku ropy. W tym przypadku okres bardzo wysokich cen i marż na wydobyciu doprowadził do rewolucji w technologii wydobycia i potężnego wzrostu podaży, przede wszystkim w USA. Podobny mechanizm zadziałał także na rynku surowców rolnych. Bardzo wysokie ceny pszenicy, kukurydzy i soi w latach 2010-2012 doprowadziły do obsiania przez farmerów na całym świecie rekordowej ilości areałów i do mocnego wzrostu wydajności upraw, czego efektem były rekordowe zbiory.

Reklama

Oczywiście po ostatniej fali spadków wzrost podaży będzie hamował, jednak dostosowanie się tego czynnika zajmie kilka lat. Co więcej szanse na tak gwałtowne odbicie popytu na surowce jak w roku 1998 czy też w 2002 lub w 2009 są niewielkie. Popyt będzie nadal rósł, ale jego tempo wzrostu powinno pozostawać słabe, gdyż jego załamanie się w ostatnich latach nie było efektem nagłego kryzysu, lecz strukturalnych problemów krajów EM, w tym przede wszystkim Chin. Chińska gospodarka powinna nadal hamować (być może dynamika wzrostu PKB spadnie w tym roku poniżej 7%). Dodatkowo z jej wzrostem związane jest także spore ryzyko załamania się rynku nieruchomości, który jest obecnie „najbardziej surowcochłonnym punktem na ziemi”.

Na rynku można znaleźć kilka ciekawych miejsc, które dają szanse na odbicie cen. Są to naszym zdaniem przede wszystkim najpopularniejsze surowce rolne. Rentowność upraw pszenicy, kukurydzy i soi nie sprzyja obecnie zwiększaniu ich podaży i jeśli dodatkowo w kraju jakiegoś dużego producenta pojawią się problemy z pogodą to ceny tych surowców mogą gwałtownie odbić. Na pozostałych rynkach na tak silne odbicie cen nie należy mocno liczyć. Rynek surowców może ponownie wkroczyć w fazę stabilnie niskich cen, tak jak to miało miejsce w latach 90-tych. Podobnie może być również ze światową gospodarką, w której motorem napędowym znów mogą stać się kraje rozwinięte.


Paweł Kordala

Paweł Kordala

Co tydzień przygotowuje dla klientów XTB szczegółowy raport z rynku surowców. Reprezentuje także firmę podczas konferencji i szkoleń.


Tematy

komentarze

Komentarze

Sortuj według:  Najistotniejsze

  • Najnowsze
  • Najstarsze

Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję

Reklama
Reklama

Najnowsze

Polecane