Ten tydzień euro zaczęło od mocnego uderzenia. Mimo słabszych nastrojów na giełdach i podkręcania jastrzębiej retoryki w USA, eurodolar zbliżał się do poziomu oporu 1,10. Jednak wygląda na to, że w końcu rynek nie pozostał obojętny na te argumenty, a do tego doszły jeszcze słabsze dane ze strefy euro, wobec czego euro zaczęło się osłabiać poniżej już 1,09. Wygląda więc na to, że szanse na złamanie oporu na 1,10 znacznie spadły.
Przede wszystkim rynek koncentrował się w tym tygodniu na wystąpieniach prezesa Fed przed Izbą Reprezentantów i Senatem, gdzie przedstawiał raport półroczny z wykonania polityki pieniężnej. Wcześniej rynek nie do końca wziął pod uwagę przekaz z ostatniej konferencji po posiedzeniu FOMC. Teraz jednak J. Powell dwa razy przypomniał, że należy jeszcze nastawiać się na dwie podwyżki stóp procentowych. Wtóruje mu w tym Sekretarz Skarbu Janet Yellen wskazując, że wobec mniejszego ryzyka recesji w USA do ustabilizowania inflacji potrzebne będzie spowolnienie popytu wewnętrznego. Na coraz podatniejszy grunt w piątek spadły jeszcze fatalne odczyty indeksów PMI dla Niemiec i Francji. Wobec tego euro do dolara traci już 0,8%.
Mimo spadków na giełdzie, a nawet słabych danych z polskiej gospodarki (zarówno sprzedaż detaliczna, jak i produkcja przemysłowa w maju okazały się słabsze od oczekiwań), złoty pozostał mocny. Dzięki wzrostom eurodolara w pierwszej połowie tygodnia kurs USD/PLN zbliżał się do psychologicznej bariery 4,00. Teraz jednak jest już bliżej 4,10. Pozostanie poniżej tego oporu i tak byłoby sukcesem złotego. Kurs EUR/PLN z kolei spadł na początku tygodnia i obecnie stabilizuje się przy 4,43. Biorąc pod uwagę wzrost awersji do ryzyka, taki poziom to dowód siły złotego.
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję