Pandemia koronawirusa postawiła globalne rynki finansowe i gospodarki przed widmem kolejnego wielkiego kryzysu finansowego, którego skutki powoli zaczynamy odczuwać. Jak ma to miejsce zazwyczaj w przypadku niecodziennych i nieprzewidywalnych zwrotów koniunktury, do głosu dochodzą rozmaite scenariusze prognozujące to, jaki przebieg będzie miał realizujący się na naszych oczach kryzys. Jednym z najczarniejszych scenariuszy przewijających się w kontekście głębokiej recesji jest powtórka tzw. scenariusza cypryjskiego. Mowa o sięgnięciu przez rząd po pieniądze obywateli ulokowane na kontach bankowych poprzez ich jednorazowe opodatkowanie. Czy tak radykalne kroki ze strony rządu i banku centralnego w obecnej sytuacji są w ogóle możliwe i czy pieniądze na naszych kontach bankowych są zagrożone w czasach kryzysu?
Powszechna grabież depozytów?
Zanim zaczniemy zastanawiać się czy realizacja scenariusza cypryjskiego jest realna m.in. w Polsce, warto rozpocząć od dokładnego określenia czym ów scenariusz w rzeczywistości był i co doprowadziło cypryjski rząd do tak radykalnego posunięcia. Jest to o tyle istotne, że cypryjski podatek od depozytów bankowych jest często postrzegany jako ratowanie gospodarki pieniędzmi zwykłych obywateli, co nie jest do końca zgodne z prawdą. Aby zrozumieć czym był scenariusz cypryjski, należy najpierw wgłębić się w sytuację, która do niego doprowadziła.
Kryzys w raju podatkowym
Cypr od końca lat 90. ubiegłego stulecia był jednym z europejskich rajów finansowych. Wówczas wprowadzono wyjątkowo preferencyjny podatek dla spółek zagranicznych (ang. offshore tax), wynoszący zaledwie 4,5% dochodów, co szybko sprowadziło na wyspę zagraniczny kapitał. Wśród podmiotów i osób lokujących kapitał na Cyprze niewątpliwy prym wiodły te pochodzące z Rosji. Do momentu ostatniego kryzysu Cypr był powszechnie postrzegany jako rosyjski raj podatkowy. Korzystne warunki podatkowe i napływ zagranicznego kapitału szybko doprowadziły do dynamicznego rozwoju sektora bankowego, który ów kapitał obsługiwał.
Wprawdzie cypryjski raj podatkowy zakończył się wraz z wejściem kraju do Unii Europejskiej, co miało miejsce w maju 2004 r. (podobnie jak Polska), jednak podatek dla zagranicznych spółek został zastąpiony 10% podatkiem CIT, który również był korzystny dla zagranicznych firm i nie zahamował napływu m.in. rosyjskiego kapitału.
Aby zobrazować ówczesną dominację sektora bankowego na Cyprze, warto wspomnieć że przed kryzysem wartość aktywów ulokowanych w lokalnych bankach niemal siedmiokrotnie przekraczała wysokość PKB. Spora część tego kapitału pochodziła z Rosji - dla przykładu: komercyjny Rossiya Bank w 2012 r. trzymał w cypryjskich bankach niemal jedną trzecią swoich aktywów.
Bez zarzutów o nierzetelność można więc wysnuć tezę, że przed kryzysem cypryjska gospodarka była zdominowana przez sektor bankowy.
Cypryjskie banki przez lata lokowały znaczną część kapitału w greckich obligacjach skarbowych, co okazało się jedną z głównych przyczyn cypryjskiego kryzysu ekonomicznego.
Pomoc finansowa za wysoką cenę
Gospodarka to system naczyń połączonych i wzajemnie oddziałujących na siebie trybów, czego dobrym przykładem jest właśnie cypryjski kryzys. Jego geneza jest bezpośrednio powiązana z zapaścią gospodarczą Grecji, która pod koniec 2009 r. stanęła przed widmem bankructwa. Jak nietrudno się domyślić, był to spory problem dla cypryjskich banków, które były silnie zaangażowane kapitałowo w greckie obligacje. Niewypłacalność Grecji oznaczała, że jej papiery dłużne stały się bezwartościowe. Zapaść cypryjskiego sektora bankowego szybko pociągnęła całą gospodarkę na skraj bankructwa.
Cypryjski rząd już w 2011 r. wystąpił o pomoc finansową - co znamienne - do Rosji, która udzieliła mu pożyczki w wysokości 2,5 mld euro. Było to jednak stanowczo za mało, aby uporać się z gwałtowną zapaścią gospodarczą. Kwotę potrzebną na opanowanie cypryjskiego kryzysu oszacowano aż na 17 mld euro.
W czerwcu 2012 r. Cypr był zmuszony do rezygnacji z części swojej suwerenności i zwrócenie się o pomoc do Europejskiego Banku Centralnego, Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego (potocznie nazywanych trojką).
Trojka potraktowała Cypr znacznie surowiej niż Grecję, być może nauczona wcześniejszymi doświadczeniami z pomocy Atenom, a także w ramach odwetu za wieloletnie zapewnianie schronienia dla rosyjskiego kapitału.
EU, EBC i MFW postawiły sprawę jasno - Cypr otrzyma pomoc finansową w wysokości 10 mld euro tylko i wyłącznie wtedy, gdy spełni wszystkie postawione warunki. Te warunki to:
- pełna restrukturyzacja sektora bankowego
- głębokie reformy finansów publicznych
- zabezpieczenie 10 mld pożyczki kwotą 5,8 mld euro
Obywatele dokładają się do pożyczki
Znajdujący się na skraju bankructwa Cypr nie miał wystarczających środków na pokrycie kwoty zabezpieczenia pożyczki od trojki. Pod koniec 2012 r. rząd zdecydował się wówczas na desperacki krok, który został zatwierdzony przez UE i MFW - znaczna część pieniędzy na ratowanie kraju miała zostać pozyskana przez wprowadzenie podatku od depozytów bankowych, który miał objąć wszystkich obywateli. Jednorazowy podatek miał wynieść 6,75% w przypadku depozytów poniżej 100 tys. euro oraz 10% od depozytów powyżej tej kwoty.
Jak nietrudno się domyślić, plany wprowadzenia podatku spotkały się z negatywnym odbiorem społecznym i wywołały powszechną panikę. Cypryjczycy zaczęli masowo wypłacać pieniądze z bankomatów i ustawiali się w kolejkach do banków, chcąc jak najszybciej opróżnić swoje konta. Panika doprowadziła do tego, że w ciągu kilkunastu godzin zaczęło brakować gotówki, a banki były zmuszone do zamknięcia swoich placówek, w obawie o zdrowie pracowników. Powszechny podatek od depozytów wywołał również liczne protesty i demonstracje, które sparaliżowały Cypr.
Ekstremalnie wysoki poziom napięcia społecznego zmusił cypryjski rząd do zmiany swoich planów. W marcu 2013 r. nowo wybrany prezydent Nikos Anastasiadis ogłosił, że podatek od depozytów bankowych zostanie ograniczony do kont powyżej 100 tys. euro, tym samym chroniąc oszczędności większości Cypryjczyków. Finalnie, kontrowersyjny podatek wyniósł od 25% do aż 40% (w zależności od kwoty) i objął wyłącznie konta powyżej 100 tys. euro i to jedynie w dwóch bankach - Laiki (znanym również jako Cyprus Popular Bank) oraz Bank of Cyprus. Bank Laiki został całkowicie zlikwidowany, a jego depozyty przejął Bank of Cyprus. W ramach podatku od depozytów, który najmocniej uderzył w rosyjskich oligarchów i biznesmenów, Cypr pozyskał 4,2 mld euro.
Scenariusz Cypryjski nie był więc, wbrew powszechnej opinii, powszechnym opodatkowaniem oszczędności zwykłych obywateli, co oczywiście nie usprawiedliwia tak radykalnej formy ratowania kraju w kryzysie gospodarczym.
Unia Europejska nie chce płacić za błędy banków
Doświadczenia greckiego i cypryjskiego kryzysu skłoniły UE do zmiany regulacji dotyczących gwarancji depozytów bankowych. Przekaz był jasny - wspólnota nie będzie ponosić kosztów ratowania źle zarządzanych i znajdujących się na skraju upadku banków komercyjnych. Ciężar ratowania sektora bankowego przerzucono na posiadaczy depozytów, otwierając bankom furtkę do sięgania po pieniądze ulokowane na kontach swoich klientów. Kontrowersyjna ustawa, podobnie jak sam scenariusz cypryjski, jest jednak powszechnie niezrozumiała i nadinterpretowana. Nie daje ona bowiem bankom zielonego światła do ratowania swoich funduszy kosztem klientów, a jedynie zakłada taką ostateczność, po spełnieniu wielu warunków. Wśród nich jest m.in. zatwierdzenie przez Komisję Europejską planu restrukturyzacyjnego i trzymanie się jego założeń, a także wcześniejsze sięgnięcie po środki od akcjonariuszy i wierzycieli (m.in. obligatariuszy). Podatek od depozytów, zgodnie z obowiązującą od 2016 r. ustawą, może być nałożony w ostateczności i to wyłącznie na nieubezpieczonych kontach powyżej 100 tys. euro. Banki nie mają natomiast prawa do przejęcia całości depozytów.
Czy „Scenariusz Cypryjski” jest realny w Polsce?
Kluczowa kwestia dotyczy tego na ile nasze oszczędności ulokowane w bankach są bezpieczne i co może wydarzyć się w przypadku kryzysu ekonomicznego, skutkującego zapaścią sektora bankowego?
Zgodnie z obowiązującymi przepisami, które zostały opisane w poprzednim akapicie, nawet w najbardziej podbramkowych sytuacjach depozyty bankowe poniżej kwoty 100 tys. euro są teoretycznie bezpieczne od ryzyka dodatkowego opodatkowania. Można by więc zaryzykować stwierdzenie, że trzymanie na jednym koncie mniej niż równowartość tej kwoty jest skutecznym zabezpieczeniem.
Zupełnie inną sprawą jest realna skuteczność takiego rozwiązania i jego implikacje polityczno-społeczne. Można zaryzykować stwierdzenie, że każdy rząd, który zdecydowałby się na wprowadzenie powszechnego podatku od depozytów przegrałby kolejne wybory. Musiałby również liczyć się z licznymi protestami, masowymi wypłatami i błyskawicznym deficytem gotówki w obiegu, co w praktyce dodatkowo destabilizuje system bankowy, zamiast go ratować.
Banki centralne mają wiele narzędzi do wyciągania sektora bankowego z sytuacji kryzysowych, które nie są obarczone tak jednoznacznie negatywnym odbiorem społecznym. Głównie dlatego, że większość obywateli nie rozumie zasad ich funkcjonowania, bądź nie ma nawet pojęcia o ich istnieniu. Takie kryzysowe narzędzia to nie tylko obniżki stóp procentowych, ale również wielomiliardowe programy skupu aktywów poprzez programy luzowania ilościowego (QE), programy kredytów wekslowych, TLTRO, czy wreszcie operacje otwartego rynku repo. Nie można pominąć również obniżek stóp rezerw obowiązkowych dla banków, czy zmniejszenia progów kapitałowych.
Podsumowując, wprowadzenie podatku od depozytów bankowych w Polsce jest scenariuszem niezwykle mało prawdopodobnym, jednak z teoretycznego punktu widzenia realnym. Zamiast skupiać uwagę na skrajnych i mało realnych zagrożeniach, warto znać realne zagrożenia dla sektora bankowego, które są w stanie pogrążyć całą gospodarkę. W obecnej sytuacji rozważanie scenariusza cypryjskiego jest niczym więcej jak sianiem paniki i ekonomiczną fikcją.
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję