Nie łudźmy się - statystyki niepowodzeń na rynku Forex nie biorą się znikąd. Coś musi być na rzeczy... Tradingowy biznes, z założenia tak łatwy i wolny od ciężarów zwykłej działalności gospodarczej, najwyraźniej nie jest ani łatwy, ani aż tak bardzo wolny. Tzn. „wolność finansowa”, osiągana przez skutecznych traderów, jest dobrem zarówno mocno pożądanym, jak i rzadkim.
TEZA
Większość obecnych uczestników rynku posiada cechy i predyspozycje bardzo podobne (o ile nie tożsame) z cechami poprzednich przegranych uczestników rynku.
UZASADNIENIE
1. Akceptuję prawdę statystyczną. Wnioskuję tak: jeżeli dotychczas przegrywało przynajmniej 70 - 80% forexowych inwestorów, to zakładając podobieństwo ludzi do siebie nawzajem wnioskuję, że również obecny statystyczny trader nosi w sobie niemały negatywny forexowy potencjał, który (prawdopodobnie) wcześniej czy później się uaktywni.
2. Rynek walutowy jest grą o sumie zerowej. By ktoś mógł zyskać, ktoś musi stracić. Wygrywających może być znacznie mniej niż przegrywających ze względu na nierówny rozkład kapitału inwestycyjnego. By taka czy inna instytucja finansowa mogła osiągnąć zysk wystarczający do kwartalnego bilansu przychodów/rozchodów, tysiące drobnych inwestorów „musi” się do tego „dołożyć”. Kaszalot – plankton...
2.1 Na ten niefajny aspekt rynku zdają się wskazywać całkowicie odrealnione reklamy w stylu „kliknąłem i zarobiłem 300 dolarów w jeden dzień...” Możemy to sobie nazywać jak kto woli – proponuję - zaganianie małych kurczaczków w kierunku maszynki do mielenia mięsa...
2.11 Ludzie jednak w dużej mierze są sami sobie winni. Marzenia o łatwych pieniądzach bardzo się podobają, lecz niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. Tak jak w innych sferach życia, także tutaj zgoda na odrealnienie nie rokuje dobrze... A więc – nie bądźmy naiwni! Rynek nie powstał, by przysłowiowy Kowalski, który ma dość swojej dotychczasowej pracy lub chciałby choć raz w życiu sięgnąć gwiazd, został obsypany złotem.. To tak nie działa, a kto myśli inaczej, pewnie wpadnie w zasadzkę.
ZADANIE
Jaki jest więc ten „statystyczny” wirus, który prawdopodobnie we mnie i w Tobie siedzi i czeka na „swoją szansę”, a naszą porażkę? Może dotychczas jedynie cichutko czeka, by tylko skoczyć nam do gardła, kiedy je odsłonimy? Bo to, że ta bestia istnieje, to pewne... Liczba ofiar wystarczająco dobitnie potwierdza istnienie wirusa.
Mógłbym w tym momencie powołać się na Niala Fullera czy dać linki do kilku moich tekstów. Ale to mało twórcze. Człowiek nigdy nie uczy się czegoś głębiej jak wtedy, gdy samodzielnie do tego dochodzi, nawet wówczas, a może przede wszystkim wówczas, gdy wymaga to wysiłku, przełamania się, a nawet bólu. Stanąć w prawdzie, zdiagnozować niebezpieczeństwo, nim będzie za późno... oto zadanie dla Ciebie!
Więc zgodnie ze swoim dobrze pojętym interesem namawiam, byś wykonał tę pracę samodzielnie. Jeżeli będziesz chciał się podzielić z nami cząstką prawdy o rynku z perspektywy twojego doświadczenia – będzie nam bardzo miło. Może to komuś pozwoli ocalić parę lat, parę depozytów. czy odrobinę zdrowia?
Swoją historię opisz w komentarzu, napisz do nas na Facebooku lub wyslij na email: support@fxmag.pl
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję