W środę dolar lekko odbija, po tym jak nocna prezydencka debata w USA przyniosła ostatecznie podbicie ryzyka. Sama w sobie była chaotyczna, nie wniosła wiele do oceny obu kandydatów, chociaż w mainstreamowych mediach pojawiają się komentarze, że Biden wypadł lepiej - pytanie, czy dlatego, że to Trump mu bardziej przerywał i nie miał zbyt wielu błyskotliwych argumentów. Dla rynków kluczowy staje się aspekt samego przebiegu wyborów - urzędujący prezydent po raz kolejny powtórzył, że głosowanie listowne może prowadzić do sporych nadużyć i odmówił pokojowego przekazania władzy. Rynki obawiają się sądowych przepychanek, które mogą wydłużyć cały proces o tygodnie i to w okresie, kiedy powinny być podejmowane kluczowe decyzje (w kontekście pandemii COVID-19). Zwłaszcza, jeżeli różnice w liczbie oddanych głosów będą niewielkie. Sytuację rozładowałoby przyjęcie czwartego pakietu fiskalnego - dzisiaj do rozmów powracają Nancy Pelosi (spikerka Izby Reprezentantów), oraz Sekretarz Skarbu Mnuchin. Według doniesień Demokraci nadal różnią się z Republikanami, co do kwoty wsparcia oraz sposobu jej wydatkowania - 2,2 bln USD wobec 1,5 bln USD.
Debata prezydencka w USA sama w sobie nie niesie jednak tak mocnego ładunku dla rynków, jak można by się obawiać. Kolejne telewizyjne "przepychanki" zaplanowano na 15 i 22 października. Uwaga rynków może, zatem skupić się na innych tematach. To wspomniane rozmowy Pelosi-Mnuchin, oraz globalne obawy związane z koniecznością powstrzymania transmisji COVID-19 w społeczeństwach. W nocy opublikowane zostały odczyty indeksów PMI za wrzesień dla Chin, które przyniosły dysonans pomiędzy wskaźnikami rządowymi, a tymi liczonymi przez Caixin. Dzisiaj uwagę przykują odczyty z USA dotyczące ADP i Chicago PMI, w mniejszym stopniu finalnego PKB za II kwartał. W Europie uwagę przykuwa konferencja Europejskiego Banku Centralnego, chociaż istotniejsze mogą okazać się nieformalne doniesienia ze źródeł zbliżonych do niemieckiej prezydencji w UE, że znacząco rośnie prawdopodobieństwo opóźnień w temacie wspólnego, unijnego budżetu oraz programu ratunkowego (ERF) ze względu na rosnącą liczbę spornych kwestii zgłaszanych przez niektóre kraje. To może stawiać w negatywnym świetle euro, jeżeli zestawimy te informacje z wątkiem rosnących zakażeń COVID-19 w Europie. W przypadku funta mamy plotki, jakoby Brytyjczycy przesłali do UE kilka różnych propozycji przełamania sporu o nową umowę handlową, ale i też informacje o zaakceptowaniu kontrowersyjnej ustawy Internal Market Bill przez Izbę Gmin - teraz trafi ona do Izby Lordów. W efekcie brytyjska waluta jest dzisiaj najsłabsza w ustawieniach, razem z koroną norweską (powrót awersji do ryzyka na rynki).
Kurs euro do dolara (EUR/USD) - to byłoby na tyle?
We wczorajszym wpisie zwracałem uwagę na ryzyko fałszywego naruszenia strefy oporu przy 1,1695-1,1715 w ramach tzw. ruchu powrotnego. W efekcie dzisiaj rano przetestowany został istotny rejon 1,1750. Na dziennym układzie wskaźnika RSI9 dotknęliśmy spadkowej linii trendu rysowanej od końca lipca. Wiele wskazuje na to, że będzie ona nadal respektowana. A to oznacza, że podbicie EURUSD należałoby uznać za zakończone.
Wykres dzienny kursu EURUSD
Wsparciem dla USD może okazać się powrót globalnego ryzyka na rynki. Wybory w USA będą generować niepewność, biorąc pod uwagę kwestię przekazania władzy przez Trumpa, co w połączeniu z utrzymującym się impasem w kwestii przyjęcia czwartego pakietu fiskalnego przez Kongres, oraz trwającą pandemią, będzie stanowić dość negatywną mieszankę. Z kolei w Europie inwestorzy zaczną wiązać ze sobą fakty dotyczące ryzyka ognisk COVID-19, z nieudolnością po stronie decydentów. Ostatnie plotki dotyczące dużych sprzeczności w samym Europejskim Banku Centralnym, co do kształtu polityki monetarnej, a także spekulacje z niemieckiej prezydencji odnośnie unijnego budżetu i pakietu ratunkowego, będą ciążyć na euro.
OKIEM ANALITYKA - pyrrusowe zwycięstwo
Według niektórych sondaży sztab Bidena może się już cieszyć zdobyciem wymaganych 270 głosów elektorskich. Nocna debata, chociaż mocno chaotyczna, nie zaszkodziła kandydatowi Demokratów. Bardziej nerwowy był Trump, który od pewnego czasu nie może znaleźć punktu zaczepienia, na bazie którego mógłby oprzeć strategię kampanii wyborczej. Sięganie do argumentu, że wybory mogą być sfałszowane, może jednak nieść ze sobą fatalne skutki dla stabilności amerykańskiej demokracji. Stwarza też pole do ogromnej zmienności na rynkach. Wielu inwestorów będzie sfrustrowanych tym, że decydenci nie stają na wysokości zadania biorąc pod uwagę w jak trudnej sytuacji możemy się znaleźć już za kilka tygodni za sprawą pandemii COVID-19. Reasumując, zbliżający się czwarty kwartał może przynieść równie silne emocje, jak te, które miały miejsce wiosną.
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję