Fundamentalne podstawy do wzrostu cen ropy pozostają bardzo wrażliwe. Wiele z czynników makroekonomicznych znosi się wzajemnie, pozostawiając dolara amerykańskiego jako głównego gracza mającego wpływ na cenę surowca. Tak w swoim raporcie pisze Goldman Sachs.
Bank Wall Street, który nastawił się byczo do rynku ropy już na początku roku, stwierdził, że cena surowca do połowy roku 2017 powinna wahać się pomiędzy 45 a 50 dolarami za baryłkę, ze wskazaniem na ryzyko spadku cen związanych z dużymi zapasami oraz siłą dolara.
„Pomijając krótkoterminowe niepewności, nasze dane odnośnie popytu/podaży pokazują, że rynek ropy jest na dobrej drodze do powrócenia w stan równowagi” stwierdza bank w swoim oświadczeniu.
W piątek cena surowca oscylowała na poziomie kwietniowych minimów, z powodu obaw o globalne spowolnienie mogące mieć wpływ na popyt.
Goldman Sachs twierdzi jednakże, że nadwyżki surowca to nie wina słabnącego popytu, tylko nadprodukcji spowodowanej zbyt dużą zdolnością wydobywczą i korzystnymi marżami.
„Naszym zdaniem wpływ na spadek ceny poniżej 35$ za baryłkę mogą mieć tylko niespodziewane wydarzenia o dużej skali, takie jak zaprzestanie skupowania ropy przez Chiny, lub nagłe zwiększenie produkcji w Libii czy Nigerii”
Bank powiedział, że globalny popyt póki co jest zaspokajany przez nadwyżki jednak rynek powinien wrócić do normy między innymi przez popyt krajów azjatyckich. Jednakże obniżył on swoją prognozę wzrostu światowego zapotrzebowania na ropę o 120 tysięcy baryłek do poziomu 1.2 miliona dziennie, głównie z uwagi na zmniejszony popyt w Europie spowodowany Brexitem.
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję