Czy pamiętasz sytuację na funcie brytyjskim z października, kiedy doszło do drastycznego załamania się kursu funtaGBP/PLN 5.040.79 %1 tydzień0.71 %1 miesiąc-0.78 %1 rok0.16 %5 lat-0.6 % w stosunku do innych walut? Rynek ochrzcił to wydarzenie Flash Crashem. Przypomniał tym samym, że oprócz zagrożeń gospodarczych lub geopolitycznych, takich jak Brexit, referenda itp. mamy do czynienia z niespodziankami technologicznymi.
Ale czy tak było naprawdę? Jako były kontroler transakcji finansowych w wielkiej korporacji i osoba odpowiedzialna za wykonanie tych transakcji, znam od kuchni życie traderów korporacyjnych oraz zarządzających funduszami, pokusę oraz nacisk na wyniki, jaki jest w tym biznesie. Obejście zasad fair trade jest największą bolączką rynków finansowych, według zasady kto ma więcej ten wybija rynek. Postaram się przybliżyć nieco historię, która została przedstawiona rynkowi pod nazwą Flash Crash i opowiedzieć ją nieco inaczej.
Jak to się zaczęło?
6 października br., w ciągu niecałych dwóch minut, na początku azjatyckiej sesji, funt brytyjski zanurkował ponad 6%, zaliczając nowe 31-letnie minimum w stosunku do dolara, poniżej poziomu 1,1850. Generalnie słabość funta oraz powiązany z tym trend spadkowy był spowodowany obawami po decyzji Brytyjczyków o opuszczeniu Unii Europejskiej. Jednak tak dużą przecenę w tak krótkim czasie i to podczas azjatyckiej sesji trudno wyjaśnić fundamentami.
Co się stało potem? Wielu mniejszych inwestorów nie było w stanie wybronić swoich depozytów i zwyczajnie zbankrutowało. Niektórzy z nich mieli więcej szczęścia. Kilka funduszy koncentrujących się na spekulacji na instrumentach powiązanych z funtem brytyjskim również musiało zanotować istotny krok wstecz. Ale zdecydowana większość nigdy już nie odzyska powstałych w wyniku tego wydarzenia strat. Zasada rynku Forex jest bardzo prosta i zerojedynkowa. Żeby jeden mógł zarobić, drugi musi stracić. Nie ma drogi pomiędzy, jest albo zysk albo strata.
Oczywiście Flash Crash na funcie nie jest pierwszym tego typu wydarzeniem. Mieliśmy już podobny crash około 6 lat temu na dolarze nowozelandzkim, kiedy z rynku wyparowało około biliona dolarów. Zasada takiego wydarzenia jest generalnie prosta. Flash Crash, czyli błyskawiczne załamanie notowań, mogą wywołać komputerowe algorytmy, które same inwestują pieniądze na podstawie zaprogramowanej strategii, czyli super wydajne komputery, które otwierają według zaprogramowanej strategii tysiące pozycji na minutę. Powiedzmy, że algorytm jest zaprogramowany tak, że przy oporze otwiera pozycję spadkową i co jakiś czas następną. Koszmar zaczyna się wówczas, kiedy kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt algorytmów korporacyjnych działa według podobnej strategii. Można to wtedy porównać do działania wirusa komputerowego, który zaczyna się rozmnażać na wielką skalę. Trzeba sobie jednak zadać pytanie, gdzie w tym wszystkim jest jeszcze człowiek? Gdzie są szanse, a gdzie ryzyka. W 2010 roku za główną przyczynę krachu finansowego zostały uznane algorytmy, które jak widać, mogą zagrozić finansom państwa, notowaniom giełdowym oraz zwyczajnym inwestorom mniejszego lub większego kalibru.
Międzynarodowy nadzór nad rynkami finansowymi SEC obiecał stworzyć odpowiednie regulacje, które miały zapobiegac tego typu działaniom, co zresztą uczynił. Również niektóre instytucje wprowadziły wewnętrzną kontrolę handlu. Ale, jak pokazuje rzeczywistość, w większości przypadków chciwość i chęć zysku wyprzedza oficjalne kanały kontroli.
Jak mogło to wyglądać naprawdę?
Spróbujmy wejść w skórę tradera lub zarządzającego funduszem. Jak zrobić tak gwałtowny ruch i czy świadomy ruch na taką skalę jest legalny? Nietrudno się domyślić, że ruch na ponad 1100 pipsów wymaga olbrzymiej skali środków, które nawet dla instytucji bankowej, czy też funduszu, nie będą małe i potrzebę takiej inwestycji trzeba raportować jako zarządzający i odpowiednio wytłumaczyć jej zasadność.
Oto jedna z możliwych wersji tego wydarzenia. Wiele banków ma subfundusze oraz niezależne fundusze hedgingowe, których jest cichym właścicielem lub w których posiada duży głos decyzyjny. Żeby zrobić tak duży ruch przy stosunkowo niskim koszcie potrzebna jest niewielka zmienność (wtedy koszty kontraktu spadają o 30% do 50%) oraz kilku partnerów biznesowych w postaci traderów lub instytucji hedgingowych. Być może, by się uchronić przed aspektem prawnym, ruch spadkowy rozpoczął się w Azji, czyli w krajach które prawnie są „oazą” dla czarnych owiec wszelkiego typu (nie tylko maści kryminalnej, ale również machinantów finansowych). Są to takie kraje jak Tajlandia, Singapur czy też Hong Kong. Tam jakiś subfundusz (być może niezależny lub być może podlegający pod jakąś instytucję finansową – przykładowo europejską) aktywował o godz. 1:00 gigantyczne zlecenie sprzedaży na koszyku funta. Już zupełnie legalnie, bo korzystając z „okazji”, z kontynentu europejskiego lub amerykańskiego nadeszła „odsiecz” w postaci kupujących. Wiadomość została kilka godzin później sprzedana w mediach jako Flash Crash, czyli jako winnego wskazano automat, który trudno oskarżyć lub wsadzić do więzienia.
W ten sposób wszyscy zarobili: azjatyckie anonimowe rekiny oraz legalne „czyste” instytucje finansowe. Kto natomiast stracił? No cóż, ta część inwestorów, która nie miała zleceń Stop Loss lub te zlecenia nie zostały zrealizowane przez brokera oraz ta część inwestorów, która zapomniała, że czystki na rynku Forex to zupełna normalność i trzeba się zwykle przed nimi bronić. Choć jak wiadomo wszystkich nieszczęść nie da się wykluczyć i ryzyko jest wkalkulowane w ten biznes.
Wyciągamy wnioski
Należy pamiętać, że tego typu wydarzenia będą występować coraz częściej, gdyż rynek finansowy ciągle się zmienia i jest trudny do kontrolowania przez legalne instytucje. O ile trudne jest to w przypadku rynku papierów wartościowych, to prawie niemożliwe jest to w przypadku rynku Forex, gdzie anonimowość oraz ilość gotówki w obiegu praktycznie wyklucza wiarygodny monitoring finansowy. Stop Loss powinien być standardem. Może być szeroki, czyli taki który daje komfort i wentyl bezpieczeństwa w przypadku traderów długoterminowych, według zasady lepsza większa strata niż utrata wszystkich środków.
Szansa na powtórzenie się scenariusza Flash Crash jest niewielka i wynosi 1:100, ale prędzej, czy później się wydarzy w tej lub innej postaci. Może nawet będzie miała inną twarz lub zostanie w inny sposób wytłumaczona, ale to się dzieje i to regularnie, a przy takich wydarzeniach można też sporo zarobić. Jak to zrobić? A gdyby tak jedno konto przeznaczyć na taki scenariusz i dla kilku par walutowych ustawić zlecenia oczekujące 700 -1000 pips poniżej oraz powyżej? Oczywiście nie możemy wykluczyć, że ruch będzie większy lub mniejszy i nie wbijemy się w transakcję. Najlepiej więc jest przestudiować dane historyczne i przyjąć jakąś realną średnią. Jeżeli taki scenariusz wydarzy się, np. za rok lub dwa, to zysk z takiego wydarzenia będzie ponadprzeciętny. A że jak wiadomo tylko mniejszość zarabia na rynku Forex, więc ta kilkuprocentowa mniejszość chętnie przyjmie nas na pokład „drużyny sukcesu”. Programujmy więc dla większości par walutowych zlecenia oczekujące, na tych poziomach, gdzie żadna aktualna analiza nie sięga i regularnie je aktualizujmy, gdyż nie znamy dnia ani godziny, a kiedy ta godzina już wybije, lepiej być po dobrej stronie rynku.
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję