W kwietniu było widać rosnące obawy o kondycję globalnej gospodarki i scenariusz stagflacyjny. Choć bieżące dane makro ciągle są całkiem korzystne, to jednak w raportach kwartalnych spółek można było zaobserwować, że presja kosztowa oraz problemy z dostępnością towarów zaczynają wywierać coraz większy negatywny wpływ na rentowność kolejnych sektorów i zwiększają niepewność prowadzenia biznesu.
Z kolei wysoka inflacja uderza w nastroje konsumentów. Nie są to oczywiście nowe zjawiska, ale zaczyna być coraz bardziej odczuwalna ich uporczywość
Kwietniowe wydarzenia na scenie geopolitycznej na pewno tej sytuacji nie poprawiły
Wojna w Ukrainie nadal jest bardzo intensywna i pełna dramatów. W efekcie Zachód przygotowuje kolejne rundy sankcji, a i Rosja decyduje się na radykalne kroki. Takim była choćby decyzja Kremla o odcięciu dostaw gazu do Polski oraz Bułgarii. Kraje te, jak i wiele innych, nie przystały na warunki Rosji dotyczące rozliczenia płatności za surowiec w rublach. W efekcie Polska odchodzi od bezpośrednich dostaw gazu z Rosji (ponad 50% naszego zużycia) osiem miesięcy wcześniej niż planowaliśmy. Nasz kraj od lat przygotowywał się na ten krok i jesteśmy dość dobrze już na to przygotowani. Niemniej jednak to radykalne cięcie druga strona wykonała szybciej i nie wszystkie elementy naszego nowego systemu dostaw są obecnie gotowe. A to naturalnie rodzi ryzyka. Polska ma już dość dobrze rozbudowaną infrastrukturę do importu gazu LNG, zapasy w magazynach są wypełnione w ponad 80%, a od października ma ruszyć gazociąg Baltic Pipe. Pełna jego przepustowość ma być dostępna od początku 2023 r. i odpowiada wielkości dotychczasowego importu z Rosji. Niemniej jednak o ten gaz z Szelfu Norweskiego przyjdzie nam rywalizować też z innymi podmiotami. A to wpływa na cenę. Ponadto zanim ruszy Baltic Pipe (jeśli nie będzie opóźnień) czeka nas jeszcze kilkumiesięczny okres przejściowy. Dlatego warunkiem, by w tym roku nie było problemów z dostępnością gazu w Polsce, jest to, żeby Rosja nie odcięła od dostaw pozostałych krajów UE. Polska bowiem importuje obecnie rosyjski gaz pośrednio z Niemiec na zasadzie rewersu, w ten sposób bilansując krajowy system.
Europa w końcu i zdecydowanie przyspiesza w odchodzeniu od rosyjskich surowców
Na unijnym stole jest obecnie plan odejścia z końcem roku od importu ropy z Rosji. Tu też łatwiej obu stronom znaleźć alternatywy w krótkim czasie, przy czym dla Rosji byłyby to mniejsze wolumeny. Ale odcięcie UE już teraz od gazu z Rosji spowodowałoby konieczność reglamentacji gazu, a to wywołałaby recesję. Może jest to i po myśli Putina, ale Rosja ma tu więcej do stracenia w każdym horyzoncie czasowym. Na przekierowanie tego surowca w kierunku Azji nie pozwala i długo nie pozwoli bowiem infrastruktura (jej brak). Kolejne tygodnie/miesiące pokażą więc czy Rosja będzie próbowała jeszcze jakoś ratować te kurczące się udziały na rynku europejskim, czy znów polityka weźmie górę nad zdrowym rozsądkiem.
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję