Stało się to, co w prognozach ekspertów określane było jako najczarniejszy scenariusz – Rosja rozpoczęła pełnoskalową inwazję na Ukrainę, otwierając tym samym nowy rozdział, w trwającym od 2014 roku konflikcie.
Wydarzenia tego tygodnia rozgrywały się w tempie ekspresowym. Tuż po zakończeniu igrzysk olimpijskich w Pekinie, Władimir Putin wystąpił z przemówieniem, w którym zapowiedział uznanie dwóch separatystycznych republik, funkcjonujących na terenie Ukrainy od 2014 roku. Już w kolejnym dniu rosyjskie wojska oficjalnie znalazły się w Donbasie pod pretekstem „obrony ludności rosyjskojęzycznej przed ludobójstwem” oraz „demilitaryzacji i denazyfikacji” Ukrainy.
Uderzenie rozpoczęło się w czwartek o 5:00 rano ostrzałem rakietowym z wielu kierunków (również z obszaru Białorusi) i na wiele celów militarnych i związanych z infrastrukturą, na obszarze całego kraju. Uderzenie połączone było z działaniami grup dywersyjnych działających w głębi kraju m.in. na kijowskim lotnisku w Hostomelu. Późnym wieczorem, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podpisał dekret o powszechnej mobilizacji. Została także rozdana broń weteranom oraz byłym funkcjonariuszom służb mundurowych. W związku z atakami rakietowymi wielu mieszkańców Kijowa ukryło się kijowskim metrze. Do Polski zaczęły przyjeżdżać pierwsze pociągi z uchodźcami. Na przejściach granicznych ustawiają się wielokilometrowe kolejki samochodów.
Wydarzenia kolejnych dni pokazują, że Putin zdecydowanie przeliczył się. Wojska Federacji Rosyjskiej nie zdołały uczynić znaczących postępów, a strona ukraińska wykazała się ogromnym hartem ducha, umiejętnościami i przygotowaniem. Niewątpliwie Rosja ponosi także porażkę na wielu innych frontach – zarówno w Ukrainie, jak i we własnym kraju, gdzie zaczynają działać sankcje.
Rosja w kilkukrotnie proponowała rozmowy z Zełeńskim w Mińsku, na co prezydent Ukrainy nie wyrażał zgody. Kontrofertą było spotkanie w jednym z kilku, zaproponowanych miast m.in. w Warszawie. Na to z kolei nie godziła się strona rosyjska.
Sankcje
Początkowo odpowiedź Zachodu na rosyjską agresją wydawała się nie robić wrażenia na Władimirze Putinie. Rosja od 2014 roku gromadziła zapasy, w tym również rezerwy walutowe i złoto. Niemcy, Włochy, Cypr i Węgry blokowały decyzję o odcięciu Rosji od systemu SWIFT. Ostatecznie kraje te zmieniły swoje stanowisko i w sobotę ogłoszona została decyzja o odłączeniu Rosji od systemu SWIFT. Dodatkowo szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen poinformowała także o decyzji o zamrożeniu aktywów należących do rosyjskiego banku centralnego, co – obok odcięcia od SWIFT – będzie najbardziej bolesną sankcją dla Rosji.
Swoje sankcje nałożyły także USA i Wielką Brytanię, ale również Japonia. Obejmują one m.in. zakaz nabywania rosyjskich obligacji, zakaz eksportu technologii do Rosji, zamrożenie aktywów banków i firm rosyjskich oraz oligarchów z otoczenia Władimira Putina. Zamrożone zostały także aktywa rosyjskiego prezydenta oraz ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa. Do niedzieli większość państw europejskich zamknęła swoją przestrzeń powietrzną dla rosyjskich linii lotniczych, a Rosja została wykluczona z wielu imprez sportowych m.in. Międzynarodowa Federacja Judo zawiesiła Władimira Putina w prawach honorowego prezydenta.
Nałożenie sankcji na Rosję rozważa także Szwajcaria, która mogłaby zamrozić rosyjskie aktywa w swoich bankach. Gdyby faktycznie tak się stało, byłby to ewenement na skalę światową – Szwajcaria zawsze starała się zachowywać neutralność.
Pierwsze objawy sankcji już są widoczne w Rosji – są to m.in. udokumentowane w mediach społecznościowych kolejki do bankomatów liczące niejednokrotnie po kilkaset metrów. Jednak prawdziwy ciężar sankcji mieszkańcy Rosji zaczynają odczuwać od dziś. Rubel spadł już do najniższego w historii poziomu. Jeszcze w piątek za jednego dolara trzeba było zapłacić 83 ruble. Teraz rosyjski bank Tinkoff oferuje dolara po 171 rubli. Dla ratowania waluty Bank Centralny Rosji podniósł stopę procentową z 9,5 do 20 proc. Pojawiają się też pierwsze prognozy mówiące o rychłym upadku Sberbanku – jednego z największych rosyjskich banków.
Anonymus wypowiada wojnę Rosji
Osobną kwestią jest wojna informacyjna oraz działania na froncie cyberwojny. Przykładem tego pierwszego mogą być fake newsy oraz panika, która wybuchła w Polsce wokół paliw i gotówki – w czwartek i piątek ludzie masowo ustawiali się pod bankomatami i stacjami paliw wierząc, że gotówki i paliwa może zabraknąć. W efekcie ceny paliw zostały lokalnie wywindowane, nawet do 9,99 zł za litr, a niektóre staje zaczęły wprowadzać limity paliwa, które można jednorazowo zatankować. Prezes PKN Orlen Daniel Obajtek zapowiedział natychmiastowe rozwiązywanie umów ze stacjami, które będą manipulowały cenami paliwa.
Do sytuacji odniósł się na twitterze Jakub Wiech, zastępca redaktora naczelnego portalu energetyka24.com pisząc: „Rosjanie chcą, żebyśmy się bali. Putin marzy o tym, byśmy szturmowali stacje paliw, wydzierali sobie dystrybutory z ręki, byśmy wpadli w panikę. Nie pomagajmy mu w tym”.
Dlatego niemniej istotnym aspektem uderzenia w Rosję może okazać się deklaracja haktywistów z grupy Anonymus, którzy ogłosili cyberwojnę przeciwko rosyjskiemu rządowi. Ofiarami ataków DDoS padły do tej pory strony rządowe, jak również narzędzia dezinformacji i propagandy, jak serwis Russia Today, Com2Com, PPT-Teleport Moscow, RELCOM czy SOVAM.
Anonymus dokonał także wielu innych ataków. Zhakowane zostały rządowe stacje telewizyjne, w których puszczany był hymn Ukrainy oraz filmy pokazujące sytuację na Ukrainie. Hakerzy wykradli także 200 GB maili z białoruskiej firmy produkującej broń. „Wkrótce poczujesz gniew hakerów z całego świata. Twoje sekrety nie są bezpieczne” – tak brzmiały słowa, jakie haktywiści Anonymus skierowali do Władimira Putina.
Następstwa dla Polski
Bezpośrednie zagrożenie militarne dla Polski na dzień dzisiejszy jest mało prawdopodobne, choć nie ulega wątpliwości, że jeśli Rosja wchłonie Ukrainę, poziom bezpieczeństwa naszego kraju drastycznie się obniży. Już teraz widać, że w efekcie rosyjskiej agresji kapitał uciekał z giełdy moskiewskiej, ale i z GPW. Trudno w tej chwili szacować, jak sytuacja będzie się rozwijać w przyszłości, jednak jest oczywiste, że dla zagranicznego kapitału nasz region nie jest już tak bezpieczny, jak dawniej.
To, z czym będziemy się musieli zmierzyć się na pewno, i to już wkrótce, to fala uchodźców z Ukrainy, dla których Polska wydaje się być pierwszym wyborem, przed Słowacją, Węgrami i Rumunią. Ogólny wzrost liczby obywateli Ukrainy przebywających w Polsce wpłynie na dalszy wzrost cen wynajmu mieszkań.
Załamanie handlu z Rosją i Ukrainą o połowę, to ok. 1 proc. naszego PKB. Jednak nasz kraj kupuje od Rosji węgiel, gaz i ropę. Abstrahując od faktu, że nasz rząd powinien przestać kupować te surowce od Rosji, ich cena najprawdopodobniej będzie wzrastać. Rosnące ceny surowców energetycznych przełożą się na wzrost cen energii, a w konsekwencji ogólny wzrost cen, czyli dalszą inflację.
Złoto i srebro
W czwartek notowania złota w dolarze (XAUUSD) na krótko przebiły poziom 1 970 w dolarze amerykańskim, zaś w polskiej walucie (XAUPLN) na moment przekroczyło 8 200, wyznaczając tym samym nowy, historyczny rekord. W kolejnych godzinach złoto, podobnie jak rynki finansowe, na bieżąco reagowało na wydarzenia na wschodzie. W kolejnym dniu, po pierwszym szoku, cena powróciła w okolice 1 900 USD (7 900 PLN), niemniej jednak zainteresowanie fizycznym kruszcem pozostało na bardzo wysokim poziomie.
Choć o napięciach wokół Ukrainy mówiło się od tygodni, chyba nikt tak naprawdę nie spodziewał się najczarniejszego scenariusza. Dlatego na rynkach pojawiła się spora dynamika, a inwestorzy indywidualni, jak i zwykli posiadacze kapitału, masowo ruszyli po złoto fizyczne. Przy tej okazji warto podkreślić, że dostępność metali szlachetnych nie jest w żaden sposób zagrożona. Rynek pracuje w standardowym trybie. Nie ma potrzeby podejmować gorączkowych decyzji.
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję