Piotr Rosik (FXMAG): Koalicja 15 października rządzi już mniej więcej rok. Jak Pan ten pierwszy rok jej rządów ocenia? W radzie ministrów są przedstawiciele lewicy, więc chyba w miarę pozytywnie?
Piotr Szumlewicz (przewodniczący Związku Zawodowego Związkowa Alternatywa): Jestem rozczarowany. Nie miałem wielkich oczekiwań, ale zmiana jest kosmetyczna. Zmienił się klimat rządzenia, zmniejszyły się transfery do podmiotów zaprzyjaźnionych z poprzednim rządem, ale nowa władza zachowała wszystkie kluczowe rozwiązania PiS, a programy, które dodała, są z ducha PiS-owskie, jak renta wdowia czy tzw. "babciowe".
A dlaczego to są programy z ducha PiS?
Bo familizują politykę społeczną. To są programy konserwatywne, które pomijają osoby żyjące samotnie czy w związkach niesformalizowanych. Poza tym, "babciowe" odsysa z rynku pracy kobiety 50+, które są wykształcone i mogłyby pełnić ważne role w życiu publicznym czy gospodarczym. Te programy socjalne, które obowiązują i są promowane, to chaotyczne rozdawnictwo, które nie ma nic wspólnego z nowoczesną polityką społeczną.
A jak Pan widzi politykę gospodarczą obecnego rządu?
Tutaj trudno o jednoznaczną odpowiedź, bo rząd jest mocno zróżnicowany i wewnętrznie podzielony, a koalicjanci mają inne podejście do zmian w systemie podatkowym czy do kluczowych inwestycji. Nie ma jasnego kierunku i żadnych konkretów co do polityki klimatycznej, a przecież wykorzystanie środków KPO opiera się Zielonym Ładzie, który nowy rząd deklaratywnie odrzuca. Są ciągłe tarcia w koalicji, a niewiele się dzieje. Za rządów PiS była zapaść inwestycji publicznych, ale teraz nie widać pomysłu na nowe otwarcie. Przykładowo nie wiadomo, co ekipa Donalda Tuska chce zrobić z projektem CPK. Póki co wydaje się, że ma to być lotnisko zapasowe.
A według Pana centralne lotnisko powinno powstać?
Nie mam jednoznacznego zdania w tej sprawie. Zwracam uwagę, że przyszłość transportu lotniczego zależy od wielu czynników, a mówi się o budowie szybkiej kolei europejskiej, w tym cargo ze średnią szybkością ponad 350 km/h. Coraz więcej ludzi pracuje zdalnie, a ponadto rośnie presja, by ograniczać emisję CO2. To sprawia, że część osób rezygnuje z latania, inni przenoszą się na kolej. Ale tak czy inaczej, potrzebny jest spójny kierunek rozwoju transportu, a na razie go nie widać.
Temat elektrowni atomowej też jakoś przycichł.
Wydaje się, że nie mamy wyjścia i powinniśmy możliwie szybko je zbudować. Tu chciałbym zwrócić uwagę, że na górników państwo wciąż wydaje kilkanaście miliardów rocznie, upieramy się przy gospodarce opartej na węglu, a w konsekwencji mamy najdroższy prąd w Europie. Trzeba się szybko wycofać z tej polityki. Ponadto w kopalniach jest mnóstwo patologii, niestety także w działaniu związków zawodowych. Dlatego między innymi jestem za pełną transparentnością w życiu publicznym, w tym za jawnością płac i jawnością finansów organizacji zaufania publicznego.
Górnicy trzymają kolejne rządy w szachu. Władza nie chce palenia opon pod Sejmem.
Tak, to się nie zmienia, a nie pojmuję, czemu górnicy są uprzywilejowani i uważa się ich za ważniejszych od pracowników ochrony zdrowia czy szkolnictwa. Wraz z częściową automatyzacją handlu nadchodzą zwolnienia w sklepach wielkopowierzchniowych, a nie słyszę, aby dla kasjerów szykowano wielkie odprawy. Nie widzę też, żeby zwalniani pracownicy innych branż dostawali na odchodne 12 pensji.
W 2028 roku tzw. dług pozabudżetowy ma zwiększyć się do ponad 600 mld zł z 360 mld zł w 2023 r. Jak Pan to skomentuje? To chyba pokazuje, że gabinet Donalda Tuska nie chce naprawy finansów publicznych?
Pamiętam, jak Koalicja Obywatelska ostro krytykowała PiS za wyprowadzanie pieniędzy do funduszy pozabudżetowych. A teraz widzimy, że za rządów Tuska niewiele się zmienia. To wygląda nieciekawie.
Zwracam uwagę, że Koalicja 15 października nie chce podnoszenia podatków. Jeśli więc zamierza wdrażać swoje kosztowne rozwiązania, to powinna ciąć wydatki, a tymczasem boi się likwidacji programów wprowadzone przez PiS. Skoro tak, to nie wiem, skąd na to wszystko znajdą się środki. Osobiście jestem za tym, żeby program 800+ znacznie ograniczyć.
Dlaczego? Bo po prostu nie zadziałał na dzietność?
Nie tylko dlatego. W polityce rodzinnej Polska wydaje obecnie najwięcej na świadczenia pieniężne z całej UE. Przy uwzględnieniu parytetu siły nabywczej Szwecję czy Finlandię bijemy dwukrotnie. Z drugiej strony, jesteśmy na szarym końcu, jeśli chodzi o wydatki na usługi publiczne, w tym ochronę zdrowia czy opiekę senioralną. Państwo powinno interweniować tam, gdzie jednostki sobie nie radzą, a u nas ono tego nie robi, za to rozdaje pieniądze.
Uważam, że do świadczenia 800+ powinniśmy wprowadzić kryterium dochodowe lub całkowicie zlikwidować program w obecnej postaci.
To jak naprawiać nasze wskaźniki demograficzne?
One są fatalne z różnych powodów, część z nich wiąże się z emancypacją kobiet. Dlatego kluczowe jest wprowadzenie rozwiązań pozwalających łączyć życie prywatne i zawodowe. Tu potrzebne są np. łatwo dostępne żłobki czy wysokiej jakości posiłki w szkołach. Państwo musi odciążać rodziców od zajmowania się dziećmi, a działa w przeciwnym kierunku, zachęca do pozostawania w domu.
Demografię można poprawiać migracją. Jak według Pana powinna wyglądać polityka migracyjna w Polsce? Bo chyba nie dokładnie tak jak na Zachodzie, gdzie problem z przybyszami zdaje się nasilać, bo nie asymilują się jak należy? Co jest do poprawienia?
Głośno zrobiło się ostatnio o chęci ograniczania przez rząd prawa do azylu. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, bo to byłby pokaz słabości polskiego państwa. Nowoczesne państwo powinno umieć odróżnić rosyjskiego agenta od ofiary prześladowań, tym bardziej, że w Polsce liczba wniosków o azyl jest śladowa.
Oczywiście kluczową kwestią jest tu kontrola migrantów. Służby muszą być w stanie weryfikować osoby napływowe, pod kątem np. zagrożenia terrorystycznego. Słyszymy o problemach z integracją we Francji czy Szwecji, ale w Polsce póki co sytuacja wygląda znacznie lepiej, bo odsetek aktywnych zawodowo migrantów jest wyższy niż odsetek aktywnych zawodowo Polaków.
Niepokoi mnie natomiast deklaracja premiera, który ogłosił, iż polityka migracyjna nie będzie instrumentem rozwiązywania problemów demograficznych Polski. Skoro tak, to nie rozumiem, jak rząd chce wypełnić rosnące luki na rynku pracy i jak planuje zbilansować system emerytalny.
Gorącym tematem ostatnich miesięcy jest rynek mieszkaniowy i kwestia kredytu 0%. Czy według Pana programy dopłat do kredytów mieszkaniowych to dobre rozwiązanie, a może należy stawiać na zwiększanie podaży lokali na drodze budownictwa społecznego?
Polityka mieszkaniowa jest trudna i wymaga wielu rozwiązań. Osobiście zawsze byłem sceptyczny odnośnie dopłat do kredytów, bo zazwyczaj one prowadzą do wzrostu cen. Natomiast można połączyć jakąś ograniczoną wersję dopłat do kredytów z programami budownictwa społecznego. Warto też podnieść podatki dla posiadaczy mieszkań na wynajem, w tym szczególnie dla tych, którzy wynajmują wiele nieruchomości.
A w ogóle najlepszym rozwiązaniem problemów rynku mieszkaniowego jest szybki wzrost płac. Państwo może tu działać poprzez podnoszenie płacy minimalnej, i to robi, ale tempo wzrostu wynagrodzeń w budżetówce jest już opłakane.
Skarb Państwa wciąż kontroluje sporo przedsiębiorstw i spółek. Należy je prywatyzować?
Państwo powinno być obecne w najważniejszych, strategicznych sektorach gospodarki, a więc sprawować nadzór nad dużym bankiem jak PKO BP czy firmą paliwową jak PKN Orlen. Jednak nie ma żadnego powodu, by kontrolowało np. fabrykę cukierków. Poza tym potrzebna jest kontrola strategicznych podmiotów, w tym ich ochrona przed niepożądanymi przejęciami, ale to nie oznacza, że państwo musi mieć w nich ponad połowę udziałów.
Trzeba też pamiętać, że patologie nie są istotą funkcjonowania spółek Skarbu Państwa, ale konieczna jest większa transparentność takich spółek i wprowadzenie konkursów z wysokimi wymaganiami merytorycznymi na najwyższe stanowiska oraz poprawa jakości ładu korporacyjnego. Chcę tu też zwrócić uwagę na jakość pracy rad nadzorczych, które są dalekie od wykonywania swojej roli w należyty sposób.
Dziwi mnie fakt, że jest Pan przeciwko zakazowi handlu w niedzielę.
Ustawa, która obowiązuje w Polsce, zakazuje handlu głównie w hipermarketach. Z badań wynika, że w niedziele niehandlowe działa blisko 60% sklepów. I tak się składa, że są to te sklepy, które najgorzej traktują pracowników i mają najwyższe ceny towarów. Według mnie handel w niedziele powinien być całkowicie dopuszczony, ale pod warunkiem, że pracownicy za ten dzień mieliby znacznie wyższe płace.
Skoro jesteśmy przy handlu, co Pan sądzi w ogóle o giełdzie i inwestowaniu? Spekulacja to czyste zło? Podniósłby Pan podatek Belki? A może właśnie powinno się tworzyć więcej zachęt do długoterminowego inwestowania?
Giełda jest naturalna częścią kapitalizmu, ale to często gra w ruletkę. Podatek Belki jest potrzebny jako przeciwdziałanie nadmiernej spekulacji, tym bardziej, że kryzysy na giełdzie wielokrotnie prowadziły do skutków szkodliwych dla milionów obywateli i całych państw.
Czy jest taki kraj, na który Pan patrzy, i myśli: o, to jest taki zdrowy wzorzec do naśladowania, w zakresie polityki gospodarczej i społecznej, zdrowotnej i edukacyjnej?
Generalnie podoba mi się model skandynawski. Szwecja czy Dania to przykłady sprawnych państw, które opierają się na wysokiej jakości usług publicznych, jasnych, przejrzystych procedurach, progresywnych podatkach. Gdy usługi publiczne są na wysokim poziomie, to rośnie zaufanie do państwa i wysokie podatki nie przeszkadzają obywatelom. W Skandynawii bardzo silne są też związki zawodowe, a dialog społeczny odgrywa istotną rolę w podejmowaniu decyzji. I to działa.
Dziękuję za rozmowę.
Piotr Szumlewicz – Działacz związkowy, lider „Związku Zawodowego Związkowa Alternatywa”, socjolog i filozof, publicysta „Gazety Wyborczej” i „Krytyki Politycznej”, redaktor „Resetu Obywatelskiego”.
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
2 godziny temu
Na taki program lewicowy chętnie zagłosuję w wyborach. Szkoda, że on się nie przebija do wyborców. Zamiast tego ton nadają pseudo-lewicowi salonowi celebryci, spod znaku sojowego Latte za 30 żoną pl. Zbawiciela.