- Amerykanie wybiorą dziś prezydenta na kolejną kadencję
- Proces wyboru wygląda inaczej niż np. w Polsce, co wynika z tradycji z XIX wieku
- To, jak obywatele USA wybierają prezydenta, powoduje, że przegrany kandydat może często twierdzić, że wybory zostały sfałszowane
Dlaczego dziś?
Pierwsza kwestia: dlaczego Amerykanie wybierają prezydenta we wtorek? W tym momencie zaczynamy tłumaczenie dość dziwnego w naszych oczach procesu wyborczego. To, że dzień elekcji wypada we wtorek, wynika z XIX-wiecznej tradycji. Wtedy uznano, że głosować nie wolno w niedzielę, bo to dzień poświęcony Bogu, z kolei poniedziałek odpadał, bowiem dojazd do miejsca oddawania głosów mógł nierzadko trwać dwa dni, więc ktoś musiałby wyjechać już w niedzielę. Stąd postawiono na wtorek.
Dowód osobisty? Nie, dziękuję!
Kolejna kontrowersja dotyczy weryfikacji tożsamości wyborcy. W USA nie sprawdza się, czy osoba, która oddaje głos, jest tą, za którą się podaje. I tu dochodzimy do punktu, w którym można zrozumieć, dlaczego Donald Trump mógł twierdzić, że elekcja w 2020 r. została sfałszowana.
Ufność, że głosujący John Smith jest tym, za kogo się podaje, też ma korzenie w XIX w. – wtedy członkowie komisji wyborczych najczęściej osobiście znali głosujących, więc pokazywanie jakiegokolwiek dokumentu tożsamości nie miało sensu. Zresztą w tym czasie tym ostatnim mogło być jedynie świadectwo urodzenia, które i tak nie posiadał każdy.
Każdy głosujący musi jednak zarejestrować się we wpisie wyborców. To wynika zaś z tego, że w USA nie ma pojęcia „meldunku”. Wyborca samodzielnie musi zadbać o to, by znaleźć się we wspomnianym wpisie (urząd sam za niego tego nie zrobi). O skali tego procesu niech świadczy to, że rocznie ok. 40 mln Amerykanów zmienia miejsce zamieszkania.
Dlaczego jednak wspomniałem o tym, że przez całe to zamieszanie i dość chaotyczny system Trump faktycznie mógł myśleć, że został oszukany o „wybory zostały mu skradzione”? Po pierwsze, w USA ok. 30% wyborców głosuje poza lokalem wyborczym i nie w dniu wyborów – robią to korespondencyjnie. Odbywa się to za pośrednictwem poczty czy drogą elektroniczną: przez internet lub faks. To niestety pole do nadużyć. W historii USA znane są przykłady, które świadczą o tym, że jeden wyborca potrafi oddać wiele głosów. I tak np. 1999 r. w Kalifornii w czasie wyborów do Kongresu można było uzyskać pocztą kartę wyborczą na podstawie fikcyjnej rejestracji… nieistniejących osób. Umożliwił to błąd w systemie. W tym samym roku w Miami na Florydzie jeden z kandydatów zebrał aż 4,5 tys. kart wyborczych wysłanych przez władze… bezdomnym. Kupował je od tych ostatnich za 10 USD, a potem – niespodzianka! – oddawał głos na siebie.
Zobacz również: Czy Trump będzie bronił Ukrainy? Co dalej z bezpieczeństwem geopolitycznym Europy?
Głosują elektorzy
Najważniejszym elementem systemu jest to, że wyborcy wybierają elektorów, którzy potem w ich imieniu głosują na danego kandydata. Co ciekawe, ci drudzy nie mają obowiązku zagłosować zgodnie z instrukcją wyborców – mogą… zmienić zdanie i zagłosować nie na polityka X, ale Y. W ten sposób głosy elektorskie straciła 8 lat temu Hillary Clinton (i tak przegrałaby jednak walkę o Biały Dom, więc miało to wymiar symboliczny).
Każdy stan posiada daną liczbę elektorów, co powoduje, że może stać się, że dany polityk uzyska więcej głosów wyborców, ale i tak nie zostanie prezydentem, bo przegra w Kolegium Elektorskim. Tak stało się w 2016 r. w przypadku Trumpa czy w 2000 r., gdy prezydentem został George W. Bush.
System ten powoduje też to, że kandydaci walczą o głosy głównie w swing states – stanach wahających się, które nie są ani stricte prodemokratyczne, ani prorepublikańskie. Po prostu to głosy z nich decydują, kto zasiądzie w Białym Domu.
W naszych oczach to ostatnie nie ma sensu. Chodzi jednak o to, że gdyby wybrano model europejski – powszechnego głosowania – wtedy kampanie toczyłyby się tylko w najludniejszych stanach, a te mniej zaludnione byłyby traktowane po macoszemu.
Wyniki wyborów w USA ogłasza… TV. Dlatego dziś warto oglądać amerykańskie stacje telewizyjne – to z nich dowiemy się, kto został nowym prezydentem mocarstwa.
Zobacz również: Wygrana Donalda Trumpa może uwolnić niebezpieczną sztuczną inteligencję
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję