„Złoty stan” nie chce dłużej lśnić dla USA. Co wyróżnia Kalifornię?
Kalifornia, stan, który w połowie XIX wieku przyciągał uwagę poszukiwaczy złota, dziś wyróżnia się jako jedna z najbardziej dynamicznie rozwijających się gospodarek świata. W 2024 roku nominalne PKB Kalifornii osiągnęło poziom 4,1 bln USD, plasując Kalifornię tuż za wynikami Stanów Zjednoczonych, Chin i Niemiec. Zatem, gdyby „złoty stan” funkcjonował jako niezależne państwo, zajmowałby czwarte miejsce na świecie pod względem wielkości gospodarki.
Pod koniec kwietnia br. Gavin Newsom, gubernator Kalifornii podkreślił, że stan „nie tylko dotrzymuje kroku światu, ale nadaje mu tempo”. Słowa te znajdują odzwierciedlenie w najnowszych danych. Roczne tempo wzrostu PKB stanu wyniosło w ubiegłym roku 6%, tym razem przewyższając wyniki Stanów Zjednoczonych (5,3%), Chin (2,6%) oraz Niemiec (2,9%).
Gdy Kalifornia została przyjęta do Unii w 1850 roku, stan zamieszkiwało niespełna 93 tys. mieszkańców. Już w 1900 roku liczba ta wzrosła ponad szesnastokrotnie do 1,48 mln. Najnowsze dane ze stycznia 2025 roku wskazują, że Kalifornię zamieszkuje ponad 39,5 mln osób, co czyni ją najludniejszym stanem USA.
Dolina Krzemowa, światowe centrum innowacji i jeden z symboli Kalifornii, jest siedzibą dziesiątek firm, wśród których wymienić można przedsiębiorstwa, takie jak Adobe, Apple, Google, Intel, Meta, Nvidia oraz Yahoo!. Kapitał ludzki stanowi jeden z kluczowych filarów rozwoju tego regionu — w 2023 roku średni roczny dochód na mieszkańca w Dolinie Krzemowej wynosił 157 tys. USD. Dla porównania przeciętny dochód w całym stanie Kalifornia sięgał 81 tys. USD, natomiast średnia dla Stanów Zjednoczonych kształtowała się na poziomie 71 tys. USD.
Nietrudno wyobrazić sobie, że gdyby kalifornijski klaster technologiczny stał się niezależnym państwem, rywalizacja między Stanami Zjednoczonymi a Chinami przybrałaby zupełnie inną formę. W takim scenariuszu to właśnie Kalifornia, a nie Stany Zjednoczone, stałaby się jednym z kluczowych graczy na arenie międzynarodowej, pociągając za sobą najważniejsze przedsiębiorstwa oraz stojące za nimi nazwiska.
Jednak, siła kalifornijskiej gospodarki widoczna jest przede wszystkim w rolnictwie. W 2023 roku stan odpowiadał za produkcję więcej niż jednej trzeciej warzyw oraz jednej trzeciej owoców i orzechów uprawianych w Stanach Zjednoczonych. Wartość eksportu kalifornijskich produktów rolnych sięgnęła 22,4 mld USD, a do najważniejszych towarów eksportowych należały wówczas migdały, pistacje, nabiał i produkty mleczne, wino oraz orzechy włoskie.
Ponadto, istotną rolę w stanowym sektorze rolnym odgrywa uprawa produktów ekologicznych. W 2023 roku wartość sprzedaży żywności ekologicznej sięgnęła 11,8 mld USD, wzrastając o 21,7% w porównaniu z 2019 rokiem (9,7 mld USD).
Silne przywiązanie Kalifornijczyków do wyznaczania trendów widoczne jest także w polityce klimatycznej. Przykładem jest chociażby„California Climate Commitment”, plan zakładający pozyskiwanie przez stan 100% energii ze źródeł odnawialnych oraz osiągnięcie neutralności węglowej do 2045 roku.
Przeświadczenie mieszkańców stanu o jego wyjątkowości od dziesięcioleci budzi chęć odłączenia się od Stanów Zjednoczonych. Z badania przeprowadzonego przez Independent California Institute we współpracy z YouGov wynika, że 66% ankietowanych mieszkańców Kalifornii uważa, iż stan funkcjonowałby lepiej, gdyby udało się wynegocjować dla niego specjalny, autonomiczny status. Co więcej, 61% respondentów jest zdania, że pokojowa secesja od USA przyczyniłaby się do poprawy jakości życia Kalifornijczyków. Jednak, sprawa nie jest taka prosta.
„Amerykański sen” słabnie. O kulisach rozłamów społeczno-politycznych w USA mówi prof. dr hab. Małgorzata-Zachara Szymańska
Gavin Newsom, zasiadający na fotelu gubernatora Kalifornii od 2019 roku, zgodnie z nieoficjalnymi informacjami, jest wskazywany jako potencjalny kandydat Partii Demokratycznej na prezydenta w wyborach w 2028 roku. Jego jawny sprzeciw wobec działań rządu Donalda Trumpa, w ostatnich miesiącach doprowadził do wniesienia przez Kalifornię kilku pozwów przeciwko prezydentowi USA.
W kwietniu br. Władze stanowe sprzeciwiły się polityce taryfowej Trumpa, argumentując, że prezydent USA przekroczył swoje uprawnienia że nakładając cła na kluczowych partnerów handlowych USA. W czerwcu br. gubernator Newsom potępił uprowadzanie i deportowanie imigrantów przez służby ICE. Pozwał również Donalda Trumpa za to, że ten podpisał rezolucję, mającą na celu zablokowanie zakazu sprzedaży nowych samochodów benzynowych do 2035 roku.
Można przypuszczać, że polityka Newsoma, gdyby faktycznie zdecydował się kandydować w kolejnych wyborach prezydenckich, znacznie różniłaby się od tej reprezentowanej przez Donalda Trumpa. Sprzeciw gubernatora najludniejszego stanu USA świadczy nie tylko o słabnącej roli prezydenta USA, ale także o kolejnym „pęknięciu” w fundamentach Ameryki, od dawna nazwanej „Domem podzielonem”.
O to, czy autorytet Donalda Trumpa ucierpi wskutek rosnącego sprzeciwu ze strony władz stanowych, zapytaliśmy prof. dr hab. Małgorzatę Zacharę-Szymańską, badaczkę stosunków międzynarodowych oraz specjalistkę w sprawach polityki Stanów Zjednoczonych z Instytutu Amerykanistki i Studiów Polonijnych Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
Narastający opór ze strony władz stanowych oraz części zaplecza Partii Republikańskiej może w dłuższej perspektywie znacząco osłabić autorytet prezydenta Stanów Zjednoczonych, nawet jeśli formalnie kontroluje on wszystkie gałęzie władzy. Choć Trump cieszy się wyjątkowym „trójpodziałowym” zapleczem — posiadając kontrolę nad Kongresem i korzystną większość w Sądzie Najwyższym — jego autorytet coraz częściej bywa podważany przez niezależne decyzje sądów oraz rosnącą niechęć części Republikanów, którzy zaczynają dostrzegać zagrożenia wynikające z nadmiernej koncentracji władzy w rękach prezydenta — zauważyła prof. dr. hab. Zachara-Szymańska.
„Władze stanowe, szczególnie w stanach o silnych tradycjach federalizmu, reagują coraz częściej z dystansem lub otwartym sprzeciwem wobec decyzji podejmowanych jednostronnie przez Biały Dom. Reakcja gubernatorów Kalifornii i Nowego Jorku na rozmieszczenie Gwardii Narodowej bez konsultacji z lokalnymi władzami podsyca dyskusję o tym, gdzie powinna sięgać władza prezydenta. W szczególności, Kalifornia, stan o silnych tradycjach autonomii i progresywnej polityki, wpływowy i bogaty, traktuje konfrontacyjną postawę prezydenta jako atak na prawa stanowe”, powiedziała ekspertka.
„Dodatkowo, mimo dotychczasowej lojalności większości Republikanów w Kongresie, obserwuje się rosnące napięcia wokół działań prezydenta, takich jak forsowanie „Wielkiej, pięknej ustawy”, które mogą budzić kontrowersje nawet wśród jego własnych sojuszników. Napięcie pomiędzy Donaldem Trumpem i Elonem Muskiem, wokół założeń tej ustawy było nie tylko medialnym spektaklem, ale odsłoną toczącej się w Ameryce dyskusji”, dodała.
Kalifornia porzuci USA? Tłumaczy prof. dr hab. Zachara-Szymańska
Biblioteka stanu Kalifornia podaje, że od 9 września 1850 roku, kiedy Kalifornia została przyjęta do Unii jako 31. stan, odnotowano ponad 220 prób jej podziału lub secesji. Do tej pory podziały społeczne, choć silne i coraz częstsze, nie zdołały do tego doprowadzić. Powodem, jak wskazuje prof. dr hab. Małgorzata Zachara-Szymańską są przeszkody prawne.
Plan autonomii Kalifornii – albo nawet „Calexit" – secesji tego stanu, co jakiś czas powraca w debacie publicznej, zwłaszcza w momentach wzmożonych napięć politycznych, takich jak protesty społeczne czy spory z federalnym rządem. Kalifornia, jako najludniejszy stan USA i jedna z największych gospodarek świata, na pewno jest zdolna do samodzielnego funkcjonowania. Te pomysły należy jednak traktować głównie jako symboliczny wyraz sprzeciwu.
Choć formalna inicjatywa na rzecz niepodległości została w 2024 roku dopuszczona do zbierania podpisów, nawet w przypadku powodzenia nie oznaczałaby automatycznego oderwania się od USA. Byłoby to raczej polityczne „głosowanie braku zaufania” wobec rządu federalnego niż realny krok prawny. Kalifornijska konstytucja jednoznacznie stanowi, że stan ten jest „nierozerwalną częścią Stanów Zjednoczonych”, a prawo federalne nie dopuszcza jednostronnej secesji stanów”, wyjaśniła prof. dr hab. Małgorzata Zachara-Szymańska.
Ekspertka dodała również, że „mieszkańcy najbogatszego i najludniejszego stanu w kraju często czują się niedostatecznie reprezentowani w instytucjach federalnych”, a także „są obrażani i atakowani”. Jej zdaniem, „choć nawoływania do secesji Kalifornii odzwierciedlają realne frustracje, to w obecnym układzie prawnym i politycznym nie mają one znaczenia praktycznego”.
W 1869 roku Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych orzekł w sprawie Texas v. White, że stany nie mają prawa do jednostronnej secesji z Unii. Mimo to jednak idea autonomicznej Kalifornii wciąż powraca w debacie publicznej, również jako próba ochrony gospodarczego i kulturowego filaru tzw. „amerykańskiego snu”.
Gdyby Kalifornia zdecydowała się na opuszczenie Stanów Zjednoczonych, zabrałaby ze sobą jego istotną część. Jak podkreślił sam gubernator Kalifornii, stan ten nadal może „nadawać tempo” innym państwom, ale w najbliższym czasie z pewnością nadal jako część Stanów Zjednoczonych.
Zobacz również: Gwardia Narodowa na ulicach USA. Trump popełnił błąd?
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
19 dni temu
https://www.youtube.com/watch?v=xuauq4jE--k