• Inwestorzy mają nadzieję, że podczas drugiej kadencji Trumpa będą mogli zarobić tak jak w trakcie pierwszej
• Na razie to, czy jest to możliwe, stanowi wielką niewiadomą
• Zaprzysiężenie wypadło w Dzień Martina Luthera Kinga, w którym większość rynków nie działa, dlatego prawdziwą reakcję inwestorów poznamy dziś
Minęły ledwo godziny, odkąd Donald Trump, rozgościł się w Gabinecie Owalnym w Białym Domu. Fox News doniósł, że nowa administracja zamierza wdrażać swoje porządki za pomocą metody „szoku i trwogi” – nazwa wzięła się od strategii wojsk amerykańskich, którą zastosowały podczas I wojny w Zatoce Perskiej.
To druga kadencja Donalda Trumpa, dlatego zanim przejdziemy do tego, co nas może czekać dokładniej w trakcie niej, warto zrobić krótki bilans pierwszej prezydentury. Bo w gruncie rzeczy już widać, że obecna kadencja będzie stanowić w dużej mierze kontynuację pierwszej.
Podatki, głupcze
Trwała ona od 20 stycznia 2017 do 20 stycznia 2021 roku. Prezydent był chwalony przez wielu za regulację Tax Cuts and Jobs Act (TCJA). Dotyczyła ona różnych redukcji podatków – m.in. od osób fizycznych i korporacji. The New York Times (NYT) piał z zachwytu, opisując TCJA jako "najbardziej radykalną reformę podatkową od dziesięcioleci".
Skorzystała na niej m.in. Wall Street, gdyż zmniejszone zostały obciążenia podatkowe, co uwolniło dodatkowe zyski i sprzyjało poprawie wycen rynkowych. Stawka CIT została zmieniona z poziomu od 15% do 39% na jednolite 21%. Była to największa obniżka CIT w historii USA.
Nie wszyscy byli zachwyceni tą inicjatywą. Istnieje sporo badań wskazujących, że były też negatywne następstwa regulacji. Według nich TCJA wyraźnie przyczyniła się do podniesienia długu federalnego i zwiększenia dochodów po opodatkowaniu, nieproporcjonalnie przy tym zwiększając dochody dla najbogatszych.
Inni badacze argumentowali, że regulacja doprowadziła do zmniejszenia dochodów budżetowych z tytułu CIT o 40% i zwiększenia inwestycji korporacyjnych o 11%. Dokąd powędrowała różnica między oboma wskaźnikami? Nietrudno się domyślić – w istotnej mierze zasiliła kieszenie inwestorów w postaci dywidend i skupów akcji.
Pierwsza kadencja Trumpa była okresem rozpasania fiskalnego. Zgodnie z obliczeniami Commitee for Responsible Federal Budget dług publiczny brutto w czasie 4 lat rządów Donalda Trumpa wzrósł o 7,8 bln dolarów do 27,8 bln dolarów. A później kukułcze jajo zostało podrzucone ekipie Joe Bidena, która musiała prowadzić bardziej zdyscyplinowaną politykę fiskalną. No i teraz wiele wskazuje, że będzie podobnie – na stole leżą nowe obniżki podatków (CIT spadnie do 15%)

Źródło: opracowanie własne na podstawie Departamentu Skarbu USA
Zmiany klimatyczne? Przecież to bzdura, a może nie – w sumie, to nie wiem
Wielu sądzi, że nowy lokator Białego Domu lekceważy fakt zmian klimatycznych. Moim zdaniem nie jest to w pełni uprawniony pogląd. Tak naprawdę nie wiadomo, co on sądzi o tym zjawisku. Prześledźmy krótko, co mówił i robił, bo to doskonale pokaże niezwykle zmienną naturę Donalda Trumpa.
Najpierw niezbity fakt – Trump wycofał USA z porozumienia paryskiego w sprawie łagodzenia zmian klimatu decyzją z 2017 r. (później Joe Biden zdecydował o ponownym przystąpieniu USA do niego). Ta decyzja sprzed 8 lat świadczyłaby o „lekkim” stosunku prezydenta do zmian w otaczającym nas środowisku.
Ale nie jest to takie oczywiste, gdy spojrzy się na jego wypowiedzi i działania. W 2009 r. Trump podpisał się z dziesiątkami innych liderów biznesu pod całostronicową reklamą w NYT, wyrażając poparcie dla legislacji przeciwdziałającej zmianie klimatu.
"Jeśli nie podejmiemy działań teraz, jest naukowo niepodważalne, że wystąpią katastrofalne i nieodwracalne konsekwencje dla ludzkości i naszej planety" – czytamy w oświadczeniu.
Później nastąpiła zmiana poglądów. W kolejnych latach opublikował ponad 120 postów na Twitterze, które kwestionowały lub lekceważyły ocieplenie Ziemi. Posunął się nawet do tego, że wypowiedział w 2012 r. zdumiewające słowa, iż zmiany klimatyczne zostały "stworzone przez Chińczyków i dla Chińczyków, aby uczynić amerykańską produkcję niekonkurencyjną". Później wycofał się z nich rakiem, próbując sprawę obrócić w żart.
W następnych latach jego poglądy były pełne niejednoznaczności. Za przykład tych złotych myśli niech posłużą te wypowiedzi.
"Myślę, że istnieje pewien związek między działalnością człowieka a zmianami klimatycznymi. Jest coś, za coś. To zależy od tego, ile. Zależy to również od tego, ile będzie to kosztować nasze firmy." – ujawnił swoją transakcyjną naturę Trump w 2016 r., udzielając wywiadu NYT.
"Nie sądzę, żeby to była mistyfikacja. […] Ale nie wiem, czy to jest dzieło człowieka... Nie chcę dawać bilionów dolarów." – wyznał w 2018 r. podczas rozmowy w CBS.
"Zmiany klimatyczne są dla mnie bardzo ważne. W swoim życiu złożyłem wiele oświadczeń o wpływie na środowisko i bardzo mocno wierzę w bardzo, bardzo krystalicznie czystą wodę i powietrze." – tak mówił Donald Trump w 2019 r.

Źródło: BBC
Poparcie na koniec pierwszej kadencji drastycznie spadło
Inicjatyw wdrożonych w latach 2017-2021 było dużo więcej niż tylko zmiany w podatkach i wyprowadzenie USA z porozumienia paryskiego. Doszło m.in. do przekształcenia sądownictwa federalnego, eliminacji wielu regulacji środowiskowych, wprowadzenia surowych restrykcji imigracyjnych, rozpoczęcia wojny handlowej z Chinami i pogrożenia paluszkiem Europie (nałożenie ceł).
Początkowe nadzieje związane z jego rządami przerodziły się w rozczarowanie. Na koniec pierwszej kadencji Trump miał niezwykle niskie poparcie społeczne (29%).

Źródło: Pew Research Center
Wall Street zadowolone z Trumpa
Powodów do rozczarowania nie miała zapewne spora część inwestorów. W czasie jego pierwszej kadencji świetnie zachowywały się akcje technologiczne – Nasdaq 100 (ticker: NDX) zyskał ok. 160%. Po kilkadziesiąt procent urosły indeks S&P 500 (SPX) i złoto (GCG2025). Bardzo dobrze było w segmencie 10-letniego długu skarbowego (US10Y), gdyż rentowności spadły, czyli ceny poszły w górę. Stracił jedynie trochę dolar (DXY).

Źródło: TradingView.
Będzie kontynuacja starych pomysłów, ale pojawią się też nowe
Wiele z idei, które przyświecały głowie państwa w ciągu pierwszej kadencji, powróci na tapet podczas właśnie rozpoczętych rządów. Walka z nielegalną imigracją jest jedną z nich – chichotem losu może być to, że dotyczyć to będzie Chicago. Mieszka w nim ponad 700 tys. osób pochodzenia polskiego, które w większości popierają Trumpa. Wiele z nich przebywa nielegalnie w USA. I mogą paść ofiarami „polowania” służb imigracyjnych.
Groźba surowych taryf celnych, zwłaszcza na Chiny, powróci jak bumerang, choć jak doniósł Wall Street Journal nie nastąpi to natychmiast. Z informacji kuluarowych wynika, że nowe cła będą podnoszone stopniowo – o 2-5% co miesiąc. Zakłady bukmacherskie wskazują, że najbardziej realne są podwyżki ceł dla Chin (54%), Meksyku (54%), Kanady (45%), a najmniej prawdopodobne wobec UE (7%).
Przywilejami powinien cieszyć się sektor surowców energetycznych (ropy i gazu) tak, jak w trakcie pierwszej kadencji. I pewnie nic dziwnego, bo Trump kiedyś wypalił, że turbiny wiatrowe powodują raka. Można przypuszczać, że nadejdą trudne czasy dla odnawialnych źródeł energii. Potwierdza to wypowiedź prezydenta po zaprzysiężeniu – planuje on zakończyć dzierżawę ogromnych farm wiatrowych, które degradują naturalne krajobrazy i nie służą amerykańskim konsumentom energii. Ponadto ponownie USA wycofają się z porozumienia paryskiego. O obniżce podatków korporacyjnych była już mowa wcześniej.
Są jednak i nowe pomysły. Trump zapowiada zerwanie z prawem ziemi, czyli zasadą nabywania obywatelstwa w chwili urodzenia się na terytorium USA, co budzi wątpliwości co do zgodności z 14 poprawką do konstytucji. Gdyby to zostało wprowadzone, to skończyłaby się turystyka porodowa do amerykańskich szpitali, żeby powić potomka. Zdarzały się też przypadki, że kobieta rodziła na pokładzie samolotu amerykańskiego – to już automatycznie powodowało nabycie obywatelstwa przez dziecko.
Nowością będzie DOGE – to ciało doradcze firmowane przez Elona Muska, którego zadaniem jest poszukiwanie oszczędności w administracji. Trump przekonał się do bitcoina. Chce, aby Stany Zjednoczone stały się stolicą światowego przemysłu kryptowalutowego. W SEC leżą już wnioski o zatwierdzenie ETF-ów na XRP, solanę, hederę i litecoina.
Entuzjastycznie na to wszystko zareagowali kryptoinwestorzy – bitcoin (BTCUSD) od dnia zwycięstwa wyborczego Trumpa do 20 stycznia 2025 zyskał ponad 50%. Pozostałe aktywa również radziły sobie w miarę przyzwoicie – za wyjątkiem cen 10-letniego długu skarbowego. Rentowności w ostatnim czasie istotnie zwyżkowały.

Źródło: TradingView.
Co nas czeka w krótkiej perspektywie na rynkach finansowych?
Skupię się wyłącznie na krótkim okresie, gdyż co dokładnie Trump zaordynuje gospodarce, a będzie mieć wpływ na dłuższą perspektywę, jest wielką niewiadomą. Przykładem cła: miały być od razu i to w konkretnym rozmiarze, ale tak ma nie być, gdyż na razie agencje federalne mają zrobić przegląd polityk pod kątem wymiany handlowej.
Inwestorzy nie poznali wczoraj nowych przełomowych wieści, ani też nie odczuli, że prezydent diametralnie mówi co innego niż deklarował wcześniej. Mowa Trumpa była neutralna - ani pozytywna, ani negatywna, żeby dać jakieś impulsy dla rynków finansowych. Padło trochę szczegółów w przemowie po zaprzysiężeniu, ale głównie odnosiły się do spraw społecznych i z dziedziny bezpieczeństwa. O gospodarce moim zdaniem było tam niewiele konkretów.
Z tego powodu najbardziej do mnie przemawia scenariusz, że wielu inwestorów pozamyka swoje pozycje, dzięki którym zarobili sporo w ostatnich tygodniach – to dotyczy m.in. akcji, dolara i kryptowalut. W ten sposób zakończą Trump trade. I zaczną się przyglądać, w jakim kierunku potoczą się sprawy.
Zobacz również: Oto lista spółek giełdowych, które Trump ma w portfelu
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję