- Czy można mówić o stabilizacji na rynku nieruchomości?
- Dlaczego tempo wzrostu cen nieco wyhamowało?
- Jakie warunki powinny zostać spełnione, aby ceny spadły?
Czy mieszkań wciąż brakuje? Analitycy mówią o stabilizacji
Według ekspertów w I kwartale bieżącego roku mogliśmy obserwować stabilizację na rynku nieruchomości. W ostatnich kwartałach doświadczyliśmy mocnych wahań po stronie popytu czy podaży. Dobrym przykładem jest sytuacja z lipca 2023 r., gdy zaczął obowiązywać program Bezpieczny Kredyt 2%, co skutkowało spadkiem liczby ofert oraz jednoczesnym wzrostem cen. Nie pomagał fakt, że regulamin dopłat ukierunkowany był głównie na mniejsze i tańsze mieszkania, co skutkowało sporymi zmianami w dostępnym zasobie. Skutki tego widoczne były do samego końca 2023 r. Na początku br. znaczna część deweloperów uzupełniła jednak ofertę, co wpłynęło na wzrost podaży.
“Po wielu kwartałach szokowych wahań popytu, podaży i cen na rynku nieruchomości mieszkaniowych, z początkiem 2024 r. sytuacja zaczęła się powoli stabilizować. Tempo wzrostu cen zmalało, podaż na rynku wtórnym i pierwotnym, zaczęła się odbudowywać, a ceny ziemi nawet spadły, co zapowiada osłabienie presji kosztowej na dalsze podwyżki cen nieruchomości, zwłaszcza domów jednorodzinnych. Również na rynku najmu nastąpiło zatrzymanie wzrostów cen, a oferta stała się bardziej różnorodna i większość wynajmujących utraciła swoją dominującą pozycję, którą cieszyli się w ostatnich kwartałach” - skomentowali analitycy Otodom Analitycs w ostatnim raporcie kwartalnym.
Poniższe dane przedstawione przez analityków Otodom Analitycs pokazują, że w Warszawie zasób mieszkań zwiększył się o 50%, w Gdańsku o blisko 60%, w Krakowie o 36%, natomiast w Łodzi nawet o 115% od tzw. dołka.
Zobacz również: Ceny mieszkań - ile kosztuje kawalerka w 2024 roku?
Liczba mieszkań - bieżący zasób oraz ATL (all time low)
Źródło: Otodom Analytics
Idąc dalej, w I kwartale br. w serwisie Otodom liczba nowych ofert wyniosła 159 tys., a więc najwięcej od II kwartału 2022 r. Co istotne, wzrost podaży miał miejsce głównie na rynku wtórnym, choć liczba dostępnych ofert na rynku pierwotnym również była wyższa niż w połowie ubiegłego roku. Najszybciej zwiększała się oferta mieszkań wybudowanych w latach 1990-2015, a w dalszej kolejności tych, które zostały oddane w ostatnich latach.
“Wskazuje to, że wzrost cen odnotowany w 2023 r. w połączeniu z niepewnością co do dalszej stymulacji popytu programami rządowymi oraz zatrzymaniem wzrostu czynszów, skłoniły osoby, które kupiły nieruchomości w celach spekulacyjnych i pod wynajem, do zamknięcia swoich inwestycji i sprzedaży nieruchomości. Rosnąca szybciej od popytu podaż była jednym z czynników, który przyczynił się do nieznacznego wyhamowania wzrostu cen” - zwracają uwagę analitycy.
Zobacz również: Mieszkanie w Wielkiej Brytanii - ostatnia chwila przed mocnym wzrostem cen? Analitycy przewidują odbicie
Segment popularny rozwiązaniem problemu?
Wiele osób rozważających zakup mieszkania zadaje sobie pytanie, czy to możliwe, aby ceny spadły. Przeciętne stawki za mkw w największych miastach wciąż rosną, a największe są w stolicy. Warto przypomnieć, że po wprowadzeniu programu BK2% z oferty zaczęły znikać tańsze opcje, a na rynku zostawały droższe lokale, co powodowało wzrost średniej ceny. W efekcie ta była coraz wyższa, wyraźnie niepokojąc osoby, które marzyły o pierwszej nieruchomości, ale nie kwalifikowały się do programu dopłat.
Wydaje się, że na stabilizację średnich cen w największych miastach może wpłynąć wzrost segmentu popularnego. Wielokrotnie wspominał o tym Marek Wielgo, ekspert portali GetHome oraz RynekPierwotny.pl.
“Żeby ich średnia cena metra kwadratowego przestała rosnąć, konieczny jest radykalny wzrost podaży mieszkań w segmencie popularnym, czyli budowanych z myślą o klientach, którzy muszą posiłkować się kredytem” - przypomina.
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję