- Jaka jest obecnie dzietność w Polsce?
- Gdzie rodzi się najmniej dzieci?
- Co dalej z rynkiem nieruchomości?
Katastrofa demograficzna w Polsce zbliża się wielkimi krokami
Polska od dłuższego czasu boryka się z pogłębiającym kryzysem demograficznym. Według danych GUS, w pierwszej połowie 2024 roku liczba urodzeń spadła o 8,9% w porównaniu do zeszłego roku. Od czerwca 2023 do czerwca 2024 w Polsce urodziło się 259,9 tys. dzieci, podczas gdy liczba zgonów wyniosła 403,7 tys. Na koniec czerwca liczba mieszkańców Polski wyniosła 37,562 mln, co oznacza spadek o około 136 tys. w porównaniu z analogicznym okresem roku 2023, jak podaje Rafał Mundry.
Współczynnik dzietności w Polsce, będący kluczowym wskaźnikiem wzrostu populacji, gwałtownie maleje. Obecnie Polska zajmuje niechlubne miejsce wśród europejskich krajów pod względem liczby urodzeń, z szacowanym TFR (Total Fertility Rate) na poziomie 1,1. Przypomnijmy, że TFR odzwierciedla średnią liczbę dzieci, które rodzi kobieta w trakcie swojego życia.
“Coraz mocniej wygląda na ryzyko, iż podążymy ścieżką państw azjatyckich z TFR<1.0 😱 Dramat! Depopulacja w modelu przyspieszonym dla części europejskich krajów” - pisał na portalu X (dawny Twitter) Robert Ditrych.
Źródło: Robert Ditrych, X.
Zobacz także: Zyski dewelopera wzrosły o 87% w rok. Czy rekordowa liczba ofert zatrzyma eldorado na rynku nieruchomości?
Rynek nieruchomości a kryzys dzietności
Spadający współczynnik dzietności niesie ze sobą poważne konsekwencje, które mogą znacząco wpłynąć na polski rynek nieruchomości. Malejąca liczba urodzeń może oznaczać zmniejszający się popyt na mieszkania, zwłaszcza w lokalizacjach atrakcyjnych dla rodzin z dziećmi. Może to doprowadzić do obniżenia cen nieruchomości. Aby lepiej zrozumieć te zależności, przeprowadziliśmy rozmowy z ekspertami specjalizującymi się w rynku nieruchomości, pytając ich o możliwe skutki i prognozy na przyszłość.
Marginalizacja mniejszych rynków mieszkaniowych
Andrzej Prajsnar, ekspert portalu RynekPierwotny.pl, w rozmowie z FXMAG zwracał uwagę na zjawisko migracji, a w szczególności na jej nieuchronność.
Kolejne negatywne informacje dotyczące polskiej demografii będą zwiększać prawdopodobieństwo scenariusza związanego ze zwiększeniem imigracji zarobkowej. Mówimy o imigracji legalnej, przy czym oczywiście status legalnego imigranta nie będzie automatycznie neutralizował możliwych problemów społecznych. Chodzi o imigrację zaspokajającą nie tylko potrzeby branży produkcyjnej, ale również handlowej oraz coraz bardziej potrzebnych usług opiekuńczych.
Politycy prawdopodobnie będą próbowali pogodzić potrzeby gospodarcze z dość sceptycznym stosunkiem sporej części społeczeństwa do scenariusza zakładającego dużą imigrację. Rodzi się jednak pytanie, czy Polska jest w stanie przygotować dobrze działający system oceny kompetencji imigrantów, rywalizować o najbardziej perspektywiczny kapitał ludzki z lepiej rozwiniętymi państwami, a także ograniczać potrzeby imigracyjne poprzez automatyzację wielu procesów w usługach i produkcji.
Istnieje duże prawdopodobieństwo, że strumienie imigracyjne będą skierowane głównie do miast wojewódzkich (zwłaszcza największych), a także do mniejszych miast z rozbudowaną bazą przemysłową. W takich ośrodkach miejskich mimo niekorzystnych zmian demograficznych u rodzimej ludności, może utrzymywać się spora presja popytowa - zwłaszcza na rynku najmu. Pozostałe rynki mieszkaniowe ulegną prawdopodobnie postępującej marginalizacji i będą relatywnie tańsze względem wiodących. Trudno jednak oczekiwać, że stosunkowo niskie ceny względem głównych aglomeracji wzbudzą wysoki i trwały popyt.
Zobacz także: Dwa razy trudniej o mieszkanie w USA niż jeszcze 4 lata temu
Przyszłość nieruchomości w Polsce: szanse i zagrożenia
Jan Dziekoński, znany ekspert rynku nieruchomości w Polsce, podkreśla, że nie należy wyciągać jednoznacznie negatywnych wniosków.
Niski wskaźnik urodzeń jest niestety problemem większości krajów rozwiniętych, nie tylko Polski. Aspekt ten tak naprawdę ma w krótkim okresie ograniczony wpływ na rynek - bardziej determinuje na jakiego rodzaju nieruchomości jest popyt (np. bardziej na najem, na mniejsze mieszkania dla osób bez dzieci), niż sam poziom popytu. Zresztą sam fakt pojawienia się dziecka nie musi od razu oznaczać konieczności zmiany mieszkania.
Popytem często bardziej steruje migracja, która generuje popyt natychmiastowo. Jednakże w dłuższym terminie trend ten ma większe znaczenie, bo mówi o popycie na nieruchomości za 20-40 lat, kiedy obecny niż demograficzny trafi na rynek nieruchomościowy. Ale paradoksalnie efekt może być nawet odwrotny - luka demograficzna może zwiększać zapotrzebowanie na pracowników spoza Polski, wzmagając migrację. A ta migracja znowuż będzie wymagała nieruchomości, w których będzie mieszkać - najczęściej na wynajem. Stąd wnioski nie są jednoznacznie negatywne, bardziej mówią o zmianach w strukturze popytu, niż jego poziomie.
Zobacz także: Casting na lokatora lub najemcę. Czy jest nielegalny?
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
23 dni temu
Wymieramy ale najważniejsze to zadbać o popyt bo ceny spadną i zysków nie będzie ;)
22 dni temu
Zyski są potrzebne teraz. W przyszłości, jak nas nie będzie to może się kryzys rozhuśtać na dobre
22 dni temu
Dokładnie. Najważniejsze dla kacapow żeby ceny mieszkań nie spadły. Ludzie na ulicę wyjdzie i protestujcie!!!! Jak nie to niedługo migranci będą obracać wszystko co się da