- Donald Trump zapowiedział podnoszenie ceł po wygraniu wyborów
- Uderzy to w eksport wielu państw, nie tylko Chin
- Negatywne skutki tej decyzji może początkowo odczuć także amerykańska gospodarka
Donald Trump zapowiada cła. By Ameryka znów była wielka
Jednym z pomysłów sztabu Donalda Trumpa na wsparcie rodzimej gospodarki jest podnoszenie ceł. Wedle propozycji byłoby to dodatkowe 10% na większość sprowadzanych dóbr. Tyle wyniosłaby opcja minimum. Bo już w przypadku dóbr sprowadzanych z Państwa Środka cła mogłyby przekraczać 60%. Cel jest prosty: mniej sprowadzamy, więcej produkujemy u siebie, gospodarka rośnie. Wyborcy są zadowoleni.
Eksperci banku Morgan Stanley postanowili przyjrzeć się sprawie bliżej. W swoim raporcie zwracają uwagę, że obecnie 60% towarów importowanych z Chin jest objętych cłem, po zmianach może to być już 100% produktów. W przypadku pozostałych krajów cła dotyczą obecnie ok. 25% importowanych produktów, ale ten odsetek wzrośnie. Jeśli zapowiedziane zmiany wejdą w życie połowa sektorów amerykańskiej gospodarki może odczuć ich skutki. Niekoniecznie pozytywne, bo ceny wzrosną.
Wykresy: Prognozowany wpływ wzrostu ceł na inflację oraz PKB
Źródło: Morgan Stanley
Cła uderzą też w amerykańską gospodarkę
W krótkim okresie należałoby się spodziewać wzrostu inflacji PCE (Personal Consumption Expenditures) o 0,9 p.p. w ciągu 4 kwartałów. To z kolei mogłoby się przełożyć na tempo obniżek stóp procentowych i spowolnienie gospodarcze. Ekonomiści w swoim scenariuszu przyjęli spadek wydatków konsumpcyjnych i inwestycyjnych, co uderzyłoby we wzrost PKB i zatrudnienie. W tym ostatnim przypadku miesięcznie pojawiałoby się o nawet 70 tys. mniej nowych miejsc pracy.
Przeczytaj także: Hollywood robi o 40% mniej filmów. Zapaść w branży
Warto dodać, że za takie wyliczenia zabrali się też eksperci innych dużych instytucji finansowych. Przykładem Goldman Sachs, który w swoim raporcie z sierpnia br. również przyjrzał się podnoszeniu ceł. Analitycy poszli wówczas dalej w swoich prognozach i przyjęli scenariusz wojny handlowej, która wybuchłaby w odpowiedzi na działania administracji Trumpa. Takie działania zapewne przełożyłyby się na globalny wzrost inflacji oraz gorszy wzrost PKB. Oczywiście, aby do tego doszło, konieczne jest zwycięstwo Donalda Trumpa.
Do wyborów w USA zostało kilka tygodni
Na razie w sondażach Kamala Harris wyprzedza Donalda Trumpa, zdobywając 49% poparcia wyborców, w porównaniu do 44% dla byłego prezydenta. Tak przynajmniej wynikało z sondażu NBC News kilka dni temu, o czym więcej przeczytacie w tym tekście. Zmiany w sondażach mogą być widoczne po debacie wiceprezydenckiej, między J.D. Vance’em a Timem Walzem zaplanowanej na dzisiaj. Same wybory odbędą się 5 listopada.
Jednym z istotnych wątków kampanii, a jednocześnie ważną kwestią dla przyszłej głowy państwa, jest mieszkalnictwo. Ławo się domyślić, że programy obu sztabów różnią się także w tym zakresie, a więcej na ten temat przeczytacie w tym tekście. Tymczasem problem można uznać za palący, bo USA mierzą się z wielkim kryzysem bezdomności, który uderzył do tej pory w ponad 0,5 mln osób. A liczba ta będzie szybko rosnąć.
Przeczytaj także: Kryształowa kula na giełdzie to za mało. Poznali przyszłość i… zbankrutowali
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję