- O czym świadczy listopadowy odczyt wskaźnika PMI?
- Jakie wyzwania stoją obecnie przed europejskimi gospodarkami?
Twarde lądowanie w Eurolandzie
Wskaźnik PMI, określający koniunkturę w sektorze usług strefy euro spadł z poziomu 50 do 48,1 punktów. Większy spadek wskaźnika odnotowano w usługach (z 51,6 do 49,2), mniejszy natomiast w przemyśle (z 46 do 45,2).
Twarde dane okazały się ostatnio lepsze niż oczekiwano – więc przed grudniowym posiedzeniem EBC musi zastanowić się, czy PMI podnosi fałszywy alarm, czy też powinien potraktować ten sygnał poważnie. Naszym zdaniem to drugie – przekazali analitycy ING.
Jak zauważają analitycy, na październikowym posiedzeniu Europejskiego Banku Centralnego prezes Christine Lagarde podkreśliła, że wskaźniki ekonomiczne wskazują na tendencję spadkową. Szczególną uwagę zwróciła na wskaźniki PMI, które we wrześniu spadły poniżej granicy 50. Od tamtego czasu sytuacja uległa poprawie – zarówno PKB, jak i inflacja zanotowały wzrosty.
Mimo to jednak listopadowy wskaźnik PMI ponownie ostrzega decydentów strefy euro o słabości gospodarki. „[...] dane wskazują na wyraźne spowolnienie wzrostu gospodarczego. Prognozy na czwarty kwartał sugerują stagnację z zerowym wzrostem PKB”, czytamy.
Nowa działalność ponownie słabnie zarówno w sektorze produkcyjnym, jak i usługowym, przy czym w szczególności zamówienia eksportowe gwałtownie spadły, ponieważ gospodarka strefy euro walczy ze słabym popytem z zagranicy. Przedsiębiorstwa stały się również bardziej ponure, jeśli chodzi o perspektywy na nadchodzący rok.
Jeśli chodzi o ceny, odnotowano niewielki wzrost inflacji kosztów nakładów w sektorze usług, prawdopodobnie związany ze wzrostem płac. Ceny produkcji również nieco wzrosły w porównaniu do ubiegłego miesiąca, ale pozostają poniżej średniej z ubiegłego roku.
Ostatecznie presja cenowa pozostaje stłumiona, a przy słabnącym popycie obawy o utrzymującą się inflację powyżej celu powinny zanikać.
„Wśród wielu szumów wokół kierunku gospodarki strefy euro, ten znak jest czymś, co należy traktować poważnie”, podsumowali analitycy ING.
Zobacz również: Nowa wojna handlowa? UE grozi cłami w odpowiedzi na plany Donalda Trumpa
Europa odczuwa wygraną Trumpa
Gospodarki europejskie stoją teraz w obliczu niepewności związanych z potencjalnym urzeczywistnieniem planów Donalda Trumpa. Przyszły prezydent Stanów Zjednoczonych konsekwentnie trzyma się przy swoim założeniu, że nałożenie ograniczeń handlowych wzmocni amerykańską gospodarkę.
Wielu ekspertów jest jednak zgodnych, że nałożenie ceł przez USA zaszkodzi globalnemu wzrostowi gospodarczemu, szczególnie jeśli inne kraje wprowadzą wyższe opłaty na import ze Stanów Zjednoczonych. Więcej przeczytasz w artykule: Szykuje się huragan w gospodarce. Nowe plany Trumpa mogą wstrząsnąć światem
„Teoretycznie obroty handlowe mogą podskoczyć, gdyby firmy chciały zaopatrzyć się zanim wejdą cła podnoszące ceny. Takie oznaki widać w Azji, ale nie Europie gdzie PMI pokazuje słabsze zamówienia zagraniczne. Protekcjonistyczna polityka Trumpa to duży problem dla europejskiej gospodarki opartej na eksporcie. Rykoszetem dostanie Polska i region, chociaż Czechy, Słowacja i Węgry mają większy udział samochodówki niż Polska, a to głównie w ten segment celuje nowa administracja USA”, czytamy we wpisie analityków na platformie X.
Zobacz również: Donald Trump nie odpuści wprowadzenia ceł? Eksperci są niemal pewni
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję