Negocjacje celne się przeciągają
Cofnijmy się w czasie o 3 miesiące. Mamy 2 kwietnia tego roku, a w tzw. Dzień Wyzwolenia Donald Trump ogłasza światu nałożenie "ceł wzajemnych" na niemal wszystkie kraje świata. Na liście są nawet niezamieszkałe przez ludzi terytoria zależne innych państw, ale nie ma na niej choćby Rosji czy Białorusi. Wydarzenie wywołuje załamanie wielu rynków.
Po tygodniu, dokładnie 9 kwietnia Donald Trump decyduje się jednak te cła zawiesić. Wówczas zawiadamia, że wstrzymuje je na dokładnie 90 dni. Ten czas zainteresowane kraje mają przeznaczyć na negocjacje z USA, by dogadać uczciwą dla obu stron umowę handlową. Trump podkreśla, że jeśli w tym okresie nie uda się z kimś dogadać, to od 9 lipca zaprezentowane 2 kwietnia taryfy wejdą ponownie w życie.
Możemy wrócić do dnia dzisiejszego. 9 lipca już tuż za rogiem, a rozmowy handlowe z większością partnerów dalej się ciągną i końca nie widać. Do tej pory Stany dogadały się całkowicie tylko z Wielką Brytanią i Wietnamem. Wciąż nie ma porozumienia z kluczowymi partnerami takimi jak Japonia, Unia Europejska czy Indie. Trump szczególnie narzeka na postawę przedstawicieli Starego Kontynentu, gdyż ci są wyjątkowo stanowczy i nie zamierzają iść USA na rękę.
Jak się okazuje, cierpliwość prezydenta Stanów Zjednoczonych jest już na wyczerpaniu i dlatego zamierza on wyciągnąć z rękawa kolejnego
negocjacyjnego.
Czytaj także: Chiny już są potężniejsze od USA? Dr Marcin Przychodniak dla FXMAG
Trump postawi ultimatum na piśmie
Jak informuje agencja Bloomberg, administracja prezydenta USA już wczoraj w piątek zaczęła wysyłać pierwsze listy z ultimatum do upartych partnerów negocjacyjnych. Ich przekaz ma być prosty. Wcześniej ustalony termin 9 lipca obowiązuje, pomimo pojawiających się plotek o jego przedłużeniu. Jeśli do tego czasu nie uda się dogadać, wraz z 1 sierpnia cła wejdą w życie. Jak przyznał sam Trump, taryfy wahają się od 10% do nawet 70% w zależności od kraju.
Warto zaznaczyć, że stawki mogą różnić się od tych, które Trump prezentował 2 kwietnia. Wówczas bowiem nikt poza Chinami nie musiał liczyć się z opłatami przekraczającymi 50%, a tu mowa nawet o 70%. Nie wiadomo, które państwa zostałyby "wyróżnione" najwyższymi opłatami. Nie jest też pewne, czy obejmowałyby one cały import, czy może tylko wybrane dobra. Jak zwykł mawiać znany polski wokalista: "Zobaczymy, czas pokaże".
Czytaj także: Pracowali z prezydentem. Ostro krytykują nową ustawę. "Rujnuje budżet"
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję