Zaatakują, czy nie zaatakują? Raczej zaatakują. No i zaatakowali, czego spodziewała się większość. Nie, nie chodzi o to, czy Amerykanie zaangażują się zbrojnie w konflikt izraelsko-irański. Szwajcarski bank centralny (SNB) zaatakował krajowe stopy procentowe, gdyż ściął je bez pardonu o 25 pb do zera.
Tak niskiego poziomu stóp nie ma w żadnym innym kraju na świecie. Tym samym Helweci wysforowali się na czołówkę, zostawiając w polu Fidżi, z którym do tej pory współdzielili pozycję lidera.
SNB boi się deflacji
Decyzja podjęta przez szwajcarskich bankierów była najczęściej przewidywanym scenariuszem zdarzeń, którego oczekiwali analitycy firm inwestycyjnych w odniesieniu do helweckiej sceny monetarnej.
A przyglądają się oni wnikliwie temu, co się dzieje w alpejskich kantonach z co najmniej dwóch względów. Po pierwsze, (CHF) jest powszechnie uznawany za walutę bezpiecznej przystani, obok coraz bardziej kwestionowanego dolara i być może jena, bo w przypadku jednostki monetarnej z Kraju Kwitnącej Wiśni zdania są też podzielone. W odniesieniu do dolara i jena niektórzy kontestują to, że stanowią one wciąż waluty safe haven, a w odniesieniu do franka panuje brak powątpiewania.
Tytułem drobnej dygresji: nie każdy inwestor wie, ale można stać się akcjonariuszem SNB, o czym pisaliśmy na łamach FXMAG – dostęp do tej analizy jest pod tym linkiem: KLIK.
Po drugie, SNB jest szanowany ze względu na dalekowzroczność w zarządzaniu swoim mikrokosmosem. Popatrzmy na poniższą infografikę, która przedstawia to, jak postępowały wiodące banki centralne na świecie w ostatnich latach. Czerwonymi strzałkami zostały przeze mnie oznaczone dwie kluczowe decyzje, za którymi stał bank szwajcarski.
Najpierw w połowie 2023 r. jako pierwszy zakończył cykl zaostrzania polityki pieniężnej. W USA, strefie euro i Wielkiej Brytanii decydenci byli wciąż jastrzębio nastawieni, podwyższając stopy, choć cykl naturalnie powoli dobiegał końca.
Następnie wiosną 2024 r. SNB jako pierwszy rozpoczął cykl luzowania polityki monetarnej, a pozostałe banki centralne trwały jeszcze w blokach startowych przed dołączeniem do nastawienia identycznego jak Szwajcarzy.

Źródło: Morningstar.
Skąd ta decyzja o wyzerowaniu stóp procentowych u Helwetów, mogą zapytać niektórzy. Sporo światła na motywy działania SNB rzuca treść komunikatu po posiedzeniu władz banku centralnego i dokumenty towarzyszące, z którymi zapoznasz się pod tym linkiem: KLIK.
Jedną z przyczyn jest obawa przed deflacją. Publikacja danych w tej kwestii za maj 2025 zatroskała wiele osób ze środowiska inwestycyjnego. Okazało się bowiem, że wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI) spadł o 0,1% rdr, oddalając się od celu inflacyjnego SNB, który wynosi od 0% do 2%.
CPI osiągnął swój lokalny szczyt na poziomie 3,5% w sierpniu 2022 r., a później zaczął opadać. Pierwszym sygnałem ostrzegawczym, że sprawy mogą się wymykać spod kontroli był kwietniowy odczyt, który pokazał, że ceny konsumpcyjne nawet nie drgnęły. I wtedy osiągnęliśmy zero w sferze realnej, do którego doszedł obecnie bank centralny ze stopami procentowymi.
Szwajcarska gospodarka w dużej mierze zależy od czynników zewnętrznych. Globalne ceny energii spadły w maju br. CHF osiągnął najwyższy poziom w historii w ujęciu efektywnym, tym samym doprowadzając do znacznego obniżenia kosztu towarów importowanych (spadły one w maju o 2,4% rdr). A gospodarka helwecka jest zbyt mała, aby samodzielnie wytwarzać niektóre dobra (import odpowiada za 23% koszyka CPI).
A poza tym jest dość ściśle wyspecjalizowana. Wystarczy spojrzeć na Top10 szwajcarskich akcji. Mamy tam 3 gigantów BigPharmy: Roche, Novartis i Lonzę. W czołowej dziesiątce mamy też 3 wielkie konglomeraty finansowe: ubezpieczeniowo-reseakuracyjne Chubb i Zurich Insurance, a do tego bankowy UBS, który stał się jeszcze większy po wchłonięciu struktur i bilansu Credit Suisse.
Oprócz tego są tam pojedynczy przedstawiciele innych sektorów – spożywczy Nestle, maszynowy ABB, materiałów budowlanych Holcim, dóbr luksusowych Richemont (pewnie więcej o nim powiedzą główne marki portfelowe, czyli Cartier, VanCleef & Arpels i Buccellati).
Gdyby nie niepokojące dane importowe, to pewnie SNB by tak nie zareagował, gdyż inflacja bazowa wyliczona w oparciu o koszyk krajowy wyniosła 0,5% rdr w maju, mieszcząc się dzięki temu w strefie komfortu banku centralnego.
Deflacja odnotowana w maju br. nie jest czymś nadzwyczajnym. To na pewno nie jest precedens, ponieważ od 2009 r. inflacja była ujemna przez mniej więcej 1/3 czasu (75 miesięcy ze 197). W związku z tym zjawiskiem SNB utrzymywał w latach 2015-2022 stopy procentowe pod kreską. Podobnie zresztą jak parę innych banków centralnych – EBC, Bank of Japan i Riksbank.

Źródło: LSEG Datastream.
Decyzja ma uzasadnienie, ale co dalej okryte jest mgłą niepewności
„Szwajcarski Bank Narodowy obniża stopę procentową SNB o 0,25 punktu procentowego do 0%. Nowa podstawowa stopa procentowa obowiązuje od jutra, 20 czerwca 2025 r. […] Wraz z dzisiejszym poluzowaniem polityki pieniężnej, SNB przeciwdziała niższej presji inflacyjnej. SNB będzie nadal uważnie monitorował sytuację i w razie potrzeby dostosowywał swoją politykę pieniężną, aby zapewnić, że inflacja pozostanie w przedziale zgodnym ze stabilnością cen w średnim okresie.
Inflacja uległa dalszemu spadkowi od czasu ostatniej oceny polityki pieniężnej. […] Spadek ten wynikał głównie z rozwoju cen w turystyce i na produktach ropopochodnych. W porównaniu z marcem nowa warunkowa prognoza inflacji w krótkim okresie jest niższa. […] Zakłada ona średnioroczną inflację na poziomie 0,2% w 2025 r., 0,5% w 2026 r. i 0,7% w 2027 r. Prognoza opiera się na założeniu, że podstawowa stopa procentowa SNB wyniesie 0% w całym horyzoncie prognozy. Gdyby nie dzisiejsza obniżka stóp, prognoza byłaby wyższa” – podkreślił Martin Schlegel, prezes SNB.
„W scenariuszu bazowym SNB przewiduje, że wzrost światowej gospodarki osłabnie w nadchodzących kwartałach. Inflacja w USA prawdopodobnie wzrośnie w nadchodzących kwartałach. Z kolei w Europie należy spodziewać się dalszego spadku presji inflacyjnej. Scenariusz dla światowej gospodarki pozostaje obarczony dużą niepewnością. Na przykład bariery handlowe mogą zostać jeszcze bardziej podniesione, co doprowadzi do wyraźniejszego spowolnienia gospodarki światowej. Jednocześnie nie można wykluczyć, że polityka fiskalna będzie silniej niż oczekiwano wspierać wzrost” – podzielili się helweccy decydenci monetarni w szerszym, międzynarodowym kontekście, swoimi oczekiwaniami.
Decyzja SNB spotkała się ze zrozumieniem analityków, choć na horyzoncie pojawiły się zagrożenia dla koniunktury gospodarczej.
"Obniżenie stóp procentowych do zera wiąże się oczywiście z pewnymi zagrożeniami, ponieważ pozostawia bankowi mniejsze pole manewru, jeśli otoczenie gospodarcze się pogorszy. Ale biorąc pod uwagę to, gdzie jesteśmy w cyklu i warunki gospodarcze, z którymi się borykamy, jest to prawdopodobnie rozsądne działanie, które należało podjąć" – skomentował cięcie Michael Field, główny strateg ds. rynków europejskich w Morningstar.
Czy za chwilę zaśpiewamy „mniej niż zero”?
SNB chodzi jak w szwajcarskim zegarku, ponieważ posiedzenia gremium decyzyjnego odbywają się w cokwartalnych odstępach. Przed nami pozostały dwa posiedzenia: 25 września i 11 grudnia 2025.
Ekonomiści zastanawiają się, czy bank nie wprowadzi ponownie stóp procentowych w rejony ujemne. W tej kwestii zdania są mocno podzielone. Świadczy o tym m. in. zachowanie się rynków, które dają 53% prawdopodobieństwa, że we wrześniu zobaczymy dalsze cięcia. Dwuletnie szwajcarskie obligacje skarbowe są już kwotowane poniżej zera, a krótki koniec krzywej rentowności jest właśnie najbardziej wrażliwy na stopy procentowe.
Ku tej opcji skłania się część środowiska analityków. Według Charlotte de Montpellier, starszej ekonomistki
dla obszaru Francji i Szwajcarii, o ile sytuacja nie zmieni się drastycznie od teraz do września, to dzisiejsza decyzja toruje drogę do kolejnej obniżki stóp procentowych we wrześniu i powrotu do ujemnych stóp procentowych. W podobnym tonie wypowiadali się eksperci Capital Economics, którzy stwierdzili, że
kolejna obniżka stóp procentowych jest jak najbardziej prawdopodobna, ponieważ deflacja będzie bardziej uporczywa niż zakładają decydenci.
Przeciwnego zdania jest Gianluigi Mandruzzato, starszy ekonomista EFG, który uważa, że SNB prawdopodobnie zastygnie w miejscu, czyli tam gdzie jest od wczoraj, chyba że dojdzie do większego spowolnienia w szwajcarskiej gospodarce wywołanego wyższymi cłami nałożonymi przez administrację prezydenta Donalda Trumpa.
Robinsonada w celu obrony franka? Ryzyko kontuzji jest wysokie
SNB w swoim komunikacie zaznaczył, że pozostaje gotowy do aktywności na rynku walutowym, jeśli zajdzie taka potrzeba. Przekładając to z żargonu bankierów centralnych na język stosowany przez zwykłych zjadaczy chleba, chodzi o to, że możliwa jest interwencja mająca na celu osłabienie franka wobec najważniejszych walut globu. Od początku roku kurs USD/CHF poszedł w dół o ok. 10%, co pokazuje skalę umocnienia się „franciszka” wobec „zielonego”.
Amunicję na tego typu działania SNB ma, choć niewykluczone, że i tak nie wystarczy jej długoterminowo w razie zbiorowej kontrreakcji inwestorów foreksowych. W tej całej sprawie jest jednak ukryta bardzo nieprzyjemna potencjalna konsekwencja dla Szwajcarów. Dwa tygodnie temu Waszyngton dodał alpejskie państwo do listy krajów monitorowanych pod kątem nieuczciwych praktyk walutowych i handlowych. A uznanie, że dane państwo rzeczywiście jest manipulatorem walutowym grozi retorsjami finansowymi ze strony Stanów Zjednoczonych.
„SNB nie definiuje już wartości franka szwajcarskiego jako znacznie przewartościowanego lub wysoko wycenionego, jak miało to miejsce w ostatnich okresach ujemnej inflacji. Dzieje się tak pomimo faktu, że frank szwajcarski osiągnął swój najwyższy poziom w drugim kwartale (w ujęciu efektywnym). Naszym zdaniem sugeruje to, że interwencja na rynku walutowym nie jest obecnie postrzegana przez SNB jako najważniejsze narzędzie polityki pieniężnej, w przeciwieństwie do okresu 2015-2021, i że nie chce obecnie na niej mocno polegać. Uważamy, że SNB raczej nie podejmie systematycznej interwencji w celu osłabienia franka szwajcarskiego w nadchodzących miesiącach. Obawa przed tym, że administracja USA uzna to za przejaw manipulacji walutowej, prawdopodobnie ma wpływ na tę decyzję” – uspokaja Charlotte de Montpellier.
Zwycięzcy i przegrani dalszego obniżania stóp u Helwetów
Gdyby jednak stopy procentowe w Szwajcarii zanurkowały poniżej zera, to z pewnością taki ruch z zadowoleniem przyjęliby polscy kredytobiorcy hipoteczni, którzy mają dostarczone finansowanie bankowe denominowane we franku. Chyba nawet już teraz mają powody do radości, gdyż SNB w serii kilku obniżek sprowadził stopy procentowe z nieco poniżej 2% do zera.
Po drugiej stronie medalu są inwestorzy, których oczekiwane stopy zwrotu z różnych aktywów zostałyby co najmniej skompresowane. Zmaterializowanie się scenariusza dalszego luzowania polityki pieniężnej stanowić będzie poważne wyzwanie dla sektora finansowego, w tym w pierwszej kolejności dla banków.
Martin Schlegel, szef szwajcarskiego banku centralnego ma tego świadomość. "Jest bardzo jasne, że ujemne stopy procentowe wiązałyby się z wyzwaniami, a także skutkami ubocznymi. Na przykład dla oszczędzających, także dla funduszy emerytalnych, a dodatkowo dla rynku nieruchomości. Doskonale zdajemy sobie więc sprawę ze skutków ubocznych. I oczywiście nie podjęlibyśmy tej decyzji pochopnie” – wyjaśnił prezes w rozmowie z agencją Reuters.
Zobacz również: Problemy gospodarki USA. Wyższe bezrobocie i inflacja, niższy PKB - trzeźwiące prognozy Fed
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję