Koniunktura coraz słabsza, a konsument w kraju coraz bardziej pesymistyczny

Dziś GUS opublikuje Biuletyn Statystyczny za maj, a wraz z nim wynik stopy bezrobocia (szacunek MRiPS 5,1%). Wczorajsze dane o koniukturze (zarówno globalnej jak i krajowej) można podsumować jednym słowem: niedobrze.
Poza Biuletynem Statystyczny GUS dziś opublikowany zostanie indeks Ifo (to w Niemczech). W USA czas na finalne dane z indeksu Uniwersytetu Michigan (ważne długoterminowe oczekiwania inflacyjne) oraz wyniki sprzedaży nowych domów.
Jeszcze całkiem niedawno, opisując globalne (przemysłowe) wskaźniki PMI, zwracaliśmy uwagę, iż tąpnięcie wskaźników produkcji, przy (jeszcze) napływających zamówieniach, może wskazywać przede wszystkim na recesję typu podażowego (związaną z fizycznymi brakami towarów, komponentów, dalszym zerwaniem łańcuchów dostaw z uwagi na przejściową „nieobecność” gospodarki chińskiej). Zaznaczaliśmy, że nie wyklucza to jednak recesji popytowej, na którą jednak będziemy musieli poczekać nieco dłużej, gdyż dostosowanie popytu do wyższych cen (także, a może przede wszystkim produktów charakteryzujących się niemal sztywnym popytem), stóp procentowych zajmuje nieco więcej czasu. Nowe wskaźniki PMI sugerują, że akcja – przynajmniej w domenie przemysłowej - rozgrywa się szybko. Zarówno w strefie euro, jak i USA wskaźniki bieżącej produkcji obniżyły się znacząco i znalazły poniżej umownego zera, którym jest poziom 50pkt. w ankietach PMI. W USA poniżej zera znalazły się też wskaźniki nowych zamówień, natomiast w przypadku strefy euro wspomniane nowe zamówienia (na razie) „tylko” przestały rosnąć. Sektory usługowe utrzymały się jeszcze na powierzchni, jednak wyraźnie zwolniły. Ogólny obraz jest póki co taki, że w tym konkretnym momencie USA wyglądają koniunkturalnie gorzej niż strefa euro. Biorąc pod uwagę bilans ryzyk (nośniki energii, nośniki energii i jeszcze raz nośniki energii), jest to raczej stwierdzenie przedwczesne.
Cytowane chętnie zaległości w zamówieniach nie są (i nigdy nie były) obietnicą trwałego prosperity. Podobnie zresztą jak wysoka liczba wakatów nie gwarantuje kuloodpornego rynku pracy. Wspomniane ruchy to efekt inflacji oraz zerwanych łańcuchów dostaw (tu komponent chiński może być ważny, choć należy zadać pytanie, czy to też czynnik, który zaraz się odwróci, bo likwidacja strumienia zamówień i spiętrzeń od strony popytowej to zupełnie inny sygnał koniunkturalny niż likwidacja spiętrzeń przy wysokim popycie). Co ważne, spadkowi nowych zamówień towarzyszyła nieco niższa inflacja oraz słabszy popyt na pracę.
W tym momencie będzie ono oczywiście jeszcze kontynuowane (szeroko ogłaszana unifikacja funkcji celu: walka z inflacją), ale uważamy – i tu nie zmienia się nic – że banki centralne nie dostarczą tego, co jest wycenione, zwłaszcza w strefie euro. Dalsze podwyżki będą oczywiście implikować zacieśnienie warunków finansowania i dalszy ubytek popytu (wycenione a dostarczone, to mimo wszystko inna kwestia, nawet w krajach opartych głównie o dłuższe stopy).
Gdyby zapytać polskiego konsumenta, czy często się uśmiecha, to odpowiedziałby, że coraz rzadziej. Bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej jest poniżej najniższych poziomów z pandemii. Spadł z -38,4 do -43,8 pkt. Wskaźnik wyprzedzający radzi sobie niewiele lepiej (też spadł z -27,9 pkt. do -31,3 pkt.).
Najmocniejsze spadki odnotowano w ocenie bieżącej i przyszłej sytuacji finansowej gospodarstw domowych. Będziemy skupiać się na wskaźnikach dot. przyszłości, bo to one powinny powiedzieć nam więcej o perspektywach dla konsumpcji. Rośnie odsetek gosp. dom., które spodziewają się gorszej lub dużo gorszej swojej sytuacji finansowej (odpływ głównie z grupy, która spodziewała się wcześniej braku zmian).
Drugą składową wskaźnika koniunktury, która zanotowała największy spadek była ocena możliwości dokonywania ważnych zakupów. Tu podobnie jak na wykresie powyżej widoczny jest przepływ z grupy gospodarstw, które oczekiwały stabilizacji do grupy tych, które oczekują pogorszenia sytuacji. Podobieństwo do wykresu powyżej zdaje się być nieprzypadkowe.
Nie ma co się jednak rozdrabniać. Słabo wygląda sytuacja we wszystkich składowych wskaźnika, zarówno bieżącego jak i przyszłego. Jedyne co nie spada i utrzymuje się znacząco powyżej zera to oczekiwania inflacyjne (stabilizacja jednak to w obecnych warunkach dobra wiadomość).
Konsument pomimo bardzo dobrej sytuacji od strony nominalnej (wysoki wzrost przeciętnego wynagrodzenia, dobre wyniki funduszu płac) coraz mocniej zaczyna odczuwać spadek realnego dochodu do dyspozycji, co potęgowane jest też obawami dot. przyszłej sytuacji gospodarczej (nadchodzi spowolnienie) i obawami "ogólnymi" (wojna). Wpisuje się to w nasz scenariusz nadchodzącego spowolnienia w konsumpcji. Nie spodziewamy się by przełożenie wskaźników koniunktury na twarde dane było natychmiastowe, ale recesja w konsumpcji w III/IV kw. tego roku jest już wysoce prawdopodobna.
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję