Ostatnie godziny zaowocowały dwiema ważnymi informacjami z kluczowych banków centralnych. Jednocześnie poznaliśmy rozczarowujący indeks koniunktury w przemyśle z Nowego Jorku. To kolejne słabe dane z amerykańskiej gospodarki, co może zachęcać niektórych członków FOMC do mniej jastrzębiego tonu. Dzisiaj z kolei piszemy o kosztach wzrostu protekcjonizmu na świecie.
Co nas dzisiaj czeka?
W strefie euro opublikowana zostanie finalna inflacja za grudzień (wstępne dane: 9,2% r/r).
Sporo danych spłynie ze Stanów. Na początek PPI (oczekiwany spadek indeksu z 7,4% r/r do 6,8% r/r), później dane o sprzedaży detalicznej i produkcji przemysłowej (w obu przypadkach oczekiwane minusy m/m), a na koniec Beżowa Księga. Wszystko to przeplatane będzie szeregiem wystąpień przedstawicieli Fed.
O światowym protekcjonizmie
Szczerze przyznajemy, że przemyślenia, wykresy i dane zawarte w tym komentarzu to w większości nie nasza praca. Zebraliśmy najciekawsze wnioski z wystąpienia K. Georgiewej na forum w Davos i z artykułu IMF, do którego się odwoływała. Dla osób, które wolą źródła niż nasze skróty odsyłamy do linków.
Szefowa MFW w swoim wystąpieniu zwracała uwagę, że od czasu kryzysu finansowego przepływy towarów i kapitału uległy spowolnieniu. Dodatkowo, ostatnie lata przyniosły znaczny wzrost nowych ograniczeń handlowych. Są one częściowo pochodną globalnej integracji. Spada poparcie dla globalizacji i otwartej wymiany handlowej między krajami, co związane jest m.in. z efektami redystrybucyjnymi, które ona niesie (wzrost nierówności). Rośnie niezadowolenie wykluczonych społeczeństw, wśród nich rośnie też poparcie dla ograniczeń handlowych.
Do tego w ostatnim czasie doszły czynniki niezwiązane wprost z globalnym handlem: COVID-19 i inwazja Rosji na Ukrainę. Jak zwróciła uwagę K. Georgiewa,od czasu wybuchu epidemii, wzmianki o reshoringu, onshoringu i nearshoringu w prezentacjach wyników spółek wzrosły prawie dziesięciokrotnie. Ryzyko polega na tym, że interwencje polityczne przyjęte w imię bezpieczeństwa gospodarczego lub narodowego mogą mieć niezamierzone konsekwencje lub mogą być celowo wykorzystywane do osiągnięcia korzyści ekonomicznych kosztem innych.
To, zdaniem szefowej MFW, może niebezpiecznie prowadzić do geoekonomicznej fragmentacji (geoeconomic fragmentation). Jej koszty można tylko szacować, a i te szacunki są silnie zróżnicowane. Długoterminowe koszty samej fragmentacji mogą wynosić od 0,2% globalnej produkcji w przypadku scenariusza łagodnego do prawie 7% w przypadku bardziej restrykcyjnego scenariusza - co odpowiada mniej więcej łącznej rocznej produkcji Niemiec i Japonii.Uwzględnienie jeszcze kwestii wynikających z nich utrudnień w rozprzestrzenianiu się technologii może zwiększyć te szacunki do 12%. Podsumowanie wyników badań na wykresie poniżej:
K. Georgiewa wskazywała, że w takich scenariuszach,konsumenci o niższych dochodach w gospodarkach rozwiniętych straciliby dostęp do tańszych towarów importowanych. Mocno dotknięte byłyby małe gospodarki otwarte. Ucierpiałaby na tym większość Azji ze względu na jej dużą zależność od otwartego handlu. Gospodarki rozwijające się nie czerpałyby korzyści z przepływu technologii, który przyczynił się do wzrostu wydajności i poziomu życia. Zamiast doganiać poziom dochodów gospodarek rozwiniętych, kraje rozwijające się pozostałyby jeszcze bardziej w tyle.
Jak temu przeciwdziałać?
Skupiając się na obszarach, w których współpraca jest niezbędna, a zwłoka nie wchodzi w grę. Szefowa MFW wskazała na trzy priorytety: wzmocnienie handlu międzynarodowego, pomoc zagrożonym krajom w uporaniu się z długiem i zintensyfikowanie działań na rzecz klimatu (po więcej szczegółów zapraszamy do linkowanego wystąpienia).
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję