- Jak giełda zareagowała na powódź w 1997 roku?
- Jak zachowali się inwestorzy? Czy miejsce miały spadki czy wzrosty?
- Czy sytuacja może się powtórzyć?
Powódź i giełda - lekcja z przeszłości
Powodzie to ważne epizody w historii III RP. Wydarzenia te mocno zapisały się w naszej narodowej świadomości. Pamiętamy o nich osobiście nawet, gdy bezpośrednio przez powódź nie ucierpieliśmy.
Wielu z nas pamięta chwile z 1997 i 2010 roku. Zapewne na długo zapamiętamy także wydarzenia z 2024 roku. Emocje są nieodłącznym elementem spojrzenia na klęski żywiołowe. Jednak nie na giełdzie: na rynku akcji nie ma miejsca na sentymenty.
Pomimo skali strat, powódź będzie wydarzeniem, które rozbudzi pewne sektory polskiej gospodarki. Jedni stracą, dla innych będzie to szansa na rozruszanie biznesów. Na giełdzie może zrobić się pewien ruch. Na myśl przychodzą przede wszystkim firmy budowlane, które zyskają na zleceniach związanych z odbudową infrastruktury.
W teorii ekonomii takie zjawisko określane jest “metaforą zbitej szyby”. W tej prostej opowieści, wybite okno u piekarza zapewni wynagrodzenie dla szklarza, które ten wyda u kogoś innego, ten u kogoś innego, i tak dalej. Pozornie, jest to zysk dla lokalnej gospodarki. W ogólnym rozrachunku, strata.
Niemniej, pewna grupa przedsiębiorstw zauważy zwiększony ruch w biznesie. Skutkiem powodzi będzie większy popyt na wiele usług. Tak było zresztą w 1997 roku, na co zwrócił uwagę Tomasz Symonowicz, analityk BOŚ:
“Ważniejszy w tym momencie okazuje się aspekt biznesowy powodzi, czyli szykujący się popyt niemal na wszystko. Drogi, budynki, mosty, remonty, naprawy, nowe domy, wyposażenie sklepów, biur, gospodarstw domowych, naprawa czy wymiana samochodów itd” - stwierdził ekspert BOŚ, Tomasz Symonowicz w niedawnym wpisie na blogu BOSSA.
Tak było również po “powodzi tysiąclecia” 27 lat temu. W 1997 roku w Polsce gwałtownie wzrósł popyt na towary i usługi związane z odbudową.
“W skali kraju nie było to może tsunami zakupów w 1997 (straty wtedy to 3,5 mld USD), ale i tak musiało w jakiś sposób napędzić koniunkturę, przede wszystkim lokalną. Giełda to szybko wówczas wyczuła i zdyskontowała, może też częściowo na zasadzie ulgi, że fala już przeszła i jako wyraz wyparowania złych nastrojów” - zaznaczył Tomasz Symonowicz z BOŚ.
Jak zareagowała polska giełda akcji na powódź w 1997 roku?
Tomasz Prusek w Gazecie Wyborczej 14 lipca 1997 roku (było to pomiędzy pierwszą i drugą falą powodzi) napisał tak:
“Inwestorzy podzielili spółki na dwie kategorie. Do pierwszej należą firmy, które mogą stracić na powodzi. Przykładem jest Bank Śląski: regionalny potentat na obszarze zalanym wodą potaniał o 10 proc. W drugiej jest np. Mostostal Kraków, specjalista od budowy mostów, który może zarobić na usuwaniu szkód powodziowych (podrożał o 1 proc.).” - czytamy w artykule Tomasza Pruska z lipca 1997 roku.
Możliwe, że tym razem również dojdzie do takiego podziału. Warto zwrócić uwagę na to, że w 1997 roku giełda z opóźnieniem zareagowała na zjawisko powodzi. Pierwsza fala wody nadeszła między 3 a 10 lipca, a druga między 18 a 22 lipca 1997 roku. Tymczasem, pierwsza czerwona sesja na GPW miała miejsce dopiero 14 lipca, po pierwszej fali powodzi.
Wykres: Notowania indeksu WIG20 w 1997 roku. Pierwsza i druga fala powodzi zaznaczone niebieskimi kolumnami.
Źródło: TradingView.
“Inwestorzy przerażeni katastrofalną powodzią rzucili się do wyprzedaży akcji. Powódź trwa już ponad tydzień, ale dopiero wczoraj akcjonariuszy ogarnął lęk przed jej konsekwencjami. Nie czekając na oszacowanie szkód i ich wpływ na kondycję gospodarki, rozpoczęli wyprzedaż, aby ratować portfele” - czytamy we wspomnianym artykule Tomasza Pruska.
Początkowo, indeks WIG20 spadł, ale gdy klęska żywiołowa się skończyła, giełda ruszyła do góry. Jak to możliwe?
“Myślę, że dla wielu inwestorów jest to kwestia oczywista. Spółki giełdowe niewiele relatywnie ucierpiały, straty miały być zresztą pokryte przez ubezpieczenie” - stwierdził Tomasz Symonowicz z BOŚ.
Zobacz również: Nie będzie wielkiej inwestycji Intela w Polsce. Budowa wstrzymana na 2 lata
Czy teraz będzie podobnie?
Wrześniowa powódź 2024 roku jeszcze trwa (stan na 17 września). Nie jest jasne, jaka będzie skala zniszczeń (oby jak najmniejsza). Spodziewane jest jednak to, że nie będzie to klęska rozmiaru tej z 1997 roku.
“Czy tym razem będzie podobnie (jak w 1997 roku)? Tak, przynajmniej jeśli chodzi o popyt konsumpcyjny i inwestycyjny. Nie można jednak automatem wyrokować w ten sam sposób w odniesieniu do kursów giełdowych” - stwierdził Tomasz Symonowicz z BOŚ.
“Trzeba pamiętać, że lokalne zdarzenia nawet o dużej skali to tylko część złożonego procesu wyceny aktywów. Giełda musi brać pod uwagę także wszystkie inne zdarzenia dziejące się nie tylko w spółkach, ale także w otoczeniu, w tym w międzynarodowym”
Powódź jest tylko jednym z elementów rynkowej układanki. Polska giełda jest obecnie w dużej mierze zależna od zagranicznego kapitału. Tymczasem, jesteśmy u progu startu cyklu luzowania polityki pieniężnej przez Rezerwę Federalną.
Takie zwroty w polityce pieniężnej zwykle związane są z wysoką zmiennością na rynkach. Zapewne, ruszy również i polską giełdą. O tym nadchodzącym wydarzeniu pisaliśmy tutaj: Rośnie niepewność wokół najważniejszej decyzji dla rynków w 2024
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję