Ostatnia sesja kwietnia miała zasadniczo dwie bardzo różne odsłony. Rynki europejskie, które rozpoczynały ją na bardzo wyraźnych plusach, zdołały utrzymać większość wzrostów do końca dnia. Stopy zwrotu z głównych indeksów wahały się od 0,52% (FTSE100) do 1,05% (DAX). Publikowane w trakcie dnia dane inflacyjne potwierdziły jednak niestety, że czwartkowy odczyt inflacji z Hiszpanii to co najwyżej pierwsza jaskółka jakiejkolwiek poprawy, a trend pozostaje niezmienny. W najmniej w strefie euro dotkniętej wzrostami cen Francji CPI wzrosło z 5,1% r/r do 5,4% r/r (oczekiwano, że pozostanie niezmienione, HICP w krajach unii monetarnej to już 7,5% r/r (wobec 7,4% r/r przed miesiącem). Jedna z największych niespodzianek miała niestety miejsce w Polsce, gdzie inflacja osiągnęła 12,3% r/r (vs. konsensus 11,5% r/r i 11,0% r/r w marcu), głównie za sprawą gwałtownych wzrostów cen żywności. Pozytywnie na rynek oddziaływały jednak odczyty PKB z Włoch, Niemiec, Hiszpanii czy Czech, w odróżnieniu od USA niespodzianki były głównie pozytywne.
WIG20 spadł w piątek o 1,40%, sWIG80 o 0,20%, tylko mWIG40 zamknął się 0,24% na plusie. Marcowe minima naruszyło Allegro, które z przeceną o 5,40% było najgorszym składnikiem głównego indeksu. Wyprzedaż miała szeroki charakter i tym razem słabość GPW trudno zrzucić na jeden sektor – banki wypadały lepiej niż szeroki rynek. O 5,24% taniał Cyfrowy Polsat, o 4,79% Dino, a o 4,32% LPP.
Przebieg dnia w USA przekreślił nadzieje na to, że możemy zobaczyć większe odbicie bez wsparcia Fed w środę. S&P500 zamknęło się 3,63% niżej, NASDAQ 4,17% niżej. Amazon po wynikał spadał o 14,05%. Końcówkę sesji trudno określić inaczej niż jako pełną panikę, potęgowaną przeceną obligacji po danych o PCE, nawet pomimo faktu, że preferowana miara inflacyjna Fedu wzrosła w marcu tylko na poziomie głównego odczytu (6,6% r/r vs. 6,3% r/r w lutym), a w ujęciu bazowym spadła z 5,3% r/r do 5,2% r/r. Tak jak obawialiśmy się rano, ciężar nieudanego dla spółek FAAMG sezonu jest niestety zbyt wielki, by sentyment mógł się poprawić, o ile członkowie FOMC nie odniosą się w jakikolwiek do sytuacji na giełdzie i słabnącego wzrostu, dając znać, że widzą narastające obawy o recesję.
Niestety należy się liczyć ze scenariuszem, w którym przy rozgrzanym rynku pracy i niepewności co do tego, czy inflacja w marcu faktycznie osiągnęła szczyt, Komitet nie będzie chciał osłabiać narracji, że będzie podnosił stopy aż walka ze wzrostem cen zostanie wygrana. W zachowaniu Wall Street nie da się dojrzeć właściwie żadnych pozytywów, bilans pierwszych czterech miesięcy roku jest najgorszy od 1939 r., co w kontekście rosyjskich telewizyjnych rozważań na temat użycia broni jądrowej w Ukrainie wydaje się wyjątkowo złowrogim omenem.
Opis sytuacji rynkowej zaczyna powoli przypominać wyliczenia, od jak dawna nie było tak źle. Amerykańskie obligacje skarbowe „poprawiły” najgorszy 1Q2022 od 1980 r. najgorszym miesiącem od grudnia 2009 r. Szukając jakichkolwiek pozytywów, wskazujemy, że jak się właśnie okazało, Berkshire Hathaway wykorzystało wybuch wojny do największych zakupów akcji od co najmniej 10 lat. Warren Buffett widzi zatem okazję rynkową, choć podczas konferencji wynikowej pytania inwestorów dotyczyły głównie tego, czemu nie dostrzegł jej w marcu 2020 r. Jedno jest pewne, akcje amerykańskie oficjalnie nie są już drogie – wyprzedzający PE według Factset spadł dla S&P500 już do okolic 18.
Za najwięszy pozytyw na początku dnia można uznać fakt, że rynki azjatyckie reagują bardzo łagodnie na piątkowe załamanie w USA. Kontrakty futures sugerują, że startowa przecena w Europie osiągnie od jednej trzeciej do połowy piątkowych spadków na Wall Street. Ograniczona aktywność na rynkach powinna pełnić funkcję stabilizującą, ale zachowanie indeksów w ostatnich dniach jest niestety dowodem, że żadnego scenariusza nie można niestety wykluczyć.
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję