Korelacje giełdowe - temat rzeka. Wśród inwestorów krąży wiele obiegowych opinii na ich temat, a fakt, że indeks WIG jest ujemnie skorelowany z parą walutową USD/PLN jest traktowany niemal dogmatycznie. Jakie jest jednak konkretne powiązanie poszczególnych spółek z tą parą rynku FX? Jak silne? Jak je mierzyć? Jakich błędów unikać? Podjęliśmy się zbadania tego zagadnienia, a poszczególne kroki i spostrzeżenia opisujemy w tym artykule. Wpierw podajemy podbudowę teoretyczną (ale i praktyczną!) do badań korelacji. Czytelnika niezainteresowanego poszczególnymi krokami i zależnościami odsyłamy do dalszej części tekstu.
Już na wstępie należy przytoczyć mantrę każdego statystyka - otóż korelacja to nie przyczynowość. O korelacji w kontekście giełdowym mówimy, gdy notowania pary walorów poruszają się na ogół względem siebie w zadanym kierunku. Jeśli korelacja jest dodatnia, wzrostom na jednym walorze odpowiadają zazwyczaj wzrosty na drugim. W przypadku korelacji ujemnej zależność jest odwrotna. To znaczy, że gdy jedna spółka rośnie, druga spada. Widzimy zatem, że korelacja dotyczy samych ruchów cenowych, nie interesują nas ich przesłanki czy podłoże. Równie dobrze może ich w ogóle nie być. Przyczynowość nie dopuszcza takiej możliwości, stwierdzając, że “A wynika z B”. Najodpowiedniejszą strategią byłoby zatem identyfikowanie zależności na gruncie przyczynowości, jak chociażby wzrost cen miedzi tworzący fundamentalną przesłankę do wzrostu notowań KGHM-u.
Warto zdać sobie sprawę, że korelacje na rynkach finansowych nie są stałe oraz różnią się swoją siłą. Z tego pierwszego wynika, że nie należy badać korelacji w ujęciu - dajmy na