Reklama
WIG82 745,58+1,45%
WIG202 436,05+1,72%
EUR / PLN4,29-0,33%
USD / PLN3,98-0,35%
CHF / PLN4,41-0,37%
GBP / PLN5,03-0,25%
EUR / USD1,08+0,02%
DAX18 492,49+0,08%
FT-SE7 952,60+0,26%
CAC 408 205,81+0,01%
DJI39 807,37+0,12%
S&P 5005 254,35+0,11%
ROPA BRENT87,07+1,60%
ROPA WTI82,70+1,20%
ZŁOTO2 234,24+0,06%
SREBRO25,03+1,87%

Masz ciekawy temat? Napisz do nas

twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

zawód inwestor

Termin 'trading' w ostatnich latach został mocno 'rozwodniony', a przy tym jest nadużywany. W dzisiejszych czasach wielu indywidualnych uczestników rynków finansowych określa siebie i innych 'traderami', choć w istocie spekulacja na popularnym rynku forex czy kryptowalutach ma w gruncie rzeczy niewiele wspólnego z klasycznym tradingiem. W niniejszym artykule przyjrzymy się branży proprietary trading, czyli wąskiej branży zawodowych traderów handlujących akcjami na amerykańskich parkietach oraz przyjrzymy się jakie możliwości pracy oferuje i jak wygląda zawód tradera 'od środka'.

Zawodowy trader  zajmuje się przede wszystkim handlem akcjami spółek lub kontraktami terminowymi na określone instrumenty, wykonując przy tym od kilkudziesięciu do nawet kilkuset transakcji w ramach jednej sesji giełdowej. Stąd też powszechnie nazywa się ich daytraderami, którzy skupieni są wokół giełd amerykańskich z uwagi na regulacje, wielkość rynku oraz opłaty giełdowe. Istotą pracy daytradera, korzystającego głównie z wykresu, drabinki zleceń (tzw. book) oraz okna transakcyjnego time and sale (tzw. taśma), jest wykorzystanie chwilowej przewagi popytu and podażą (lub odwrotnie), handlowanie w niskich interwałach czasowych określonej spółki na wzrost lub spadek ceny. Trader wykonuje duży obrót na niewielkiej marży, jednocześnie zachowując bardzo restrykcyjne wytyczne dotyczące przestrzegania ryzyka. W codziennej pracy daytradera mniej istotne są raporty czy fundamenty, spółka jest najczęściej symbolem, który trader wielokrotnie kupuje i sprzedaje danego dnia, celem osiągnięcia maksymalnego możliwego zysku. Zdecydowana większość daytraderów uprawia tzw. skalping czyli 'skubie' daną spółkę po kilka/kilkanaście centów, powtarzając tę czynność wielokrotnie. Technika jest najbardziej wydajna i w długim terminie przynosi najlepsze wyniki.

Trading – w rozumieniu jak powyżej - to popularne zajęcie pełnoetatowe w wielu krajach na świecie, jednak w Polsce do tej pory to nadal egzotyczny i mało popularny zawód, który uprawia garstka ludzi.

Dla uściślenia, proprietary trading to w uproszczeniu model biznesowy polegający na współpracy pomiędzy traderem, a wyspecjalizowaną firmą, zapewniającą niezbędny kapitał do zawierania transakcji, infrastrukturę (platformę transakcyjną, wsparcie techniczne, inne narzędzia), bezpośredni dostęp do rynku np. NYSE/NASDAQ oraz bardzo niski poziom prowizji, niedostępny dla klientów indywidualnych. Duży może więcej - firma proptradingowa to taki hurtowy uczestnik giełdy (spółka matka), który zrzesza pod swoimi skrzydłami mniejsze podmioty jak biura tradingowe czy indywidualnych traderów, oddając do ich dyspozycji niemal nieograniczone możliwości w zakresie wielkości zawieranych pozycji. Prop branża pozwala podjąć pracę w charakterze office tradingu (w trading roomie) lub remote tradingu (zdalnie, na własny rachunek). 

Reklama

Nie ma jednak nic za darmo, firma, która udostępnia wspomniane możliwości oczekuje w zamian określony procent z wypracowanych przez tradera/biuro tradingowe zysków, a także nie ponosi ryzyka finansowego z tytułu wygenerowanych przez tradera strat.

Praca w trading roomie

Pełnoetatowa praca daytradera to zawód dla zdeterminowanych kandydatów, którzy nie boją się wyzwań, bezwzględnie nastawionych na realizację celu, odpornych na stres i konsekwentnych w trzymaniu się określonych założeń strategii. Z racji specyfiki zawodu, opartego przede wszystkim na praktyce, niezbędne jest przeprowadzenie kilkumiesięcznego szkolenia wdrożeniowego, a co za tym idzie poniesienia przez kandydata pewnych wydatków. Jest to proces, który musi przejść każdy, nie da się tego w żadnym stopniu 'obejść', tu nie ma drogi na skróty – kto nie odrobi pracy domowej na początku swojej ścieżki w tradingu, ten prędzej czy później, zostanie przez rynek 'wyprostowany' i odpadnie z gry. W firmie, z którą współpracuję, tzw. program student zawiera w sobie aż sześć poziomów wtajemniczenia, handluje się od początku na koncie real, a im wyżej tym trudniej – większy size, wyższe targety, wąskie stop loss-y. Program ma na celu nauczyć kandydata czytania rynku, grania określonych strategii, powtarzalności i automatyzmu w działaniu, stabilnego generowania zysku przy zachowaniu minimum ryzyka, jednym słowem kompleksowo przygotować kandydata do samodzielnego zawodu tradera, który będzie w stanie przetrwać na rynku i  utrzymać się ze spekulacji na giełdzie w różnych warunkach. Jest to także okres, w którym kandydat realizując kolejne poziomy (a więc uzyskując wymagany zysk netto w określonym przez regulamin okresie rozliczeniowym), buduje swój prywatny depozyt. Statystycznie realizacja programu trwa kilka miesięcy, a status tradera uzyskuje mniej niż co piąty kandydat. Nauka tradingu to taka niekończąca się seria prób i błędów, porażek i sukcesów. Traderem nie trzeba się urodzić, można się tego nauczyć, ale trzeba mieć w sobie pasję do wykonywania tego zawodu, tu się nie przychodzi na etat na 8 godzin, a co gorsza, gdy traktuje to jako 'drugą pracę'. Pracę w tradingu porównałbym do prowadzenia własnego jednoosobowego biznesu, któremu trzeba się poświęcić na więcej niż 100%. Tradingiem się żyje.    

Ponieważ funkcjonujemy na rynku amerykańskim, dzień pracy w trading roomie rozpoczynam średnio około godziny 15:00 czyli pół godziny przed rozpoczęciem regularnej sesji. W tym czasie przeglądam poranne newsy oraz skaner giełdowy w poszukiwaniu spółek wykazujących ponadprzeciętną aktywność w pre markecie. W moim przypadku pierwsze minuty sesji to raczej obserwacja rynku, niemniej jednak niektórzy traderzy wchodzą w rynek tuż po inauguracyjnym dzwonku – szczególnie ci, którzy specjalizują się w rozgrywaniu fazy otwarcia i zamknięcia sesji. Każdy z nas gra tu według własnych upodobań, dla mnie sesja giełdowa ma 6,5 godziny, a intensywność handlu rośnie z każdą kolejną godziną. Średnio po dwóch godzinach rynek się uspokaja, a sesja przechodzi w fazę potocznie nazywaną 'lunch time'  - spada wolumen i dynamika, ale jest to okres, w którym lepiej pracuje 'book' i 'taśma' wskazując mi kierunek ceny na spółce. Przy dobrej sesji, gdy obserwowane spółki pracują tak jak bym tego od nich oczekiwał, jest to faza, w której mam najlepszą skuteczność. Po 21:00 umownie rozpoczyna się faza zamknięcia, im bliżej końca tym wolumen rośnie. Ostatnie minuty to poziom najwyższej koncentracji – to właśnie w tym momencie 'dokłada' się do wyniku, oddaje cześć zysku lub wychodzi z całodziennej straty. Każdy dzień jest inny.  

Praca w biurze tradingowym jest specyficzna. Jak to na giełdzie, traderzy nie dostają tradycyjnej wypłaty, a określony umową procent od wypracowanego zysku. W biurze będzie to najczęściej 40-60% brutto w zależności od doświadczenia, wyników, stażu itp., natomiast w przypadku gry na własny rachunek, wartość wynosi około 80-90% brutto w zależności od prop'a). Jak w każdej branży, także na giełdzie są lepsze okresy (jak sezony wyników spółek, inne wydarzenia) i słabsze (jak okres wakacji lub gdy na rynku nie ma wolumenu i zmienności). Trading to adrenalina, a skoro przeważa męskie towarzystwo, uzewnętrzniane emocje zawierają niemal cały słownik wyrazów powszechnie uznawanych za nieparlamentarne. Traderzy są teamem, pomagają sobie nawzajem, ale jednocześnie każdy pracuje na swój wynik osobno. Tu nikt cię nie mierzy ilością monitorów na stanowisku i wskaźników z których korzystasz, trading to przede wszystkim zarabianie pieniędzy. Strategia jest nieistotna, byle skuteczna i bezpieczna.

Jakie są możliwości pracy w tym zawodzie Polsce? Niestety mocno ograniczone. Biznes tradingowy, z punktu widzenia organizatora biura, nie należy do najłatwiejszych, ponieważ samo zarabianie na giełdzie jest trudne, szczególnie w ostatnich miesiącach. Nie funkcjonuje tu np. model firmy rozwiniętej z portfelem powracających klientów, my codziennie musimy walczyć o pieniądze z drugą stroną – tysiącami innych traderów z całego świata i algorytmami. Wszyscy chcą zarobić – jeden traci, drugi się bogaci. Nie bez znaczenia jest czynnik ludzki – kandydaci niechętnie zgadzają się lub nie mogą sobie pozwolić na długi czas szkolenia, wynagrodzenie tylko w oparciu o prowizje (lub brak wypłaty), a stworzenie zgranego teamu traderów, którzy potrafią regularnie zarabiać (na siebie i na firmę) jest bardzo kosztowne, trwa długie miesiące, nawet lata – większość kandydatów odpada w wyniku naturalnej selekcji z różnych powodów. 

Reklama

Lista polskiego prop tradingu skupionego na handlu na giełdach amerykańskich jest dosyć krótka i ograniczona w praktyce do kilku podmiotów i  trzech punktów na mapie kraju – Trójmiasta, Warszawy i Śląska. Silne ośrodki prowadzi TraderHouse w Gdańsku, Warszawie i od niedawna w Bydgoszczy, gdzie pracuję. Na południu kraju od wielu lat działają Global BD Trading w Katowicach, Akademia Daytradingu w Gliwicach czy grupa traderów skupionych wokół Tomasza Przybycienia z RemoteDayTrader Group. Również w Warszawie od ubiegłego roku funkcjonuje biuro 2BTraders. Poza tym funkcjonuje mi bliżej nieznana grupa indywidualnych traderów zdalnych. To wszystko.

Na koniec najważniejsza kwestia – jak zacząć? Z autopsji wiem, że w miarę możliwości najlepszą i najtańszą ścieżką dla kandydata będzie model office tradingu. Biuro to szkolenie z podstaw - w zależności od polityki firmy - płatne w Global BD Trading, 2BTraders lub niepłatne w Trader House (obowiązuje selekcja kandydatów), ludzie z doświadczeniem, infrastruktura i narzędzia, które są podane na tacy. Praca w trading room'ie wśród ludzi, wewnętrzna rywalizacja, motywuje do ciągłej nauki i determinacji w osiąganiu lepszych wyników. Trudniejszą i bardziej kosztowną opcją będzie realizacja kilkumiesięcznego szkolenia w biurze, a co gorsze, odbycie takiego szkolenia on-line i późniejsze otwarcie rachunku indywidualnego remote z wpłatą własnego depozytu rzędu 3-5 tys. USD. Własne stanowisko pracy plus niezbędne narzędzia to również wydatki. Trudno oczekiwać, że osoba po 3-miesięcznym szkoleniu przetrwa na rynku w dłuższym terminie i nie znam nikogo, komu by się ta sztuka udała. Opcją dla najbardziej zdesperowanych są płatne tzw. 'challenge' organizowane przez zagraniczne prop'y (np. Trader2Be), dzięki którym kandydat ma szansę uzyskać konto typu 'funded account' (czyli bez wpłaty własnego depozytu). Usługa przystąpienia do konkursu jest płatna, natomiast targety bardzo wymagające, praktycznie niemożliwe do uzyskania przez osoby bez doświadczenia. To się nie może udać. Remote trading to zajęcie zarezerwowane dla bardzo doświadczonych traderów, którzy wiedzą co robią, nowicjusze raczej na pewno w dłuższym terminie są skazani na porażkę i utratę pieniędzy.

Daytrader ma bardzo czytelną politykę realizacji zysków i strat, świadomy jest tego co robi i nie uprawia hazardu. Pracą tradera nie polega na przewidywaniu rynku, tylko reagowania 'tu i teraz'. Większość uczestników giełdy traci pieniądze więc logiczne jest,  że daytraderzy grają przeciwko nim. Czy jesteś na tyle zdeterminowany, aby poświęcić się temu w 100 proc?

Czytaj więcej

Artykuły związane z zawód inwestor