W tekście o emocjonalnych aspektach tąpnięcia na rynku akcyjnym pod koniec lutego zasugerowałem, że inwestorzy powinni wcześniej przygotować się na takie wydarzenia. Nie sądzę by dokładne prognozowanie gwałtownych spadków było możliwe dlatego przez wcześniejsze przygotowanie rozumiem posiadanie takiej ekspozycji na rynek akcyjny w „dobrych czasach”, z którą inwestor przetrwa także tąpnięcie. W praktyce oznacza to zostawianie pieniędzy na stole bo historycznie rynek akcyjny oferuje jedne z najbardziej atrakcyjnych stóp zwrotu.
Czy to już jest ten moment? Jesteśmy na szczycie? Rynek jest w arcyciekawym miejscu - inflacja, tapering, epidemia... Niezależnie od tego czy spotkamy się zdalnie czy stacjonarnie, chcemy przedstawić Państwu naszą perspektywę i ogląd rzeczywistości przez pryzmat psychologii, analizy fundamentalnej i analizy technicznej. Zapraszamy na cykl 4 wykładów pandemicznych.
Możemy sobie wyobrazić podejście do inwestowania, które zakłada, że wszystkie oszczędności ulokowane są na globalnym lub amerykańskim rynku akcyjnym. Przy założeniu długiego horyzontu inwestycyjnego i idealnej odporności na obsunięcia takie podejście wydaje się sensowne. Można argumentować, że jeśli takie podejście skończy się dotkliwą porażką to w globalnym systemie gospodarczym zaszły tak katastroficzne zmiany, że silne negatywne stopy zwrotu z portfela będą najmniejszym problemem inwestora (to inna wersja argumentu, że w przypadku totalnej wojny nuklearnej duża ekspozycja portfela na rynek akcji jest drugorzędnym zmartwieniem). Można dodać, że nawet jeśli zmiany nie byłyby katastroficzne to byłyby nieoczekiwane i nie można zakładać, że inwestor zdołałby je antycypować i odpowiednio dostosować do nich aktywnie zarządzany portfel.
Mimo, że powyższe podejście wydaje się teoretycznie sensowne to nikt chyba nie poleciłby je znajomemu czy członkowi rodziny. Dlaczego? Bo wiemy, że nawet jeśli zrealizuje się znany z historii korzystny scenariusz dla globalnego czy amerykańskiego rynku akcji to należy si