Przeglądając stopy zwrotu z ostatniego tygodnia, widać wyraźnie, że na rynkach finansowych panuje szampańska atmosfera. Szerokość i skala wzrostów jest wręcz zadziwiająca. Czy to ostateczna euforia, a może nie ma alternatywy dla nadmiaru wolnego kapitału?
W Azji prawie wszystkie indeksy na zielono
O ile w zeszłym tygodniu mieliśmy do czynienia z podziałem poszczególnych rynków w Azji (połowa zyskiwała, a połowa traciła na wartości), o tyle w tym tygodniu mamy do czynienia z wyraźną dominacją byków. Na prawie wszystkich giełdach azjatyckich widzieliśmy solidne wzrosty sięgające od +1% do nawet +4,5%. Wyjątek stanowiły Hong Kong, Tajlandia i Nowa Zelandia, ale korekta wynosiła tam jedynie około -0,5%.
Europa się odbudowała
Po fatalnych wynikach indeksów europejskich, z jakimi mieliśmy do czynienia w zeszłym tygodniu, ten przyniósł solidne odreagowanie. Większość z nich zyskiwała od 2% do 4% w skali tygodnia. Natomiast na 33 instrumenty, jedynie 6 zaliczyło przecenę.
Stany Zjednoczone mocno w górę, ale najmocniejsza znów okazała się Argentyna
Najważniejsze indeksy świata, czyli S&P500, Nasdaq oraz Dow Jones, wzrosły w ciągu ostatniego tygodnia od +2,45% do nawet +5,83%. Jednam jeszcze mocniejszy ponownie był Merval. Przypomnijmy, że tydzień temu została przerwana jego 3-tygodniowa passa najmocniej rosnącego parkietu pod względem tygodniowej stopy zwrotu. Nie przeszkodziło to oczywiście argentyńskiemu indeksowi w podniesieniu swoich notowań. Jednak ich skala wynosiła jedynie +1,33%. Tym razem wracamy do wartości charakterystycznych dla indeksu Merval, ponieważ aprecjacja osiągnęła +6,24%. Co więcej, w połowie tygodnia przekraczała ona grubo ponad 10%.
Wykres: Notowania argentyńskiego indeksu Merval (2 lata)