Reklama
WIG82 709,94+1,41%
WIG202 433,47+1,61%
EUR / PLN4,31-0,09%
USD / PLN3,99-0,04%
CHF / PLN4,42+0,16%
GBP / PLN5,04+0,13%
EUR / USD1,08-0,06%
DAX18 490,93+0,07%
FT-SE7 961,25+0,37%
CAC 408 223,73+0,23%
DJI39 760,08+1,22%
S&P 5005 248,49+0,86%
ROPA BRENT86,37+0,78%
ROPA WTI82,43+0,87%
ZŁOTO2 209,79+0,82%
SREBRO24,61+0,16%

Masz ciekawy temat? Napisz do nas

twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Potencjalne skutki kryzysu paliwowego

Zdjęcia kolejek na stacjach benzynowych w Wielkiej Brytanii błyskawicznie obiegły świat. Czy jednak faktycznie sytuacja jest tak dramatyczna, czy może to tylko chwilowy kryzys? Czemu zapasy ropy zmalały tak nagle – a może nie chodzi o samą ropę, a o łańcuchy dostaw? I wreszcie: czy to oznacza, że Brexit był złą decyzją, a na funta najlepiej zakładać shorta – i to na wczoraj?

 

Czy brak paliwa w UK naprawdę jest tak duży?


Garść liczbowych faktów:

- Na początku minionego tygodnia Stowarzyszenie Sprzedawców Paliw z Wielkiej Brytanii wydało komunikat, że aż dwie trzecie z 5,5 tys. zrzeszonych punktów już nie miało paliwa, a na pozostałych zapasy były na ukończeniu.
- Pod koniec tygodnia sytuacja miała się nieco lepiej, ponad 25 % stacji w kraju nie miało żadnych zapasów, a kolejne 20 % dysponowało jednym rodzajem paliwa.
- Brytyjski rząd zaangażował wojsko – dane mówią o co najmniej 300 wojskowych kierowcach, którzy mają łatać podziurawiony łańcuch dostaw.

Przedstawiciele największych sieci benzynowych w kraju apelują o spokój i tankownie tylko wtedy, gdy jest to konieczne - nie na zapas. Mówi się, że sytuacja ograniczonego dostępu do paliwa utrzyma się kilka tygodni.

 

Ceny paliw w UK - jak bardzo wzrosły?

Reklama


Trzeba tutaj oddzielić dwa czynniki – problemy w samej Wielkiej Brytanii oraz fakt, że globalnie cena baryłki ropy wzrasta w niebanalnym tempie od kilkunastu tygodni. Poniższy wykres, choć na ten moment najbardziej aktualny, uwzględnia jedno i drugie:


Źródło: https://www.gov.uk/government/statistical-data-sets/oil-and-petroleum-products-weekly-statistics


Agencja inews.co.uk donosi, że lokalne stacje benzynowe sprytnie korzystają z przewagi popytu nad podażą. Pierwsze podwyżki cen nie odstraszyły zdesperowanych klientów, więc sprzedawcy windowali ceny z dnia na dzień. I tak, w poniedziałek w zeszłym tygodniu za benzynę trzeba było zapłacić 123 funty, a w piątek już 136.


Eksplodowała także sprzedaż kanistrów.

 

Co wywołało kryzys paliwowy w UK?

Reklama


W zasadzie okresowe „braki” są w egzystencję Wielkiej Brytanii w pewnym sensie wpisane. Np.: strajk górników w roku 1974 doprowadził do paraliżu całego państwa. Wskutek braku prądu cały kraj pracował tylko 3 dni w tygodniu. Rząd krytykowany był wtedy za spóźnialstwo i opieszałość działań – co zresztą dzieje się także dziś.


Nie mniej jednak, wracają do meritum: za najważniejsze przyczyny kryzysu paliowego uważa się:


- Brak wyszkolonych kierowców na krajowym rynku pracy. Kierowcy w UK to grupa zawodowa, która starzeje się i odchodzi na emeryturę. Z powodu pandemii pogłębiła się luka w zastępowalności - lockdowny opóźniają i przedłużają procedurę wydawania uprawnień do kierowania pojazdami. Ponadto firmy transportowe donoszą, że obecnie są zmuszeni wypłacać pracownikom o ponad 25% wyższe pensje.


- Fatalne warunki pracy. Cytowane już powyżej stowarzyszenie wskazuje, że jednym z powodów niedoboru młodych pracowników jest słaba infrastruktura w branży transportowej – nie chodzi tu o brak autostrad, a o brak strzeżonych parkingów i miejsc, gdzie pracownicy mogą wziąć prysznic. W wielu hrabstwach między kierowcami rozgrywa się nieustanna konkurencja o bezpieczne miejsce do przenocowania, a toalety są chronicznie zatłoczone. Kierowcy narzekają również, że ich zawód nie jest szczególnie ceniony, nie zapewnia im satysfakcjonującego statusu społecznego.


- Odpływ kierowców wskutek Brexitu. Stowarzyszenie brytyjskich przewoźników (Road Haulage Association) donosi, że w kraju brakuje około 100 tysięcy kierowców. Mniej więcej 20% tej luki, to pracownicy, którzy opuścili wyspy po uchwaleniu Brexitu. Ale to dopiero wierzchołek góry lodowej. Gdy sięgnąć w głąb statystyk, okazuje się, że około 200 tysięcy obywateli Unii Europejskiej opuściło Wielką Brytanię w czasie pandemii, co i tak jest tylko odsetkiem patrząc na całkowity odpływ od 2016 (gdy zasygnalizowano chęć opuszczenia UE). Oznacza to mniej więcej tyle, że zniknęła znaczna część (tańszej) siły roboczej, w tym potencjalni kierowcy.

Reklama


- W krótkim terminie: pogłębienie kryzysu przez samych kierowców. Przeciętny bak samochodu osobowego pomieści 40-60 litrów paliwa, natomiast bak przykładowej ciężarówki MAN – 1400 litrów. Mamy do czynienia z paradoksem, gdzie żeby dostarczyć jak najwięcej paliwa w krótkim czasie, trzeba również więcej tego paliwa zużyć. Przewoźnicy tankują więc „do syta”, by móc pracować.

 

Odsiecz brytyjskiego rządu



Oprócz doraźnej pomocy w postaci wojska, brytyjski rząd zaproponował również długofalowe środki:


- Zwiększenie dopuszczalnego czasu pracy kierowców. Już w lipcu br., brytyjski rząd, będąc najwyraźniej świadomym nadchodzących trudności, poluzował dotychczasowy limit z 9 do 10 godzin pracy w ciągu doby. Dodatkowo do tej pory dwa razy w tygodniu brytyjscy kierowcy mogli jeździć 10 godzin, obecnie mogą 11. Warto zauważyć, że w tym zakresie pole manewru rządzących jest ograniczone, ponieważ, jak pokazują statystyki: im dłuższy czas pracy kierowcy, tym większe prawdopodobieństwo wypadku.


- Przyspieszenie procesu wydawania licencji. Również w lipcu brytyjscy ministrowie rozpoczęli konsultacje społeczne, w których zaproponowali m.in.: szereg uproszczeń w wydawaniu nowych uprawnień do kierowania pojazdami. Konsultacje zakończyły się 7 września i pomimo wielu obaw o aspekt bezpieczeństwa wszystko wskazuje na to, że nowe regulacje wejdą w życie. Tutaj przeczytasz co dokładnie się zmieni: https://www.driverhire.co.uk/changes-to-the-hgv-driving-tests/ Propozycja ta spotkała się jednak z falą krytyki pod tytułem: „nadchodzą święta, okres wzmożonej konsumpcji, takie środki nie są wystarczające”.

Reklama


- Wizy dla kierowców zza granicy. Ze względu na fakt, że czas pracy kierowców nie jest z gumy, a rozwiązanie drugie przyniesie skutek dopiero za jakiś czas, rząd zaoferował również ponad 10 tysięcy kilkumiesięcznych wiz dla pracowników zza granicy. Najdłuższe (6 mc.) wizy przewidziano dla kierowców cystern, najkrótsze (3 mc.) dla pracowników sektora drobiarskiego. Agencja reuters.com skomentowała propozycję jako nieopłacalną – co ciekawe przetłumaczono wypowiedzi Polaków. Ich zdaniem pieniądze, które można byłoby zarobić przez okres trzech miesięcy nie są w stanie zrekompensować trudów podróży, tak szybkiego powrotu i innych niebezpieczeństw. 

 


Potencjalne skutki kryzysu paliwowego

Oprócz rosnących cen, najwięcej obaw wzbudza na ten moment perspektywa nadchodzących świąt Bożego Narodzenia – analitycy zastanawiają się ile stracić mogą domy handlowe, restauracje czy hotele. Premier Boris Johnson zapewnia jednak, że rząd robi wszystko by odpowiednio się przygotować i uszczelnić łańcuchy dostaw – i to nie tylko dostaw paliwa.


Eksperci z branży ostrzegają, że utrata tak dużego kapitału ludzkiego uniemożliwia powrót do stabilności. Warto tutaj przypomnieć, że jednym z głównych poglądów politycznych, który przywiódł B. Johnsona aż na stanowisko premiera, było tzw.: „take-back-the-borders”. W haśle chodziło między innymi o to, żeby odzyskać kontrolę nad rynkiem pracy i zredukować liczbę imigrantów. Biorąc pod uwagę psychologiczną tezę o tym, że ludzie z natury dążą do konsekwencji, premiera Johnsona prawdopodobnie ciężko będzie przekonać do długoterminowego rozluźnienia prawa w kwestii pracowników zza zagranicy. Co nie zmienia faktu, że takie propozycje coraz śmielej przewijają się po stronie krytyków.


Jeśli jednak decyzje Johnsona pozostaną konsekwentne to należy oczekiwać, że działania rządu skupią się na poprawie warunków pracy kierowców – zarówno pieniężnych, jak i wszelkich pozostałych. Na ten potencjalny wzrost niestety trudno szukać bezpośredniej ekspozycji w instrumentach finansowych.


Chwilowe trudności przeżywają także spółki takie jak Uber, czy Bolt

Reklama

W rozmowie z CNBC rzecznik Ubera stwierdził, że obecny kryzys paliwowy dosłownie nie ma wpływu na działalność spółki w Wielkiej Brytanii. Wystarczy jednak przyjrzeć się modelowi biznesowemu firmy, by ocenić wiarygodność tego komunikatu. Kierowcy Ubera zarabiają wtedy, gdy realizują kursy zlecone przez klientów w aplikacji – nie można rozliczać się za godzinę, nie ma też stałego świadczenia minimalnego. Obecnie wielu kierowców nie jest w stanie realizować takiej ilości kursów, która zapewniłaby im satysfakcjonujące wynagrodzenie - ogromnie dużo (nieopłacanego) czasu zajmuje tankowanie paliwa. Takie warunki pracy mogą spowodować odpływ kierowców z platformy Uber na rzecz firm, które są w stanie zaoferować stabilne wynagrodzenie.

Z drugiej strony Uberowi oraz innym przewoźnikom o podobnym modelu biznesowym już w tym momencie brakuje rąk do pracy – popyt na przejazdy osiągnął poziom wyższy niż przed pandemią. Klienci musza „konkurować” o kierowców dostępnych w aplikacji. To wszystko sprawia, że ceny usług (postrzeganych dotychczas jako relatywnie niskie) są wyższe niż kiedykolwiek przedtem. Pytanie czy klienci będą w stanie zapłacić więcej za tego typu transport pozostaje otwarte.

Wszelkie wymienione powyżej potencjalne skutki nie umknęły analitykom Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) – 21 września organizacja wydała raport, w którym obniżyła prognozę PKB na 2021 rok dla Wielkiej Brytanii z 7,2% do 6,7%.

 

Czy Brexit był złą decyzją?


Paradoksalnie Brexit rozumiany sensu stricte, czyli jako wyjście z UE nie jest tutaj główną przyczyną problemu. Politolodzy i historycy z Wielkiej Brytanii otwarcie mówią natomiast o tym, że Brexit umożliwił premierowi Johnsonowi wprowadzenie jego „take-back-the-borders” poglądów w życie. Wskutek zwiększonej swobody prawnej rząd mógł uchwalić np.: ograniczenia w przyjmowaniu niewykształconych pracowników z innych krajów.

Reklama


Profesor Uniwersytetu w Glasgow, Tanja Bueltmann, podsumowała to tymi słowami:


„Jest Brexit i Brexit skrajny, który wprowadził Boris Johnson”.


Jej zdaniem rząd miał możliwość uchwalenia prawa, które będzie elastyczne względem zapotrzebowania na zewnętrzny kapitał ludzki, ale z premedytacją nie zrobił tego.


Winę zrzuca się też na pandemię, która, obok skrajnego Brexitu, była równie mocną motywacją do opuszczenia wysp.
W odpowiedzi na postawione w tytule pytanie, ciekawych wniosków dostarcza także badanie opinii publicznej, prowadzone nieustannie od 2016 roku:

Źródło: https://whatukthinks.org/eu/questions/in-highsight-do-you-think-britain-was-right-or-wrong-to-vote-to-leave-the-eu/#

Reklama


Od 2016 do 2017 roku większość brytyjskiego społeczeństwa wyraźnie opowiadała się za słusznością wyjścia z UE. Jednak niedługo potem trend zaczął się zmieniać, a w ostatnich tygodniach widać już bardziej wyraźny rozdźwięk. W związku z tym, o czym wspomniano wyżej – być może w oczach społeczeństwa idea była słuszna, natomiast jej egzekucja już niekoniecznie.

Podsumowując:

niedobór na stacjach benzynowych w Wielkiej Brytanii nie jest skutkiem braku surowca, a braku kierowców – ten z kolei nie wynika tylko i wyłącznie z Brexitu. Środki zaradcze wprowadzane do tej pory przez rząd nie spotkały się z pochwałą społeczeństwa, a sezon świąteczny wciąż pozostaje pod znakiem zapytania. Niektórzy eksperci wskazują, że w celu skutecznego i długotrwałego rozwiązania problemu należałoby poprawić warunki pracy brytyjskich kierowców oraz rozluźnić rygorystyczne przepisy regulujące napływ pracowników zza granicy.

Czytaj więcej

Artykuły związane z Potencjalne skutki kryzysu paliwowego