Niezależnie od stanu historycznego, faktem jest, że obecnie sektor gamingowy jest prężnym biznesem. Co więcej, biorąc na zdrowy rozsądek, wszelkie lockdowny i – krótko mówiąc – zamykanie ludzi w domach powinny jeszcze bardziej mu sprzyjać. Co w końcu może robić młoda (ale i nie tylko) generacja zamknięta w czterech ścianach? Przełożenie pandemii na wyniki sprzedażowe jest jednak bardziej zniuansowane, podobnie jak sam rynek. Warto dobrze go poznać, by nie dać się wyrolować na gamingu.
Roboczo giełdowy rynek gamingowy dzielę obecnie na cztery podgrupy – w tych kategoriach można myśleć o wydawanych tytułach oraz samych spółkach, choć te ostatnie z czasem mogą „awansować” do wyższej ligi. Wpierw mamy gry tzw. segmentu AAA (wyrażane często z angielskiego jako „Triple A”). Najłatwiej przyrównać je do kina – są to wielkie, wysokobudżetowe produkcje, tworzone z dużym rozmachem. O takich najczęściej słychać w mediach, jako że generują pokaźne przychody w czasie premiery. Do kategorii tej naturalnie zaliczymy CD Projekt, który formalnie do ligi tej wszedł dzięki Wiedźminowi 3.
Wcześniej CDR można było zaliczyć do klasy średniej: AA / AA+. Tak obecnie swoje produkcje określają takie spółki, jak CI Games, czy rozważający romans giełdowy Techland. O średnich produkcjach można powiedzieć tyle, że są średnimi produkcjami – zarówno wielkościowo, jak i jakościowo. Najczęściej tego typu gry pozostawiają pewne rozczarowanie nierozwiniętą w pełni wizją, czy nied