Reklama
WIG82 745,58+1,45%
WIG202 436,05+1,72%
EUR / PLN4,31-0,20%
USD / PLN3,99-0,13%
CHF / PLN4,43+0,45%
GBP / PLN5,04+0,09%
EUR / USD1,08-0,07%
DAX18 504,51+0,15%
FT-SE7 959,96+0,35%
CAC 408 212,80+0,10%
DJI39 765,71+0,01%
S&P 5005 251,33+0,05%
ROPA BRENT86,64+1,10%
ROPA WTI82,78+1,30%
ZŁOTO2 222,99+1,43%
SREBRO24,88+1,26%

Masz ciekawy temat? Napisz do nas

twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Payment for Order Flow

Robinhood bez wątpienia jest najpopularniejszą aplikacją do inwestowania i spekulacji, mimo że jego dostępność wciąż jest ograniczona wyłącznie do Stanów Zjednoczonych. Broker, który zapoczątkował nowy rynkowy standard handlu bez prowizji transakcyjnych, minimalnych depozytów i „czystych relacji” ze swoimi klientami, jest obecnie największym domem maklerskim dla klientów detalicznych w USA. Podobnie jak niegdyś Uber, Robinhood również jest ulubieńcem funduszy venture capital, które nie szczędzą pieniędzy na jego rozwój. Z samych rund zewnętrznego finansowania nie da się jednak wiecznie utrzymywać. Skoro zatem Robinhood chwali się tym, że nie pobiera jakichkolwiek prowizji od swoich klientów, to na czym tak naprawdę zarabia?

W pięć lat na sam szczyt

Mimo że Robinhood Markets istnieje zaledwie od pięciu lat, to już teraz może pochwalić się statusem amerykańskiego brokera z największą liczbą użytkowników. W 2017 r. liczba aktywnych użytkowników aplikacji Robinhood przekroczyła dwa miliony, w 2018 r. została ona potrojona (6 mln), zaś trzy lata później - w styczniu 2020 r. - przekroczyła symboliczne dziesięć milionów. A to wszystko jeszcze przed „koronawirusową euforią”, która rozpoczęła się w marcu i przyciągnęła na rynki kapitałowe kolejne miliony użytkowników. W kwietniu tego roku liczba aktywnych klientów Robinhooda przekroczyła 13 milionów. Dla porównania, istniejący od 1975 r. czołowy broker TD Ameritrade na koniec pierwszego półrocza 2020 r. miał „zaledwie” jedenastomilionową bazę klientów i to mimo tego że od października zeszłego roku również nie pobiera prowizji maklerskich od swoich użytkowników. Sekret sukcesu Robinhooda tkwi jednak w tym, że jest on bardziej modnym startupem niż kolejną nudną i niewyróżniającą się instytucją finansową. Broker jako pierwszy otworzył się na millenialsów (osoby urodzone między 1990 a 2000 r.), profilując swój wizerunek i ofertę właśnie pod nich, co skutkuje tym, że średnia wieku jego klientów to zaledwie 26 lat, czyli znacznie mniej niż w przypadku konkurencji. Robinhood ma też sporą przewagę konkurencyjną w postaci aplikacji mobilnej, która jest przejrzysta, estetyczna i wyjątkowo prosta w obsłudze. Wyróżnia się ona głównie tym, że od początku do końca została zaprojektowana tak, aby nie zniechęcić swoim interfejsem i sposobem obsługi nawet najmniej doświadczonych klientów, niemających wcześniejszej styczności z rynkami finansowymi.

Na czym zarabia broker, który nie pobiera prowizji?

To jedno z najczęściej zadawanych pytań w kontekście działalności Robinhood Markets. Broker ma na nie dość prostą odpowiedź: przychody generują użytkownicy płatnej wersji aplikacji. Podstawowa wersja konta Robinhood posiada dość istotne ograniczenia, które mają zachęcić użytkowników do skorzystania z pakietu subskrypcyjnego Gold. Płatna wersja aplikacji eliminuje wszystkie niedogodności darmowego konta, oferując dostęp do podstawowych funkcji, takich jak arkusz zleceń, notowania w czasie rzeczywistym czy chociażby możliwość stawiania zleceń oczekujących i tradingu przed oraz po otwarciu sesji. Bardziej zaawansowane funkcje wersji Gold obejmują m.in. dostęp do lewarowanych opcji i możliwość pożyczania pieniędzy w ramach dźwigni finansowej.

Cena płatnego pakietu rozpoczyna się od 6 dolarów miesięcznie i nie może być wyższa od 200 dolarów (każdego miesiąca). Wysokość comiesięcznej opłaty za pakiet Gold jest zależna od wartości środków na koncie, a także od dwóch parametrów: mocy nabywczej środków, które możemy w danej chwili przeznaczyć na zawarcie transakcji (ang. buying power) oraz maksymalnej wysokości natychmiastowych wpłat depozytu (ang. Instant deposits). W przypadku konta o wartości do 3 tys. dolarów i mocy nabywczej oraz natychmiastowym depozytom do 1000 USD miesięczna opłata wyniesie 6 dolarów, gdy jednak podniesiemy wysokość natychmiastowego depozytu do 2000 USD, to cena subskrypcji Robinhood Gold podskoczy do 10 dolarów miesięcznie. Oprócz tego użytkownicy wersji Gold mają możliwość zawierania transakcji z wykorzystaniem dźwigni finansowej - za pożyczony w tym celu tysiąc dolarów pobierana jest prowizja 5 USD miesięcznie, zaś w przypadku wyższych kwot dochodzi jeszcze 5% oprocentowania.

Reklama

Kogo okrada Robinhood? - 1

Kogo okrada Robinhood? - 1

Niestety Robinhood jako spółka niepubliczna nie ma obowiązku publikowania szczegółowych sprawozdań finansowych, które pozwoliłyby prześledzić ile wynoszą realne przychody od użytkowników płacących za subskrypcję wersji Gold. Broker zapewnia, że obecnie ponad połowa klientów korzysta właśnie z płatnej wersji, co jednak ze względu na dynamiczny charakter stawek comiesięcznej subskrypcji nie pozwala oszacować chociażby przybliżonych przychodów z działalności.

Podaj dalej!

Jak nietrudno się domyślić, Robinhood nie zarabia wyłącznie na abonamencie w wersji Gold i oprocentowaniu środków pożyczanych swoim klientom na potrzeby dźwigni finansowej (szczególnie, że płatny plan i lewar zostały wprowadzone w kilkanaście miesięcy po starcie aplikacji). Broker jest regulowany przez FINRA i podlega pod Amerykańską Komisję Giełd oraz Papierów Wartościowych (SEC), a co za tym idzie musi przekazywać szczegółowe informacje na temat realizacji i przekazywania zleceń, które następnie są cyklicznie publikowane przez SEC. I to właśnie te dane jasno wskazują źródło przychodów altruistycznego brokera, którymi ten niespecjalnie chce się chwalić.

O jakie źródło przychodów chodzi? O dość kontrowersyjną opłatę za przepływ zleceń (ang. Payment for Order Flow), której pionierem był notabene… Bernard Madoff, czyli twórca największej piramidy finansowej w historii. Polega ona na tym, że brokerzy (najczęściej) detaliczni przekazują zlecenia swoich klientów instytucjonalnym brokerom HFT i market makerom, którzy w zamian za otrzymaną płynność płacą z góry ustaloną prowizję, naliczaną najczęściej od wolumenu przekazanych zleceń. W praktyce oznacza to, że brokerzy po prostu sprzedają zlecenia swoich klientów, które są realizowane przez inny podmiot. Mowa tutaj oczywiście o setkach tysięcy zleceń przekazywanych bez wiedzy klientów, gwarantujących brokerom instytucjonalnym stałą płynność, za którą są oni gotowi zapłacić.

I to niemało, przynajmniej w przypadku Robinhooda, który nie sprzedaje tanio zleceń swoich klientów. Broker w drugim kwartale z samego przekazywania ofert użytkowników do realizacji uzyskał przychody na poziomie 180 mln dolarów, jednocześnie niemal dwukrotnie poprawiając wynik z pierwszego kwartału, w którym przychody z „handlowania zleceniami” wyniosły 91 mln dolarów. Co ciekawe, istną żyła złota dla Robinhooda jest przekazywanie zleceń dotyczących kontraktów opcyjnych - od kwietnia do czerwca przychody ze sprzedaży zleceń na opcje wyniosły aż 111 mln dolarów, czyli ponad 60% całego wyniku kwartalnego. Z danych SEC można dowiedzieć się, że Robinhood sprzedaje zlecenia ośmiu podmiotom, w przypadku spółek z indeksu  S&P500 otrzymując wynagrodzenie od 22 aż do 70 centów za każde 100 przekazanych akcji (zlecenia market). W przypadku spółek spoza czołowego indeksu wynagrodzenie dla brokera jest niższe i oscyluje w granicach 8-26 centów za każde 100 akcji. Najwyższe wynagrodzenie Robinhood otrzymał jednak za sprzedaż zleceń opcyjnych - stawka w każdym przypadku przekraczała 50 centów za każde przekazane 100 opcji na akcje. Wszystko to złożyło się na imponującą kwotę 180 mln dolarów przychodów z samej sprzedaży zleceń w drugim kwartale i 271 mln dolarów w całym pierwszym półroczu. Szacuje się, że przychody z tytułu payment for order flow stanowią ponad połowę wszystkich przychodów spółki, nie jest to jednak potwierdzone oficjalnymi danymi.

Reklama

Kogo okrada Robinhood? - 2

Kogo okrada Robinhood? - 2

Kogo okrada Robinhood? - 3

Kogo okrada Robinhood? - 3

Jak widać, Robinhood nie jest aż tak krystaliczny, jak mogłoby się wydawać. Co więcej, broker za współpracę z tymi, z którymi docelowo miał walczyć, niedawno dostał po kieszeni, choć trudno twierdzić, że bardzo to odczuł. W grudniu zeszłego roku Robinhood Markets otrzymał od regulatora FINRA dość symboliczną karę finansową w wysokości 1,25 mln dolarów właśnie za przekazywanie zleceń swoich klientów wybranym brokerom HFT i market makerom. Zarzuty regulatora dotyczyły okresu od października 2016 do listopada 2017 r., kiedy to Robinhood, przekazując dalej zlecenia swoich klientów, nie upewniał się wystarczająco skrupulatnie, czy w ten sposób zapewniał użytkownikom realizację zleceń po najlepszych możliwych warunkach rynkowych. 

Oczywiście trzeba nadmienić, że praktyka „puszczania dalej” przez brokerów w USA zleceń swoich klientów detalicznych jest czymś na porządku dziennym. Przychody z tego tytułu generują również czołowi konkurenci Robinhooda, tacy jak wspomniany wcześniej TD Ameritrade, Charles Schwab czy Interactive Brokers, z których każdy już jakiś czas temu także zrezygnował z pobierania prowizji maklerskich przynajmniej dla części instrumentów finansowych.

Bez prowizji nie oznacza… za darmo

Robinhood stawia sobie szczytny cel „zapewniania dostępu do inwestowania dla wszystkich, nie tylko dla bogatych”, niemal na każdym kroku podkreślając, że oferuje swoim użytkownikom możliwość zawierania transakcji, jednocześnie nie pobierając jakichkolwiek prowizji. Czy jednak rzeczywiście tak jest? Jeśli nie ograniczymy się wyłącznie do marketingowych komunikatów, znajdując na witrynie brokera dość skrupulatnie ukrytą zakładkę dotyczącą kosztów transakcyjnych, okaże się, że inwestowanie za pomocą aplikacji Robinhood wcale nie jest w pełni darmowe. Broker jednak tłumaczy się tym, że nie pobiera prowizji, a jedynie… przenosi je na swoich klientów. O co chodzi? Między innymi o koszty, jakie ponosi w związku z obowiązkami regulacyjnymi, pod które podlega. Robinhood jest bowiem w pełni licencjonowanym domem maklerskim, posiadającym licencję od amerykańskiego FINRA (Agencja Nadzoru nad Instytucjami Sektora Finansowego). Wiąże się to z licznymi kosztami, w tym m.in. prowizją dla regulatora, która wynosi 22,10 dolara od każdego 1 mln dolarów obrotu (dotyczy wyłącznie transakcji sprzedaży wcześniej zakupionych papierów wartościowych). Prowizja dla FINRA jest w całości przerzucana na klientów w zaokrągleniu do pełnego centa. Oznacza to, że np. przy sprzedaży akcji o wartości 10 000 dolarów prowizja wyniesie 0,22 USD, zaś przy transakcji o wartości 1000 dolarów będą to dwa centy. Ponadto Robinhood przerzuca na swoich klientów tzw. prowizję za aktywność rynkową (ang. Trading Activity Fee), która również jest pobierana przez amerykańskiego regulatora rynków finansowych. Wynosi ona 0,000119 dolara za każdą akcję i 0,002 dolara za kontrakt opcyjny. Prowizja ta jest naliczana wyłącznie przy sprzedaży instrumentu, broker zaokrągla ją do pełnego centa (czyli wyniesie ona minimum 0.01 USD), zaś jej maksymalna wysokość to 5,95 dolara.

Reklama

Dodatkowe opłaty czekają również na użytkowników Robinhooda handlujących akcjami spółek spoza amerykańskiej giełdy - aplikacja pobiera prowizje za transakcje na ADR-ach (ang. American Depository Receipt; amerykańskich kwitach depozytowych, reprezentujących akcje zagranicznych spółek) w wysokości od 1 do 3 centów za pojedynczą akcję.

Nie można zatem powiedzieć, że korzystanie z aplikacji Robinhooda jest całkowicie wolne od prowizji transakcyjnych. Z drugiej strony trudno byłoby liczyć na to, że broker oferujący handel bez prowizji maklerskich brałby na siebie dodatkowy ciężar opłat narzucanych przez nadzór finansowy.

Czytaj więcej