W listopadzie polska RPP postanowiła pozostawić stopę referencyjną bez zmian. Prognozy, w tym nasza, zakładały jeszcze jedną obniżkę i pauzę – stało się więc inaczej. W ogólnym rozrachunku nie ma to jednak dużego znaczenia. Oczywiście wpłynęło to na pewne spadki cen krótkoterminowych obligacji, jednak wielu inwestorów przecież spodziewało się bardziej jastrzębiego nastawienia RPP.
Podczas konferencji prezes Glapiński wskazał na brak obecnie miejsca na kolejne obniżki oraz dużą niepewność dotyczącą przyszłej polityki fiskalnej i regulacyjnej. W listopadzie światło ujrzała również nowa projekcja NBP dotycząca inflacji. Zgodnie z nią wzrost cen w najbliższym czasie miałby być niższy niż w prognozach sprzed kilku miesięcy, ale już w 2025 roku trochę wyższy. Tak czy inaczej, trzymając się argumentu o „niepewności co do polityki nowego rządu”, RPP może pozostawać stosunkowo bierna nawet do czasu publikacji kolejnej projekcji inflacji, czyli do marca 2024 roku.
Wzrosty zanotowały za to ceny polskich obligacji o dłuższych terminach zapadalności. Pomagało im zachowanie podobnych papierów z innych krajów, gdzie spadki rentowności w listopadzie były imponujące. Dość powiedzieć, że indeks amerykańskiego rynku długu (uwzględniający m.in. obligacje skarbowe, agencji rządowych, papiery hipoteczne, obligacje korporacyjne) zanotował najlepszy miesiąc od kilkudziesięciu lat. Podobnie wyglądała sytuacja w przypadku globalnych indeksów dłużnych dla krajów rozwiniętych. Powodem z pewnością było pewne odreagowanie wcześniejszych dużych spadków cen czy też kilka słabszych danych makroekonomicznych.
Inwestorzy być może zaczęli też