Poniedziałek wolny był tylko w Polsce, rynki działały. W rezultacie w dzisiejszy poranek przyszło nam oglądać większe zmiany niż zwykle. Dolar znów testuje swoje maksima względem euro.
Jeszcze w czwartek zastanawiano się na rynkach, jak nisko spadnie dolar. Powodem był spadek inflacji i idąca za tym spodziewana mniejsza od oczekiwań podwyżka stóp procentowych. To właśnie dlatego na rynku zapanowała swoista moda na inwestycje bardziej ryzykowne. Wszystko jednak zmieniło się już w piątek. Co ciekawe, odbicie nie było związane ze zmianą oczekiwań względem stóp procentowych. Tutaj w dalszym ciągu wracamy do scenariusza, gdzie dominującą koncepcją jest wzrost o 0,5% we wrześniu. Zobaczyliśmy jednak kilka optymistycznych odczytów w piątek. Znacznie lepiej wypadł raport Uniwersytetu Michigan. Jest to kolejny odczyt odsuwający koncepcję kryzysu w USA. Dwa kwartały spadkowe z rzędu powodują co prawda techniczną recesję, ale rynek pracy ma się wciąż bardzo dobrze, co powoduje, że nie ma dalszych problemów. Przynajmniej na razie. W poniedziałek dane z USA były słabsze, ale nie wywołały korekty na dolarze.
Pakiet danych zza Wielkiego Muru opublikowany w poniedziałek wyraźnie rozczarował inwestorów. Spadają ceny i to trzeci miesiąc z rzędu. Jest to zresztą element trendu rozpoczętego od 2019 roku, aczkolwiek dotychczas mówiło się głównie o spowolnieniu wzrostu a nie o spadkach. Do tego mocniej od oczekiwań spowalniają inwestycje w aglomeracjach miejskich. Prognoz analityków nie spełniła również produkcja przemysłowa i sprzedaż detaliczna, które rosną o odpowiednio 3,8% i 2,7%. Są to po