Reklama
WIG82 745,58+1,45%
WIG202 436,05+1,72%
EUR / PLN4,31-0,20%
USD / PLN3,99-0,01%
CHF / PLN4,43+0,39%
GBP / PLN5,04+0,04%
EUR / USD1,08-0,19%
DAX18 492,49+0,08%
FT-SE7 952,62+0,26%
CAC 408 205,81+0,01%
DJI39 786,20+0,07%
S&P 5005 254,92+0,12%
ROPA BRENT86,83+1,32%
ROPA WTI82,28+0,69%
ZŁOTO2 221,24+1,35%
SREBRO24,87+1,22%

Masz ciekawy temat? Napisz do nas

twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Mike Burry

Jednym z najbardziej rozpoznawalnych spekulantów na świecie jest Michael Burry, który zasłynął potężnym zakładem przeciwko rynkowi nieruchomości w Stanach Zjednoczonych. Pomysł pozornie szalony i absurdalny, okazał się strzałem w dziesiątkę. Gdy przyjrzymy się jednak nieco dokładniej strategii Mike’a Burry’ego, okaże się, że mamy do czynienia z fenomenem, bezgranicznym pracoholikiem, który jest w stanie poświęcić dosłownie wszystko, by osiągnąć wyznaczony cel. Wykorzystajmy poniższą prezentację zarówno jako retrospekcję, jak i ostrzeżenie, bądź uświadomienie, że granie w kontrze do obowiązującego trendu, nie może być dziełem przypadku. Niezwykle popularne „sprzedawanie, gdy jest drogo” oraz „kupowanie, gdy jest tanio” w większości przypadków doprowadzi tradera do poważnych tarapatów finansowych.

Rynek nieruchomości w Stanach Zjednoczonych

Prawdopodobnie nikt nie ma wątpliwości, że Stany Zjednoczone są światową potęgą, amerykańska gospodarka jest niezniszczalna, a Amerykanie to elitarny naród, zasługujący na życie w dobrobycie. Jeżeli poprzednie zdanie wywołało u Ciebie konsternację, to zaufaj mi - w 2006 roku „każdy” miał dokładnie taki pogląd. Czy jesteś w stanie wyobrazić sobie, aby w takich okolicznościach, jakikolwiek mieszkaniec Stanów Zjednoczonych nie mógł mieć własnego domu? Zarówno społeczeństwo, jak i sektor bankowy, rząd oraz Prezydent uważali, że każdy zasługuje na to, by mieć swój własny kąt. To wspaniałomyślne, ponieważ każdy czuje się doceniony, ważny, spełniony i szczęśliwy. Co więcej, taki obywatel jest również zabezpieczony na przyszłość, ponieważ, jak zwykło się wtedy mawiać, „rynek nieruchomości to pewniak, dlatego nasz kapitał znajduje się w bezpiecznej przystani”. Jakby tego było mało, kredyty były wtedy stosunkowo tanie, ponieważ od kilku lat w USA obowiązywały bardzo niskie stopy procentowe.

„Coś tu nie gra”, czyli strategia inwestycyjna Michaela Burry’ego - 1

„Coś tu nie gra”, czyli strategia inwestycyjna Michaela Burry’ego - 1

Strategia Mike’a Burry’ego

Można powiedzieć, że strategia Mike’a Burry’ego jest niezwykle prosta do zrozumienia, ale jednocześnie niezwykle trudna do wykonania. Mike nigdy nie wierzy na słowo. Słucha tego, co mówią władze, media, „ulica”, a następnie dokładnie te informacje sprawdza. Tak samo było i tamtym razem. Widząc rozgrzany do czerwoności rynek nieruchomości, postanowił bardzo mocno się w niego zagłębić. Przeczytał pełną dokumentację, dotyczącą tysięcy kredytów, a jak doskonale wiemy, nie mówimy tutaj o kilkustronicowej umowie. Szczerze powiedziawszy, niewielu kredytobiorców znało pełny zapis, dotyczący ich własnej hipoteki, ponieważ uznawało to za zbyt czasochłonny i żmudny proces. Jedyne co im wystarczało, to zapewnienie, że nieruchomości są synonimem bezpieczeństwa. Burry siedział w swoim biurze tygodniami, wertując poszczególne sprawozdania oraz harmonogramy spłat. Okazało się, że poświęcony na to czas, zaowocował niezwykłym odkryciem. Stało się jasne, że systematycznie zwiększała się liczba opóźnień w spłatach kredytów. Z raportów spłat rat kredytowych wynikało, iż 30-dniowe spóźnienie było wręcz normą, a odsetek takich nieruchomości wynosił aż 50%. Co więcej, większość z tych kredytów, miało w umowach jasny zapis o zmiennej stopie procentowej. Oznacza to, że wraz z ewentualną podwyżką stóp procentowych, rata kredytowa również by wzrosła. Biorąc pod uwagę, iż już przy obecnej kwocie dochodziło do opóźnień względem harmonogramu spłat, mogłoby to doprowadzić do całkowitej niewypłacalności pożyczkobiorców. Burry ocenił, że do załamania rynku dojdzie nawet na skutek niewielkiego wzrostu stóp procentowych.

Dlaczego tak wiele osób miało problem ze spłacaniem swoich zobowiązań?

Reklama

Dociekliwość Mike’a Burry’ego doprowadziła do odpowiedzi również i na to pytanie. Kredyty hipoteczne były udzielane przez placówki finansowe, a następnie zbierane w pakiety tak zwanych MBS-ów (mortgage backed securities, czyli strukturyzowanych obligacji hipotecznych) i odsprzedawane z 2% prowizją do dużych banków inwestycyjnych. Mowa o takich gigantach jak Goldman Sachs, Morgan Stanley, Lehman Brothers, Merrill Lynch czy Bear Stearns. W ten sposób, na wymyślonych w latach 70. XX w. przez Lewisa Ranieri MBS-ach, mniejsze banki zarabiały miliardy dolarów. Duże banki inwestycyjne również początkowo trwały w przeświadczeniu, że przejęcie kredytów hipotecznych to pewna inwestycja, dlatego skupowały wszystko, co było dostępne na rynku. Problem polegał na tym, że łatwe zyski zachęciły małe banki do niemoralnych czynów. Mimo że liczba kredytobiorców z akceptowalną zdolnością kredytową wyczerpywała się, banki przymykały na to oko, gdyż miały pewność, że następnego dnia odsprzedadzą udzielone kredyty rynkowym gigantom, przerzucając na nich potencjalne ryzyko. W efekcie do MBS-ów trafiały coraz bardziej ryzykowne wierzytelności. Nazwano je „kredytami subprime”. Interes kręcił się dalej, ale bomba zaczęła niepostrzeżenie tykać. Kolejnym winowajcą całego kryzysu były niewątpliwe agencje ratingowe, które za każdym razem musiały przyznać ocenę danemu pakietowi. Mowa tutaj oczywiście o najważniejszych agencjach ratingowych na świecie, takich jak Moody’s, Standard & Poor’s oraz Fitch. Można byłoby się spodziewać, że będą one niezwykle skrupulatne w swoich działaniach. Niestety fakt, iż za wystawienie wysokich ocen otrzymywały gigantyczne honoraria, generował pewną wątpliwość, czy ich analizy były wiarygodne, a nawet, czy w ogóle do nich dochodziło. W praktyce mieliśmy do czynienia z prawdziwym wyścigiem. Każda z trzech agencji chciała otrzymywać jak najwięcej zleceń, dlatego powiedzmy, że były one skłonne do współpracy… W rezultacie, pakiety oceniane w 65% na najwyższą możliwą ocenę AAA, były w rzeczywistości niemalże niespłacalne.

Pozycja krótka na amerykański rynek nieruchomości

Po odkryciu skali tego oszustwa, Burry wyszukał najgorsze jakościowo pakiety MBS-ów i postanowił zrealizować na nich krótką sprzedaż. Mike wiedział, że prędzej czy później kłamstwo wyjdzie na jaw, dlatego musiał się spieszyć. Oczywiście w czasach kiedy „każdy” uważał nieruchomości za bezpieczną przystań, rynek nie oferował instrumentów, dających ekspozycję na jego potencjalne załamanie. Burry obmyślił prosty i chytry plan. Postanowił pójść do banków i poprosić, by taki instrument został dla niego stworzony. Banki, widząc w swojej ocenie naiwnego gościa z potężnym kapitałem, nie zastanawiały się zbyt długo i chciały zrealizować deal, dający im łatwe pieniądze bez ryzyka. Michael, podczas rozmowy w banku inwestycyjnym Goldman Sachs, powiedział wprost, że chce uzyskać zysk, gdy kredyty w pakietach okażą się niespłacalne. Przedstawiciele banku nie dowierzali temu, gdyż do takiego dramatu mogłoby dojść tylko wówczas, gdyby miliony Amerykanów równocześnie przestały spłacać swoje kredyty. Oczywiście nigdy w przeszłości nie doszło do takiego zdarzenia. Specjaliści Goldman Sachs ostrzegali Burry’ego, że to bardzo nierozsądny pomysł, ale jeśli nalega, to z chęcią zajmą się jego pieniędzmi . W odpowiedzi, Michael zażądał gwarancji, że gdy już dojdzie do utraty płynności finansowej giganta, to pomimo tego otrzyma on należne mu pieniądze. W odpowiedzi na tą wypowiedź ,przedstawiciele Goldman Sachs przygotowali stosowne dokumenty. Znalazł się w nich jeden bardzo niewygodny, a wręcz niebezpieczny dla Burry’ego zapis. Musiał on mianowicie uiszczać comiesięczne opłaty za utrzymanie pozycji na spadki. Michael zgodził się na to, a następnie przedstawił 6 pakietów hipotek, które na pierwszy rzut oka wyglądały wzorcowo. Bank bez problemu je zaakceptował. Proponowany przez Goldman Sachs zakład, opiewał na kwotę 5 milionów dolarów. Burry zażądał podbicia stawki 20-krotnie, do oszałamiających 100 milionów dolarów. Pracownicy banku czuli się jak główni zwycięzcy na loterii, bo przecież takie szaleństwa normalnie się nie zdarzają. Czy to koniec? Oczywiście, że nie. Kolejny na liście był Deutche Bank i kwota 200 milionów dolarów. Następnie Burry przeprowadził jeszcze kilka kolejnych rozmów, podbijając ostatecznie wielkość swojej pozycji na załamanie rynku nieruchomości w Stanach Zjednoczonych do 1,3 miliarda dolarów. Michael Burry prawdopodobnie miał ochotę na więcej, ale nie pozwalał na to budżet funduszu, który reprezentował. On sam zarządzał jedynie jego częścią (wartą 555 milionów dolarów). Roczny koszt utrzymania krótkich pozycji wynosił już 80-90 milionów dolarów, co oznaczało, że straciłby wszystko po upływie około 6 lat. W najgorszym momencie jego strata wynosiła już 20%. Ostatecznie zysk wyniósł 489% z zarządzanego kapitału, czyli 2,69 miliarda dolarów.

„Coś tu nie gra”, czyli strategia inwestycyjna Michaela Burry’ego - 2

„Coś tu nie gra”, czyli strategia inwestycyjna Michaela Burry’ego - 2

Przyczyny załamania bańki na rynku nieruchomości

Wszyscy dookoła zarzucali Michaelowi szaleństwo, jednak sam Burry był spokojny, gdyż uważał swój tok rozumowania za bardzo logiczny i spójny. Jak się później okazało, miał całkowitą rację, ponieważ o ile pierwsze pakiety składały się wyłącznie z tysięcy bezpiecznych kredytów i były gwarantowane przez rząd, tak z czasem sytuacja uległa sporej zmianie. W pakietach znalazły się kredyty ze znacznie niższym ratingiem o zmiennej stopie procentowej, a ich kredytobiorcy nie byli poddani weryfikacji dochodu. Zatory płatnicze w tych kredytach mogły doprowadzić do nieopłacalności całego pakietu. Co gorsze, pakiety MBS-ów, które były uważane przez rynek za zbyt ryzykowne, zostawały łączone ze sobą i tworzyły w ten sposób CDO (Collateralized Debt Obligation). W takim zestawie można było znaleźć kredyty z realnym ratingiem na poziomie B, BB i BBB. Oznaczało to, że były bardzo ryzykowne, lecz przedstawiano je jako „zdywersyfikowany” pakiet hipoteczny. Oczywiście przy dogłębnej analizie wyszłoby na jaw, że należy się od nich trzymać z daleka, lecz tu z pomocą przychodziły wspomniane wcześniej agencje ratingowe, wystawiające ekstremalnie zawyżone oceny na poziomie ponad 90% AAA. Pakiety te były więc traktowane na równi z obligacjami skarbu państwa, co było oczywistym absurdem (przynajmniej z dzisiejszej perspektywy). O tym jak mała była świadomość ryzyka, świadczyło zachowanie funduszy emerytalnych, które są zobligowane do inwestowania w najmniej ryzykowne instrumenty - tymczasem one również nabywały CDO.

W momencie, gdy Michael rozpoznał przegrzanie rynku, kredyty o zmiennej stopie procentowej stanowiły już 90% wszystkich udzielanych. Jakby tego było mało, przyznawano od 4 do 6 razy więcej kredytów niż 4 lata wcześniej, tak więc odsetek zagrożonych kredytobiorców drastycznie rósł. Doradcy hipoteczni byli osobami przypadkowymi, a za udzielone kredyty otrzymywali wysokie prowizje. Co więcej, kredyty zdecydowanie bardziej ryzykowne, ze zmienną stopą procentową, były droższe, a premia za nie aż 5-krotnie wyższa niż w przypadku tych ze stałą stopą. Przykładowo, doradca kredytowy był w stanie zarobić 2 tysiące dolarów za jeden kredyt ze stałą oraz 10 tysięcy za kredyt ze zmienną stopą procentową. Wnioski praktycznie nigdy nie były odrzucane. Dodatkowo duża część kredytów była udzielana na 99% wartości nieruchomości (z zaledwie 1% wkładem własnym). O tym z jak potężną bańką mieliśmy do czynienia, świadczyć może wzrost cen, który przekroczył 100% na przestrzeni lat 1996-2006. Wartość kredytów subprime w funduszach, wzrosła w ciągu dekady z 30 miliardów do 600 miliardów dolarów rocznie. Liderem w dostarczaniu kredytów subprime był Countrywide Financial Corp. Firma ta udzieliła pożyczek na kwotę 97 202 850 000 dolarów.

Reklama

„Coś tu nie gra”, czyli strategia inwestycyjna Michaela Burry’ego - 3

„Coś tu nie gra”, czyli strategia inwestycyjna Michaela Burry’ego - 3

Jeszcze gorsze od samych CDO na rynku nieruchomości, były tak zwane syntetyczne CDO, czyli instrumenty finansowe, które były zakładem kontynuacji rozwoju na tym rynku. W praktyce działały one jak dźwignia finansowa, podbijająca 20-krotnie kapitał zainwestowany w bezwartościowe pakiety. To właśnie potęga całej piramidy sprawiła, że ogromnej ilości podmiotów nie było na rękę, aby rynek nieruchomości się zawalił. Niektóre banki były przelewarowane nawet 33-krotnie, co oznaczało, że spadek aktywów zaledwie o 3% doprowadzałby je do niewypłacalności.

„Coś tu nie gra”, czyli strategia inwestycyjna Michaela Burry’ego - 4

„Coś tu nie gra”, czyli strategia inwestycyjna Michaela Burry’ego - 4

Banki, agencje i Komisja Papierów Wartościowych (SEC) do pewnego momentu nie miały pojęcia o zagrożeniu. Co więcej, gdy zdały sobie z niego sprawę, próbowały jak najdłużej ukrywać fakty. Banki w popłochu sprzedawały swoje pakiety inwestorom. Plan był taki, aby trzymać wszystko w tajemnicy, dopóki nie pozbędą się niespłacalnych kredytów hipotecznych. Ostatecznie się nie udało, a pakiety subprime bardzo mocno traciły na wartości. Wiele kredytów całkowicie przestała być spłacana. Efektem załamania był upadek banku Lehman Brothers. Co prawda brytyjski Barclays był zainteresowany jego przejęciem, ale brytyjski nadzór bankowy zażądał od amerykańskiego rządu gwarancji finansowych. Odpowiedź była oczywiście odmowna. Upadłości w sektorze bankowym byłoby znacznie więcej, ale doszło do konsolidacji rynku. Przykładem może być wchłonięcie banku Merrill Lynch przez Bank Of America.

To jednak jeszcze nie wszystko. Spektakularne załamanie rynku miało jeszcze jedną gigantyczną przyczynę. Może to zabrzmieć kuriozalnie, ale był nią rynek ubezpieczeniowy. Największym graczem na świecie było AIG, które oferowało i sprzedawało olbrzymie ilości kontraktów CDS (Credit Default Swap). Dla inwestorów, którzy mieli derywaty CDO, CDS były polisą ubezpieczeniową. Nabywca CDS płacił AIG składkę kwartalną a w zamian, w razie spadku CDO, towarzystwo ubezpieczeniowe pokrywało straty inwestora. Był w tym jednak pewien haczyk - można było kupować swapy CDS na derywaty, których nie posiadano. To oczywiście dawało ogromne możliwości dla spekulantów. W standardowych warunkach ubezpiecza się tylko swoją nieruchomość. Dzięki tym instrumentom, każda nieruchomość mogła zostać ubezpieczona dowolną liczbę razy przez kogokolwiek. Co więcej, obrót kontraktami CDS nie podlegał regulacjom, co oznaczało, że AIG nie musiało utrzymywać żadnych rezerw na potencjalne odszkodowania. Także w tym przypadku wypłacano pokaźne prowizje za sprzedaż swapów. W sumie AIG sprzedało CDS na łączną kwotę 500 miliardów dolarów. Wiele z nich było finansowane kredytami subprime. Na przestrzeni lat 2000-2007, 400 pracowników AIG zarobiło 3,5 miliarda dolarów. W całym gigantycznym przedsiębiorstwie jakim było AIG, tylko jedna osoba ostrzegała o nadciągających kłopotach. Kim była i skąd wiadomo, że tylko ona? Był to Joseph St. Denis, jedyna osoba w AIG, która nie otrzymywała premii. To tylko pokazuje, że proceder od pewnego momentu był wykonywany świadomie i z premedytacją. Po tym jak CDO straciły na wartości, AIG ogłosiło bankructwo.

Reklama

W wyniku kryzysu spowodowanego załamaniem rynku nieruchomości, 8 milionów Amerykanów straciło pracę, natomiast 6 milionów swoje domy.

GameStop

Ten kto myśli, że Michael Burry jest aktorem jednej akcji, jest w bardzo dużym błędzie. Po kilku latach od głośnej historii, Michael ponownie zaczął udzielać się publicznie na szeroką skalę. Tym razem chodziło o akcje spółki GameStop, zajmującej się sprzedażą gier i akcesoriów gamingowych poprzez sieć stacjonarnych sklepów. Dla tego typu firm nadchodzą coraz cięższe czasy, ponieważ fizyczne nośniki nie są już niezbędne, aby móc zagrać w swoje ulubione tytuły. Systematyczna zmiana koniunktury na rynku sprawiała, iż GameStop prezentował coraz gorsze wyniki. Natomiast obawa, iż kolejne wersje konsol nie będą już oferowały czytników płyt, stała się jednym z pretekstów do obstawiania spadków na tej spółce przez fundusze hedgingowe. W pewnym momencie doszło do takiego absurdu, że wielkość krótkiej sprzedaży przekroczyła odsetek akcji w obiegu. Michael Burry nie zwykł marnować takich okazji, dlatego najpierw mocno zainteresował się spółką, a następnie zaczął skupować jej akcje poprzez swój fundusz Scion Capital. Budowanie pozycji rozpoczęło się w 2018 roku a na początku kwietnia 2020 udało się zgromadzić aż 3,4 miliona walorów. Do agresywnego skupu zachęcał również zarząd GameStop.

Jeśli wiesz, co wydarzyło się z ceną akcji w 2021 roku, to wstrzymaj się na moment z liczeniem zysków. Natomiast jeżeli zdarzyło Ci się przeoczyć ten gorący temat, to wykaż odrobinę cierpliwości i zapoznaj się najpierw z dokładnym przebiegiem poszczególnych transakcji.

„Coś tu nie gra”, czyli strategia inwestycyjna Michaela Burry’ego - 5

„Coś tu nie gra”, czyli strategia inwestycyjna Michaela Burry’ego - 5

Przełóżmy teraz te dane na wykres cenowy. Okazuje się, że pierwsze podejście Michaela Burry’ego było nieudane. Wyszedł z inwestycji, notując stratę. Był jednak konsekwentny i szukał kolejnej okazji, by ponownie zbudować swą ekspozycję na akcje amerykańskiego dystrybutora gier. Można śmiało przyznać, że pozycja została zbudowana fenomenalnie, ponieważ średnia cena zakupu akcji GameStop oscylowała w okolicach 5 dolarów. Jest jednak pewne powiedzenie giełdowe, które głosi, że amatorzy najwięcej tracą, trzymając stratną pozycję, natomiast profesjonaliści zbyt szybko, pozbywając się zyskownej. Michael Burry może być tego wzorcowym przykładem, ponieważ w rejonie 10 dolarów miał już tylko połowę akcji, natomiast w okolicach 20 dolarów całkowicie pozbył się swojego pakietu. Na wykresie momenty zakupu zaznaczone są zielonymi, a sprzedaży czerwonymi pionowymi liniami. Wartość przy każdej linii stanowi ilość akcji, jakie zostały nabyte lub zbyte.

Reklama

„Coś tu nie gra”, czyli strategia inwestycyjna Michaela Burry’ego - 6

„Coś tu nie gra”, czyli strategia inwestycyjna Michaela Burry’ego - 6

Oczywiście nie znamy jeszcze zmian portfelowych funduszu Scion Capital za 1 kwartał 2021 roku, jednak zakładając, że Burry pożegnał się na dobre z akcjami GameStop wraz z końcem 2020 roku, okazuje się, że ominęło go szaleństwo zakupowe zaplanowane przez użytkowników portalu Reddit, mające na celu wyrzucenie z rynku funduszy hedgingowych, grających na krótko. Jedną z największych pozycji short obserwowano właśnie na akcjach spółki GameStop. Spektakularna akcja indywidualnych inwestorów, rozpoczęta w połowie stycznia 2021 roku, doprowadziła w ciągu 11 dni do wzrostu kursu z 20 dolarów do 483 dolarów. 6 dni później, notowanie ponownie osiągnęło poziom 50 dolarów. Miało zatem miejsce typowe „pump and dump”, czyli podbijanie ceny i ewakuacja, napędzająca spadki.

Czy Michael Burry ma nowe pomysły inwestycyjne?

Michael Burry znalazł już kolejny temat do rozegrania na rynku. Tym razem wraca do korzeni i ponownie zamierza grać przeciwko obowiązującemu trendowi. Jego zdaniem, akcje najdroższej firmy motoryzacyjnej na świecie są ekstremalnie przewartościowane. Mowa oczywiście o Tesli. Patrząc na zestawienie kapitalizacji poszczególnych gigantów z branży, trudno nie zgodzić się z jego poglądem.

„Coś tu nie gra”, czyli strategia inwestycyjna Michaela Burry’ego - 7

„Coś tu nie gra”, czyli strategia inwestycyjna Michaela Burry’ego - 7

Czytaj więcej

Artykuły związane z Mike Burry