Po omówieniu w kilku niedawnych wpisach temat rozpoznawania spekulacyjnych baniek nie mogę pominąć w tym kontekście kwestii tzw. śmieci, którymi żargonowo nazywa się małe spółki, mające zwykle największą zmienność i najmniej pewną przyszłość.
Czy to już jest ten moment? Jesteśmy na szczycie? Rynek jest w arcyciekawym miejscu - inflacja, tapering, epidemia... Niezależnie od tego czy spotkamy się zdalnie czy stacjonarnie, chcemy przedstawić Państwu naszą perspektywę i ogląd rzeczywistości przez pryzmat psychologii, analizy fundamentalnej i analizy technicznej. Zapraszamy na cykl 4 wykładów pandemicznych.
Istnieje bowiem w branży przekonanie, że „to śmieci rosną ostatnie”. Oznacza to mniej więcej:
Kiedy rynek zbiera zyski z ‘blue chipów’, a więc największe spółki przestają już rosnąć, albo wręcz osiągnęły już apogeum i zaczynają spadać, inwestorzy robią sobie na spółkach śmieciowych ostatni przejazd przed bessą. W ten sposób ten końcowy akt “śmieciowy” staje się ostatnim ostrzeżeniem przed zmianą trendu długoterminowego na spadkowy.
Nie ma oczywiście prostszej metody na sprawdzenie prawdziwości tego przekonania jak analiza danych z przeszłości. Zrobiłem to więc dla sprawdzenia zmian podczas dwóch pomnikowych okresów w najnowszej historii giełd – szczytów bańki z 2000 i 2007 roku.
Materiał pojawił się na portalu, dzięki uprzejmości blogi.bossa.pl
Zobaczmy to w praktyce na GPW i w USA.
W roli „śmieci” obsadziłem spółki z sWIG80, choć nie bierzmy tego określenia dosłownie, lecz tak jak wspomniałem wyżej – to małe spółki o dużej zmienności. Porównałem ten indeks przede wszystkim do blue chipów z WIG20 i przy okazji do mWIG40, czyli spółek średnich.
Jak widać to małe spółki wyrysowały szczyt zanim zrobił to WIG20. A ten ostatni pociągnął jeszcze raz wyżej, tworząc nowy szczyt po 4 miesiącach, podczas gdy sWIG już mocno tracił do najwyższego poziomu. Nie było więc kończącej hossy śmiec