Bitcoin dał się poznać światu jako doskonałe narzędzie do spekulacji, które początkowo zaskoczyło wielu profesjonalnych graczy giełdowych, nie mówiąc już o osobach, które przed poznaniem BTC nie miały nic wspólnego ze światem finansów. Byli jednak i tacy, dla których największa kryptowaluta stała się inwestycją dziesięciolecia, dostarczając nielicznym szczęśliwcom, którzy nie sprzedali wcześniej swoich BTC, ponad 9 milionów procent zwrotu (sic!). Jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy, pora więc, by zdać sobie sprawę z pewnych nieścisłości, które długoterminowo nie pozwalają wierzyć w bitcoina jako dominatora na rynku kryptowalut.
Przytoczmy kilka znanych upadłych (tudzież wyblakłych) marek z przeszłości: Kodak, Atari, Nokia. Wszystkie one swego czasu zachwycały użytkowników swą innowacyjnością. Dziś pozostało po tym jedynie mgliste wspomnienie. W branży technologicznej nie można bowiem pozwalać sobie na wiarę w niezmienność pozycji określonych podmiotów na rynku. Wszystko może zmienić się tu bardzo szybko i niespodziewanie.
Postrzeganie bitcoina w wyabstrahowaniu od jego licznych forków oraz tysięcy niezależnych altcoinów (nierzadko lepszych cyfrowych walut alternatywnych) świadczy o uwięzieniu w paradygmacie „jedyności i wyjątkowości” obecnie największej kryptowaluty. Powiedzmy sobie jasno: bitcoin istnieje zbyt krótko, aby forsować tak mocne opinie.
Największe zalety bitcoina mogą okazać się de facto jego gwoździami do tru