Artykułł z serii: "Piotr Kuczyński dla iWealth"
Oczywiście najważniejsza była środa, kiedy to zobaczyliśmy, co FOMC postanowił podczas swojego posiedzenia, jak zmienił swoje projekcje makroekonomiczne i co powiedział Jerome Powell, szef Fed podczas konferencji po posiedzeniu. Oczekiwać można było nieco bardziej „jastrzębiego” komunikatu i wykresu kropkowego, pokazującego, kiedy członkowie Fed widzą podwyżki stóp procentowych, sygnalizujące przybliżenie terminu pierwszych podwyżek. Szef Fed powinien teoretycznie potwierdzić swoje ostatnie słowa zaniepokojenia wysoką inflacją i chęcią zatrzymania jej wzrostu.
Tak się też stało. Fed zapowiedział mniejsze ograniczenie skupu aktywów (tapering) – już nie 15 bln USD mniej miesięcznie, a 30 bln i zakończenie skupu nie w czerwcu, a w marcu 2022. Praktycznie zapowiedział też szybsze podnoszenie stóp procentowych. Z „kropkowego” wykresu poglądów członków Fed wynika, że w 2022 roku podwyżki rozpoczną się już w pierwszej połowie 2022 roku i w tym właśnie roku stopy wzrosną o 75 punktów bazowych.
Fed (jak zwykle) zrobił to, czego rynek oczekiwał, a jego szef powiedział między innymi, że gospodarka szybko się rozwija, a rynek pracy dąży szybko do optymalnego zatrudnienia i co prawda nowy wariant pandemii (omicron) jest niepokojący, ale nie powinien wpłynąć znacząco negatywnie na gospodarkę.
W czwartek posiedzenie miał Europejski Bank Centralny (ECB). Tutaj jeszcze łatwiej było o prognozy – nic się w polityce nie zmieniło, a Christine Lagarde, szefowa ECB powtórzyła to, co niedawno mówiła – stopy wzrosną być może dopiero w 2023 roku. Lagarde ma bardzo podobne stanowisko do tego, które prezentuje Adam Glapiński, szef NBP. Bank nadal podtrzymuje, że pandemiczne zakupy aktywów (PEPP) wygasi w marcu, ale od drugiego kwartału chce podwoić zakupy w normalnym programie skupu (APP).
Zaskoczeniem było co innego – to mianowicie, że Bank Anglii nieoczekiwanie podniósł stopy o 25 pb. Pieniądz staje się powoli coraz droższy, co może wielu aktywom szkodzić.
Jastrzębie i gołębie w ECB