Planowany przez rząd nowy podatek od reklam ma objąć wszystkie koncerny medialne, działające zarówno w sieci, jak i poza internetem. Co więcej, jest on zaprojektowany w taki sposób, aby jak najmocniej uderzyć w komercyjne stacje telewizyjne, jednocześnie umożliwiając transfer pieniędzy ze składek do mediów publicznych. Mimo tego, że niezależni twórcy, jak i niewielkie podmioty medialne nie zostaną nim objęte, to wprowadzenie podatku od reklam może odbić się negatywnie na wszystkich - w tym na widzach, czytelnikach i słuchaczach.
Nowym podatkiem mają być obłożone media działające zarówno w internecie, jak i poza nim.
Jeśli chodzi o nadawców kanałów telewizyjnych, operatorów kin i operatorów banerów outdoorowych (m.in. billboardów), to obowiązek podatkowy zostanie na nich nałożony w sytuacji, gdy ich roczne przychody z reklam przekroczą 1 mln złotych. Jeśli chodzi o wydawców prasowych, próg podatkowy rozpoczyna się od przychodów z reklam powyżej 15 mln złotych rocznie. W przypadku spółek medialnych działających w internecie, obowiązek podatkowy pojawi się, jeśli w zeszłym (2020) roku obrotowym uzyskały one łączne przychody z reklam w wysokości co najmniej 750 mln euro, z czego nie mniej niż 5 mln euro w Polsce (oba warunki muszą zostać spełnione). Podmioty, które mają niższe przychody z reklam nie będą objęte nowym podatkiem.
Stawki podatkowe będą zależały od rodzaju podmiotu i wysokości przychodów z reklam. Warto również dodać, że projekt przewiduje wyższy podatek dla reklam tzw. towarów kwalifikowanych, których promowanie niesie ze sobą potencjalnie negatywne skutki społeczne. Chodzi