Reklama
WIG82 371,71+0,99%
WIG202 423,63+1,20%
EUR / PLN4,32+0,07%
USD / PLN4,00+0,26%
CHF / PLN4,42+0,16%
GBP / PLN5,04+0,19%
EUR / USD1,08-0,19%
DAX18 494,39+0,09%
FT-SE7 956,39+0,31%
CAC 408 226,12+0,26%
DJI39 760,08+1,22%
S&P 5005 248,49+0,86%
ROPA BRENT85,85+0,18%
ROPA WTI81,88+0,20%
ZŁOTO2 196,22+0,20%
SREBRO24,46-0,45%

Masz ciekawy temat? Napisz do nas

twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

jill biden

 

Materiał pochodzi z serii: "Piotr Kuczyński dla iWealth"

W piątek 13. sierpnia (zawsze kończę komentarz na czwartku i zaczynam w piątek) jedynie na rynku walutowym tak naprawdę coś się działo. Na rynku EUR/USD handel rozpoczął się dość niewinnie, bo zaczęto realizować zyski z tygodnia, więc kurs rósł. Jednak dane o indeksie z Uniwersytetu z Michigan (pozwala na ocenę potencjału nabywczego amerykańskich konsumentów) doprowadziły do ponad półprocentowej zwyżki kursu. Indeks wręcz zanurkował (z 81,2 na 70,2 pkt. – oczekiwano, że pozostanie bez zmian – dziesięcioletnie minimum).

Skąd takie pogorszenie nastrojów?

Wszędzie pisze się o wariancie delta wirusa SARS COV2 i znacznym zwiększeniu się liczby zakażeń w Stanach i być może rzeczywiście ten czynnik miał wpływ na zachowanie rynków. Według mnie (to tylko moje odczucie) na nastrojach zaczyna ważyć zbliżający się wrzesień, a z nim koniec różnych dopłat do rodzinnych budżetów ze strony państwa. Poza tym konsumenci zaczynają się bać wysokiej inflacji.

Na rynek akcji nie miał ten raport żadnego wpływu

Reklama

Zazwyczaj rynek reaguje jedynie drgnięciem na publikacje tego indeksu i tym razem też tak było. To znaczy może miał taki wpływ, że indeksy ledwo drgnęły, a nie wyraźnie wzrosły. Dzięki akcji „byków” w ostatnich minutach sesji indeks S&P 500 zyskał mizerne 0,16% (ale ustanowił nowy rekord), a NASDAQ zakończył sesję neutralnie. Dzięki osłabieniu dolara zyskały mocno ceny złota (cena wróciła nad pokonane wcześniej wsparcie na poziomie 1.760 USD) i srebra. Zdrożała też miedź, ale ropa staniała i mocno spadły rentowności obligacji.

Poniedziałek rozpoczął się od małego trzęsienia ziemi,

czyli od publikacji danych makro w Chinach. W lipcu produkcja przemysłowa wzrosła o 6,4% r/r (oczekiwano 8%), sprzedaż detaliczna wzrosła o 8,5% r/r (oczekiwano 11,5%), inwestycje w aglomeracjach miejskich wzrosły o 10,3% r/r (oczekiwano 11,2%). Na miarę innych krajów dane były bardzo dobre, ale nie ulegało wątpliwości, że gospodarka spowalnia.

Żeby było śmieszniej to indeksy chińskie nieznacznie wzrosły,

ale w reszcie Azji te dane doprowadziły do spadków robiąc kiepskie nastroje przed startem giełd europejskich. Nie dziwiły więc spadki europejskich indeksów i przecena ropy oraz miedzi. Dziwiło tylko (nieco dziwiło) zachowanie rynku akcji w USA. Początkowe spadki indeksów nie wynikały z tego, co stało się w Afganistanie. Chodziło tylko o dane z Chin.

Sposób wycofania wojska w Afganistanie

był oczywistą i niewątpliwą kompromitacją USA i to jest fakt. Financial Times pisze nawet, że katastrofa w Afganistanie osłabia wiarygodność USA na świecie i to też jest fakt. Rzecz jasna to, co dzieje się w Afganistanie, gdzie spotykają się interesy Rosji, Chin (oba państwa uznają talibów), USA i wielu innych państw (graniczy z Pakistanem i Iranem) może doprowadzić do zawirowań geopolitycznych, ale na razie na giełdowe nastroje nie będzie to miało wpływu, co widzieliśmy w USA.

Jednak opinie o prezydenturze Joe Bidena

znacznie się pogorszą (Donald Trump już wezwał go do złożenia rezygnacji), a to może zaszkodzić Demokratom, których w 2022 roku czekają wybory do Kongresu. Poza tym we wrześniu dojdzie w Kongresie do dużej dyskusji na temat pakietów pomocowych oraz o podniesieniu limitu zadłużenia USA. Osłabienie Bidena i Demokratów może wrześniową konfrontację znacznie zaostrzyć, a to już na zachowanie rynków będzie miało wpływ.

Po spadkowym początku poniedziałkowej sesji zaczęło się standardowe kupowanie spadków,

Reklama

co zaowocowało zakończeniem sesji wzrostem indeksu S&P 500 o 0,26% (nowy rekord) i DJIA o 0,31% (nowy rekord). Jedynie NASDAQ kosmetycznie spadł (0,2%). Te rekordy wyglądały wręcz śmiesznie w sytuacji, kiedy mocno taniała ropa, drożało złoto, spadały rentowności i drożał szwajcarski frank, co pokazywało, że trwa ucieczka do bezpiecznych przystani. Na domiar złego bardzo słaby był odczyt indeksu NY Empire State (o czym niżej). Trudno będzie zmienić wieloletnie przyzwyczajenia i programy komputerowe, które każą spadki indeksów kupować.

We wtorek nieco czekano na publiczne wystąpienie Jerome Powella,

szefa Fed. Powell praktycznie nic nie powiedział na temat polityki monetarnej. Stwierdził jedynie, że posiadane przez Fed „potężne narzędzia” mają swoje ograniczenia. Poza tym kilka innych jego wypowiedzi agencje przytoczyły. Przede wszystkim wybiło się stwierdzenie zgodnie z którym Powell nie jest pewny czy wariant delta wirusa zahamuje ożywienie gospodarcze, ale długo jeszcze nie wrócimy do przed-pandemicznej rzeczywistości.

Gracze zwrócili przede wszystkim uwagę na dane makro,

a były one albo nierówne albo słabe. Indeks nastrojów na rynku nieruchomości (indeks NAHB) spadł do trzynastomiesięcznego minimum, nieoczekiwanie mocno spadła sprzedaż detaliczna potwierdzając wskazania indeksu Uniwersytetu Michigan. Jedynie dane o produkcji mogły nieco pocieszyć, bo były lepsze od oczekiwań, ale dane z poprzedniego miesiąca zweryfikowano mocno w dół. Szczegóły w części poświęconej danym.

Na rynek akcji dane makro i słabe wyniki kwartalne Home Depot,

potwierdzające, że popyt konsumpcyjny słabnie, doprowadziły do przeceny, która szczególnie mocno dotknęła największych spółek na NASDAQ. S&P 500 tracił już ponad 1,5%, a NASDAQ około 2%, ale podczas wypowiedzi Jerome Powella ruszyły na północ. Być może była to tylko koincydencja, a nie przyczyna, bo przecież kupowanie spadków wbudowane jest w DNA amerykańskich graczy.

Jakby nie było to spadki zostały zredukowane przynajmniej o połowę

– S&P 500 stracił 0,71%, a NASDAQ 0,93%. Taniały surowce, a szczególnie mocno (około 3%) traciła miedź, której szczególnie mocno zaszkodziło pokonanie 17. miesięcznej linii trendu wzrostowego. Ucieczka do bezpiecznej przystani bardzo umocniła dolara, mimo tego, że dane makro były słabe.

Pozostawało pytanie, czy jak zwykle po spadku indeksów na następnej sesji do gry wejdą łapacze dołków

Reklama

Nie weszli. Indeksy przez długi czas trzymały się blisko poziomu neutralnego, ale po publikacji protokołu z ostatniego posiedzenia FOMC (publikacja na dwie godziny przed końcem sesji) zaczęły spadać i spadały już do końca sesji. Indeks S&P 500 stracił 1,07%, a NASDAQ 0,89%.

Mówiono, że to właśnie protokół z posiedzenia FOMC

tak zaszkodził obozowi byków, ale według mnie był tylko pretekstem do wyprzedaży. Owszem, z protokołu wynikało, że większość obradujących uważała, iż w tym roku trzeba będzie redukować skalę zakupu aktywów z rynku (QE taper), ale to przecież było od dawna wiadome. Poza tym w środę, dużo przed załamaniem rynku akcji, mocno traciły ropa i miedź. I to wcale nie dlatego, że raport o zapasach ropy był niekorzystny dla „byków” – był wręcz korzystny.

Wydaje się, że po prostu przeczyszczająco podziałała mieszanka:

seria słabszych odczytów makro w USA i Chinach, spadki cen surowców, atak wirusa delta (to ostatnie w małym stopniu), przewartościowane rynki akcji, regulacyjne porządki dotyczące dużych spółek w Chinach. Nie można wykluczyć też tego, o czym pisałem wyżej: że znaczne osłabienie pozycji prezydenta Bidena, a co za tym idzie i Demokratów przez wydarzenia w Afganistanie mogły psuć nastroje. Taka mieszanka w dowolnym momencie mogła prowadzić do korekty zwiększonej przez piątkowe wygasanie wielu miesięcznych opcji.

W czwartek nastroje przeniesione z USA

doprowadziły do przeceny na europejskich rynkach akcji. Nawet niemiecki XETRA DAX, tak długo opierający się korekcie, chwilami tracił dwa procent, a francuski CAC-40 nawet więcej. Nurkowały ceny ropy i miedzi oraz umacniał się dolar. Pozostawało poczekać na to, czy rynek znowu jak zwykle ostatnio odżyje. Była na to szansa, bo indeks S&P 500 oparł się w środę o linię trendu wzrostowego, która rozpoczynała się po zeszłorocznej przecenie i miał nieco ponad 1% do średniej 50. sesyjnej, której naruszenie od kilkunastu miesięcy prowadziło do odbicia. NASDAQ zaś w środę tej średniej dotknął.

Nie dziwiło więc wcale to, że na rozpoczęciu sesji indeksy rozpoczęły handel nisko,

naruszając średnią 50. sesyjną na NASDAQ i zbliżając się znacznie do tej średniej na S&P 500 po czym odskoczyły od tych poziomów jak oparzone. Jako pretekst (tylko i wyłącznie pretekst) posłużyły słowa szefa Fed z Minneapolis. Neel Kashkari powiedział, że wariant delta wirusa ma olbrzymie znaczenie i może zmusić go do zmiany decyzji na temat ograniczenia skupu aktywów.

Przez chwilę przebywały w okolicach poziomu neutralnego,

Reklama

ale prawie natychmiast ruszyły na północ. Wyglądało to już po prostu komicznie, ale tak działa przyzwyczajenie rynku do tego, że kupowanie spadków zawsze się opłaca. Potem trwała walka, która mogła się różnie zakończyć, ale jednak udało się wypracować „odbicie zdechłego kota”, bo indeksy zyskały, ale zyskały kosmetycznie: S&P 500 zyskał 0,13%, a NASDAQ 0,11%. Nie było to coś, co zmieniałoby wymowę ostatnich dni.

Czytaj więcej

 

Czytaj więcej