Trend wzrostowy na parze CHFJPY trwa już dwa lata, a rozpoczął się jeszcze przed wybuchem pandemii. Od października 2019 r. frank zyskał wobec jena blisko 13 proc., a jeżeli policzylibyśmy statystyki od czerwca 2016 r., kiedy miał miejsce dołek na CHFJPY, to mamy wynik lekko przekraczający 20 proc.
To nie przypadek, że to minimum wypadło chwilę po referendum zapowiadającym Brexit – wtedy, inwestorzy żywo pamiętający jeszcze kryzys zadłużeniowy państw południowej Europy z lat 2010-2012, mieli duże obawy, co do stabilności politycznej w Europie. Potem już było tylko gorzej dla jena.
Porównanie podejścia Narodowego Banku Szwajcarii, oraz Banku Japonii w temacie polityki monetarnej pokazuje, że polityka prowadzona przez Szwajcarów wprawdzie jest bardziej radykalna, ale zarazem bardziej nietrwała. To prędzej SNB wycofa się ze swoich założeń, niż zrobi to BOJ. Rynek zdaje się to widzieć i tego typu strategia na CHFJPY była realizowana w latach 2012-15 i zakończyła się kapitulacją SNB, który został zmuszony do uwolnienia kursu franka, pozwalając na jego skokowe umocnienie.
Teraz inwestorzy zdają się oczekiwać, że SNB popełni podobny błąd
Tamtejsi decydenci wielokrotnie powtarzali, że polityka ujemnych stóp procentowych (główna stopa wynosi nadal -0,75 proc. i jest najniższa na świecie) jest głównym elementem polityki mającej doprowadzić do zniechęcenia inwestorów do zakupów franka – ten zdaniem SNB pozostaje przewartościowany. Takie podejście powoduje jednak, że bank centralny stał się więźniem własnej strategii. W listopadzie inflacja w Szwajcarii przyspieszyła do 1,50 proc. r/r.
To nadal niewiele, ale czy SNB zaczyna mieć związane ręce?
Teoretycznie decydenci w banku centralnym powinni teraz dawać konsekwentnie do zrozumienia, że wzrost cen jest przejściowy, wynika z zewnętrznych czynników i nie będzie wymagać jakichś interwencji ze strony banku centralnego. Teoretycznie tak się dzieje, ale nie za często. Jednocześnie SNB jest dla rynków niezbyt wiarygodny w swoim przekazie od 2015 r. To może pozwalać spekulantom nadal rozgrywać wspomnianą strategię na silniejszego franka.
Wybór jena do pary z frankiem nie jest przypadkowy. Obie waluty są traktowane jako bezpieczne przystanie, a zatem globalne wątki wpływające na ich notowania powinny być interpretowane w zbliżony sposób. To pozwala skoncentrować się wyłącznie na aspektach różniących CHF, oraz JPY i w pewnym sensie znacząco zredukować całe rozważania związane z globalnymi wahaniami risk-on/risk-off bazujące na wpływie zewnętrznych czynników.
Niemniej w sytuacji pojawienia się jakiegoś nieoczekiwanego impulsu, który wywróciłby obecny porządek na rynkach finansowych (kolejna pandemia, konflikt militarny), wątek dywagacji o podwyżce stóp procentowych w Szwajcarii najpewniej zostałby szybko porzucony, co mogłoby zaszkodzić frankowi kosztem jena. Jednocześnie historyczne zależności pokazują, że japońska waluta zachowywała się lepiej w sytuacjach silnych spadków na rynkach akcji.
Przyszłoroczne wybory parlamentarne mogą zapowiadać odblokowanie unijnych funduszy dla Węgier, co przełoży się na forinta
Forint podobnie jak złoty nie był w mijających miesiącach walutą szczególnie pożądaną przez inwestorów
Wprawdzie Bank Węgier pozytywnie zaskoczył swoją metamorfozą nie czekając zbytnio z podwyżkami stóp procentowych i dość dobrze komunikował swoje posunięcia rynkom finansowym, to jednak utrzymujące się ryzyko polityczne nie pozwoliło skonsumować tego ruchu. Ideologiczny spór Budapesztu z Brukselą sprawił, że pod znakiem zapytania stanęła wypłata miliardów euro unijnych funduszy przyznawanych każdemu z krajów członkowskich na odbudowę gospodarki po pandemii.
To jednak może się zmienić –
wiosną 2022 r. odbędą się wybory do parlamentu i pierwszy raz szanse opozycji i rządzącego od lat Fideszu Wiktora Orbana są wyrównane. Spór o unijne euro, oraz pozycję Węgrów w „europejskiej rodzinie” może stać się osią kampanii i może skłonić do wcześniejszego szukania kompromisu z Komisją Europejską. Zdjęcie ryzyka politycznego z notowań forinta, może przyczynić się do jego wyraźniejszego odreagowania, zwłaszcza, że Bank Węgier najpewniej utrzyma „jastrzębie” podejście w kolejnych miesiącach.
Dolar był silny w 2021 r. na co bardziej złożyło się zaufanie do amerykańskiej gospodarki
(jej elastyczność sprawiła, że była bardziej odporna na zewnętrzne szoki), podczas kiedy pozostałe radziły sobie gorzej. W mniejszym stopniu siła dolara była wynikiem polityki FED, gdyż Jerome Powell mocno ociągał się z normalizacją polityki monetarnej – dopiero w listopadzie b.r. zdecydowano o rozpoczęciu taperingu.
Niewykluczone, że tempo redukcji programu QE zostanie przyspieszone, ale pewna doza niepewności jaką może nieść ze sobą wariant Omikron, może tonować działania decydentów zmierzające do rozpoczęcia cyklu podwyżek stóp procentowych. To może ograniczyć popyt na dolara w pierwszych miesiącach 2022 r.
Dużym ryzykiem dla scenariusza umocnienia forinta mogłaby być rosyjska interwencja wojskowa na Ukrainie,
która doprowadziłaby do silnej odpowiedzi ze strony państw zachodnich, w tym Unii Europejskiej. Festiwal gospodarczych sankcji mógłby zaszkodzić Węgrom, jeżeli Rosja zaczęłaby grać kwestią bezpieczeństwa energetycznego naszego regionu. Nie jest też pewne na ile Fidesz chciałby szukać kompromisu z Unią Europejską w kwestii funduszy pomocowych, a na ile nie postawiłby przed przyszłorocznymi wyborami na silną polaryzację stanowisk z opozycją wykorzystując przy tym ulegle mu państwowe, węgierskie media.
Z kolei, jeżeli wariant Omikron, lub kolejny po nim, dałby się mocno we znaki na świecie,
to bardziej zaszkodziłoby to walutom ryzykownym, oraz tym krajom, które nie wypracowały bardziej elastycznych mechanizmów reagowania na pandemię, w tym potraktowały kwestię dostarczenia szczepionek w kategorii interesu narodowego (gdyby się okazało, że obecne na rynku preparaty są mało skuteczne). Tutaj USA mogłyby wyjść z tego z mniejszymi stratami, a dolar zyskałby (wraz z walutami bezpiecznymi) na zasadzie braku innej alternatywy. Ten scenariusz wydaje się jednak być mało prawdopodobny.